czwartek, 26 marca 2015

(Wataha Ognia) od Arii

Otworzyłam zbolałe powieki, przeczesując tym samym wzrokiem sporej wielkości pomieszczenie, w którym się znajdowałam. Gdzieniegdzie paliły się średniej wielkości pochodnie, dające ciepło i namiastkę czerwono żółtego światła, odbijającego się na ziemistych ścianach pokoju.
- Gdzie ja jestem? – zapytałam nieobecnym głosem, nadal nie mogąc w pełni przystosować wzroku do panującej dookoła mnie, delikatnej poświaty.
- Jesteś bezpieczna… Na razie. – usłyszałam spokojny głos, który sprawił, że cała zesztywniałam.
Ponowiłam próbę otworzenia oczu na tyle, aby móc zidentyfikować postać, której ton głosu sprawił, że poczułam się tak mała i bezbronna. Jeszcze raz rozejrzałam się dookoła, ze strachem stwierdzając, że stało nade mną dwóch chłopaków.
- Kim jesteście? – zapytałam szeptem, gdyż tylko na tyle było mnie w tej chwili stać. Patrzyłam na nich zamglonym wzrokiem, myśląc o najgorszym.
Oddychałam głęboko, próbując raz za razem w pełni napełniać płuca tlenem, analizując wszystkie możliwości motywów nieznajomych jak i swojej ucieczki.
- Jesteśmy mieszkańcami Niemych Gór. Dokładniej Alfami – odparł chłopak o obsydianowych oczach, których głębia chwilowo mnie uspokoiła – Pytanie brzmi, kim jesteś ty?
Ten nieznośny spokój i lód w jego głosie, sprawił, że cała zadrżałam, a po moim ciele zaczął rozlewać się gorzki strach, przez który mimowolnie się skrzywiłam.
- Mówiłam już… – starałam się mówić pewnie, co niestety nie za bardzo mi się udało, ponieważ mój głos nadal był za słaby. Zamiast tego z moich ust wydobył się cichy jęk.
Czarnowłosy chłopak z lekką irytacją nachylił się nade mną.
- Zapytam jeszcze raz… Kim jesteś… - warknął, a ja cała nienaturalnie zesztywniałam, co było przyczyną przerażającego bólu w podbrzuszu, przez który ponownie jęknęłam, równie żałośnie jak poprzednim razem.
- Mam na imię Aria – wydusiłam, starając się łapać kolejne oddechy, które były dla mnie nie lada wyzwaniem – Jestem córką Michaela - jednego z głównych wojowników Rady.
Chłopak, który uratował mnie od śmierci uniósł na te słowa brew, wpatrując się intensywnie w moje oczy, które teraz płonęły żywym ogniem, palącym mnie od środka. W końcu miałam tu odetchnąć, znaleźć schronienie, uwolnić się od tych obrzydliwych arcyłgarzy, których zimne i jak z lodu twarze nawiedzały mnie w snach. Wspomnienie tych łotrów było jak papier ścierny położony na świeże rany. Ciągle w moim umyśle tkwił lubieżny uśmiech jednego z nich, jego słowa i sposób w jaki  na mnie patrzył. Zupełnie mi nieznajomy potwór, któremu byłam dana, bez mojej zgody, jak kawałek mięsa rzucony zwierzęciu.
- Teraz powiedz, co córka głównego wojownika Rady miałaby robić w Niemych Górach? – z zamyślenia wyrwał mnie głos drugiego z obecnych chłopaków, przystojnego blondyna o zimnych, niebieskich oczach.
- Uciekłam… Chciałam się ukryć – szepnęłam, patrząc załzawionymi oczami na czarnookiego, którego spojrzenie nagle złagodniało – Mówiłam ci już… Bycie przesłuchiwaną, podejrzewaną, torturowaną, a nawet wygnaną jest lepsze od tego co miało mnie czekać, gdybym tam została. Wszystko jest od tego lepsze.
Łkałam, wlepiając w chłopaka błagane spojrzenie.
- Proszę. Uwierz mi, albo mnie zabij. Nie chcę tam wracać.
Z rozpaczą obserwowałam jak nieznajomi patrzą na siebie i zaczynają ze sobą konwersować telepatycznie, w tym samym czasie, gdy ja umierałam ze zniecierpliwienia i przerażenia.
- Ona mówi prawdę – usłyszałam nagle dziwnie znajomy głos, a gdy uniosłam oczy na przybysza, wstrzymałam powietrze.
Jeden z nich, oddany Łowca Rady stał w drzwiach z kpiącym uśmieszkiem i satysfakcją wypisaną na przystojnej twarzy.
- Ren, pamiętasz jak Hebi wspominała o nowym z jej watahy? Poznaj Nataniela… - odparł z ukrywanym spokojem blondyn, którego oczy zdradzały jednak nieufność w stosunku do nowo przybyłego.
W pomieszczeniu roiło się od negatywnego napięcia, które rozsadzało mnie od środka, duszącą atmosferą.  Czarnowłosy chłopak, Ren spiorunował obydwu towarzyszy morderczym wzrokiem, lecz to na intruza patrzył się dłużej i z większym gniewem. Z jego gardła wydobył się cichy warkot, który odbił się echem od ścian, boleśnie wracając, jak bumerang, kalecząc moje uszy.
- Skąd możesz to wiedzieć, psie? –łypnął Ren, spinając się delikatnie.
- Widywałem ją czasem. Zanim uciekłem w twierdzy roiło się od plotek na temat jej rychłego połączenia się z Avenalem… Biedna nie miała nic do gadania – wyjaśnił spokojnym głosem Nataniel, który od niechcenia oparł się plecami o jedną ze ścian.
- Z Avenalem? – Ren i ten drugi, którego imienia nadal nie znałam wymienili między sobą znaczące spojrzenia.
Czułam coraz większy niepokój, patrząc z twarzy jednego na twarz drugiego, tylko po to, aby ostatecznie zawiesić wzrok na czarnowłosym, który wydawał się jakby rozdarty. Cisza, która nastała była męcząca, przepełniona niepokojem i kontemplacją każdego z obecnych. Mimo ciągłego braku sił uniosłam się na łokciach do pozycji siedzącej, przez co przez moje ciało przebiegł zimny dreszcz, pomieszany z ognistym bólem. Stanęłam na drżących nogach, unosząc do góry głowę, tylko po to aby móc wbić śmiałe spojrzenie w czarnookiego. Nie przejmowałam się tym, że mój gorset wisiał w strzępach, odsłaniając spory kawałek mojego ciała. Patrzyłam twardo na Alfę, nawet nie myśląc o byciu przez niego złamaną.
- Uwierz, albo zabij – odparłam stanowczo i z wielką odwagą, mimo iż moje ciało aż drżało z bólu i strachu.
( Ren? ) 

8 komentarzy:

  1. nigdy nie widziałam, żeby jakakolwiek osoba w naszym wieku pisała w ten sposób. przyznaj się ile masz lat xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem to kwestia stylu. Zresztą zależy tez ile ty masz lat xD Tutaj piszą osoby w wieku od 13 do mniej więcej 18/19 lat

      Usuń
    2. Niecałe 16, a co? ;)

      Usuń
    3. Ja mam prawie 17 :) A piszę tak, ponieważ czytam dużo starych książek i to przez ich czytanie mam taki styl :3 / Aria

      Usuń
    4. Kojarzysz twórczynię Hespe?

      Usuń
  2. Fajny styl, taki inny... XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie piszesz, tak inaczej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też tak myślę xd

    OdpowiedzUsuń