środa, 25 marca 2015

(Wataha Wody) od Faith

Byłam zła na Rena, że nie pozwolił nam zabić tej dziewczyny. Rada musi wiedzieć, że kogokolwiek do nas nie wyślą, ta osoba nie wróci do nich żywa. Muszą wiedzieć z kim mają do czynienia. Że nie jesteśmy bandą gówniarzy, którzy zerwali się ze smyczy, żeby zabawić się we własne życie.
~Mogłeś użreć ją mocniej, Ice.~ rzuciłam myślą w brata.
~I tak ugryzłem ją tylko dlatego, że zaatakowała ciebie~ Rzucił mi karcące spojrzenie, jakbym to ja była jego młodszą siostrą, a nie on moim młodszym bratem.
~Wydoroślałeś.~ skomentowałam, patrząc wprost przed siebie na góry spadające w dół ku dolinom.
~Musiałem.~jego mentalny głos zabrzmiał bardziej posępnie, niż zwykle.
Kolejny raz poczułam się źle z tym, co zrobiłam przez ostatnie miesiące. Zakochałam się chyba w niewłaściwym mężczyźnie, przez co na zawsze straciłam Rena, zrzuciłam cały ciężar bycia Alfą na młodszego brata, pozbywając się tym samym problemu, wyjechałam na jakiś czas, który spędziłam na przekonywaniu wampirów do udzielania nam pomocy oraz przesiadywaniu w kasynach i klubach, a teraz jeszcze wróciłam, podczas gdy okazało się, że nikt tutaj mnie nie potrzebuje. Nawet Ice. Mój mały, uroczy braciszek z burzą blond włosków na głowie, który stał się teraz przystojnym, dorosłym mężczyzną.
-Nie ma sensu tutaj siedzieć. Ren nie potrzebuje naszej pomocy, skoro do tej pory nas nie wezwał.-Odezwał się Devon, który wcześniej z zamyśleniem wpatrywał się w stalowoniebieskie niebo całkowicie pozbawione chmur. Zauważyłam, że robił to często, wyłączając się przy tym z otaczającego go świata. Wpadał w coś w rodzaj transu i zamykał się przed wszystkimi wokół. Dziwne. Zresztą jak cały Devon- tak pełny tajemnic...-Wracajmy.
-Niech będzie.- zdecydowałam, udając, że nadal to ja tutaj rządzę, chociaż nie miałam złudzeń, że jestem tutaj tylko malutką cząstką, nie mającą za wiele do powiedzenia.
*
-Oszalałeś?!- Zszokowana tym, co przed chwilą usłyszałam, wlepiałam oczy w Rena, który trzymał na rękach ledwo przytomną dziewczynę. 
-Nie. Zróbmy coś, żeby się nie wykrwawiła. Chcę z nią pogadać jak będzie całkiem przytomna, a potem zadecyduję czy ją zabić czy nie. 
Rzuciłam okiem na Ice'a, w którego niebieskich oczach mieniło się poczucie winy. Cały Ice. Taki...dobry. 
Na podłogę skapnęła kolejna kropla krwi. Zamrugałam nerwowo. 
-Ja umywam od tego ręce. Niech wyleczy ją Mici.-westchnęłam i wycofałam się do tyłu. Byłam wściekła. Ren był taki lekkomyślny. 
-Ja jej to zrobiłem, więc ja spróbuję pomóc.- Odezwał się Ice, ignorując moje chłodne spojrzenie. Wiedziałam, że czuje się głupio z tym, że zadał jej aż tak ciężką ranę. Zwłaszcza, że jego ofiara była dziewczyną. Młodą, urodziwą dziewczyną w jego wieku. 
-Jesteście wszyscy zbyt miękcy.-mruknęłam bardziej do siebie niż do nich i opuściłam jaskinię. Nie będę spać pod jednym dachem ze swoim wrogiem. Wszystko jedno czy będzie to na pozór niewinnie wyglądająca dziewczyna, czy może perfidny męski szpieg. Ja nie bratam się z wrogami. 


2 komentarze: