środa, 4 marca 2015

(Wataha Burzy) od Nataniela

- Zabij ją. To twoje następne zadanie. Nie możemy dopuścić do tego, aby było ich więcej.
Patrzyłem na mojego Pana z mieszaniną strachu, respektu i nienawiści. Trzymałem głowę spuszczoną, aby nie widział tego w moich oczach.
 Jest kłamcą, on to zrobił. Zabiję go, gdy tylko będę miał okazję, ale muszę poczekać. On nigdy nie jest sam, więc i ja nie mogę. Muszę znaleźć kogoś, kto nienawidzi go równie mocno jak ja. To zadanie to moja szansa. Jeśli ją zmarnuję to będzie mój koniec... Nie dam rady dłużej udawać, że nic nie wiem...
Ten jego obrzydliwy uśmieszek. Te złośliwe, zimne oczy. Niedobrze mi się robi, gdy na niego patrzę. Nie rozumiem jak mogłem uważać, że Rada jest taka wspaniała. Byłem dla nich jak pies, ale koniec z tym. Ci, których minimalizowali i pomijali będą przyczyną ich upadku. Nowy ład zapanuje w Arkadii i terenach jej podległych...
- Teraz na pewno nie zostawią jej samej, dlatego dostaniesz pomocnika – jego głos wyrwał mnie z zamyślenia. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co powiedział. 
Cholera, znowu przydzielił mi ogon. Będę musiał się go pozbyć. Nieważne kogo mi przydzieli - ta osoba może mi przeszkodzić w realizacji mojego planu.
- Możesz odejść.
- Tak, Panie – odpowiedziałem, starając się ukryć odrazę jaką do niego czułem.
 W końcu to tylko jeszcze jeden dzień. A potem będę wolny. Wreszcie…
 (...)
 Biegłem prze las, a mój "ogon" próbował za mną nadążyć. 
Bycie pół-wampirem ma swoje plusy. 
Uśmiechnąłem się w myślach. Na zwiadowców wybierali te wilkołaki, które były inteligentne, ale nie nadawały się do niczego innego z powodu swojej postury. 
Dziwne, że ten kurdupel jeszcze nie odpuścił. Musi mieć niezłą kondycję. Czyli nie mam innego wyjścia. Chyba będę musiał…
Nagle do moich nozdrzy wdarł się słodki piżmowy zapach, przerywając w połowie moją myśl. 
Wadera. Ale nie ta, której szukałem. Jest niedaleko. „Ogon” zaskomlił. Kurwa, też ją wyczuł. No tak, jest zwiadowcą. Jego zadanie to tropienie. Następnym razem o tym nie zapomnę… Chwila, nie będzie następnego razu. Wyszczerzyłem zęby w paskudnym uśmiechu i przyspieszyłem. No spróbuj mnie teraz dogonić, kurduplu.
Wilczyca była sama. Zacząłem węszyć. Dobrze, nie ma gdzie uciec. Minutę później dogoniliśmy ją. Stała przy skalnej ścianie, próbując się na nią wspiąć. Czas odegrać scenę. Najważniejsza rola mojego życia, a jeśli coś pójdzie nie tak, to ostatnia.
Zwolniłem, podchodząc do niej miękkim krokiem. „Ogon” deptał mi po piętach. Zacząłem okrążać ją z prawej, a „Ogon” z lewej. Warknąłem głucho. Odwróciła się natychmiast w moją stronę, a wtedy „Ogon” na nią skoczył. Teraz moja kolej. Rzuciłem się na niego. Kurdupel zaskoczony odskoczył i spojrzał na mnie z przerażeniem. 
Niech cię, kurduplu. Szybki jesteś – pomyślałem z niechętnym uznaniem. Ale to nie zmienia faktu, że jesteś już martwy.
Skoczyłem na niego ponownie. Tym razem złapałem go za gardło. „Ogon” zawył piskliwie. Skrzywiłem się i zacząłem nim potrząsać. Szarpnął się i prawie mi się wyrwał, ale nagle coś go unieruchomiło. Wilczyca. Zdążyłem już zapomnieć o jej istnieniu. Chwyt za nogę zawsze dobry. Skończmy to. Złapałem go mocniej i skręciłem mu kark. Wilk osunął się bezwładnie na śnieg.
Dzięki – przekazałem jej.
 Ona tylko warknęła i zaczęła uciekać. Nie no, Serio?! Westchnąłem i rzuciłem się w pogoń. Biegła bardzo szybko, ale ja i tak byłem szybszy. Uwielbiam moje wampirze nitro. Chciałem się jednak jeszcze trochę pobawić, więc schowałem się za zwalonym drzewem i patrzyłem. Wadera z satysfakcją rozejrzała się dookoła i gdy już myślała, że odpuściłem, zmieniła postać. Z wilka o połyskliwej czarnej sierści z fioletowymi refleksami, zamieniła się w młodą czarnowłosą dziewczynę o bladej cerze i zmysłowych ustach. Przyczaiłem się i skoczyłem na nią, przygważdżając ją do ziemi częściowo pokrytej śniegiem. Jej pukle rozsypały się dookoła pięknej twarzy.
Szarpnęła się, pragnąc się wyswobodzić, ale nie pozwoliłem jej na to. Spojrzałem uspokajająco w jej oczy i zmieniłem postać. Otworzyła usta do krzyku, ale przycisnąłem ją mocniej do śniegu.
- A teraz zamknij z łaski swojej tą śliczną buźkę i słuchaj.
Dziewczyna posłusznie zamknęła usta.
- Puszczę cię teraz jeżeli obiecasz, że nie będziesz próbowała uciekać – wyszeptałem do jej ucha, po czym odsunąłem się od niej.
- Kim jesteś, do cholery? – zapytała, a jej głos pieścił moje uczy.
- Hmmmm…. – droczyłem się, bawiąc się kosmykiem jej włosów – To zależy od tego kim ty jesteś.
- Ja mam na imię Hebi – wyszeptała cicho tak jakby brakło jej tchu.
- Miło mi cię poznać… Hebi – wymruczałem i widząc rumieniec na jej twarzy, zaśmiałem się. Przejechałem palcem wzdłuż jej twarzy, zatrzymując się na brodzie, którą uniosłem lekko do góry, tak aby spojrzała mi prosto w oczy. Dziwne, ale jej oczy miały kolor zgaszonych rubinów. 
- Teraz ty… - powiedziała chrapliwym szeptem.
Uśmiechnąłem się zmysłowo i położyłem drugą dłoń na jej kolanie, drażniąc je delikatnie. Poczułem jak zadrżała.
- Na imię mam…  - zacząłem, po czym przybliżyłem głowę do jej twarzy – Na imię mam Nataniel. Do teraz byłem Łowcą w Radzie, ale mam dość bycia pieskiem na posyłki.
Z zadowoleniem zauważyłem, że im bliżej przysuwałem swoją twarz do jej twarzy, jej oddech przyśpieszał coraz bardziej, a jej usta lekko się rozchyliły. Z bliska jej oczy były jeszcze ładniejsze. Nigdy jeszcze nie widziałem oczów o takim kolorze...
Przesunąłem po jej dolnej wardze palcem, a ona wstrzymała oddech.
- Przyjmiesz mnie do siebie? – zapytałem zmysłowym tonem, cały czas patrząc w głębię jej oczu.

(Hebi, podejmiesz się ryzyka?)

1 komentarz:

  1. Jeny jeny jeny.... Macabre i Ice będą mieli godnego rywala :) A wy jak myślicie? Kolejne ciacho w szeregach?

    OdpowiedzUsuń