wtorek, 17 marca 2015

(Wataha Ziemi) od Julie

- Pozostaje tylko jedno pytanie : Idziesz ze mną, czy wracasz tam skąd przyszłaś, gdziekolwiek to jest?
Do domu na pewno nie wrócę, czyli muszę tu zostać... Strasznie kocham rodziców, ale już tego nie zniosę. Ciągłe pretensje o wszystko.
- Idę z tobą - Postanowiłam. Wyraz jego twarzy raczej nie wyrażał szczególnej radości...- Skoro ci to nie pasuje, to po co się pytałeś? - Spytałam, szczerząc do niego zęby w złośliwym uśmiechu.
- Znowu mi czytasz w myślach? - Uniósł brew, lekko rozbawiony.
- Nie muszę. Powinieneś lepiej ukrywać emocje. - Odcięłam się. Zawsze byłam strasznie pyskata. To pewnie po rodzicach. Córka Oriane i Aarona musi taka być. Według mamy KAŻDA czarownica powinna taka być. I tu się pojawia problem, bo ja nie jestem pełna czarownicą. Jestem pół czarownicą, a pół wilkołakiem. Mama tego nie potrafi "przetrawić". Jak byłam mała, faszerowała mnie różnymi eliksirami, byle tylko zrobić ze mnie pełną czarownicę
Ojciec po pewnym czasie przestał ją przekonywać, że to nie ma sensu, ale później się okazało, że jednak ma. Przez te eliksiry przestałam się przemieniać. Na dobre. Gdy Oriane to zauważyła, przestała mnie faszerować tym świństwem. Tak się teraz zastanawiam, czy ktokolwiek wiedział, że jestem córką Aarona? Chyba nie. Od zawsze mama ukrywała to w sekrecie przed światem, a tata odwiedzał mnie raczej rzadziej niż częściej. Spotkałam się z nim kilka razy w roku. Najbardziej zapadło mi w pamięci nasze pierwsze spotkanie, kiedy podarował mi Venus- mojego konia. Innym matka wciskała kit, że jestem córką człowieka, co automatycznie sprawiało, że wszyscy mnie uważali za gorszą od siebie. 
- Ej, Mała. Jesteś tu?- z zamyślenia wyrwał mnie głos Devona.
- Tak. Na chwilę odleciałam. To gdzie idziemy? - Znowu wyszczerzyłam do niego zęby i wyszłam za nim z jaskini.
- Do Ice'a.- rzucił krótko, widocznie chcąc jak najszybciej mnie zbyć.
- Kto to?
- Alfa Wody. Przyjmuje nowych.
- To prowadź.

(Devon? Ice? Ktokolwiek?) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz