wtorek, 24 marca 2015

(Wataha Powietrza) od Rena

Zalała mnie fala nieprzyjemnych wibracji, co było dość proste do zinterpretowania: Ktoś naruszył granice mojego terytorium.
-Mamy tutaj jakiegoś intruza - powiedziałem na głos. Kilka par oczu skierowało na mnie swój wzrok, a Sol momentalnie zesztywniała, przylgując bardziej do mojego boku.
-Może to znowu ktoś nowy?- Ivalio niespecjalnie przejęty usiadł na kanapie.
-Może. Ale tym razem wyraźnie czuję kogoś z Rady.
-Pewnie chodzi ci o mojego nowego członka.- wtrąciła Hebi, która stała w wejściu razem z Ice'm.- Nataniel kręci się gdzieś w pobliżu.
-Przyjąłeś kogoś z Rady nie ustalając tego ze mną?- rzuciłem Ice'owi spojrzenie, które powinno go zabić. Z trudem powstrzymałem się od warkotu, narastającego w moim gardle.
-Miałem pogadać z tobą o tym później. -wzruszył ramionami.- Obserwuję go, jeśli cię to uspokoi.
Znowu zalała mnie kolejna fala wibracji.
-Tu nie chodzi o niego. Czuję kogoś jeszcze, na granicach.
-Więc chodźmy to sprawdzić- Faith wstała i odgarnęła z twarzy zbłąkany kosmyk blond włosów. -Ja, Ice, Devon. Ren zostanie na wypadek, gdyby ktoś chciał przyjść po Sol.

*
~Śmierdzi od niej Radą, tak cholernie mocno, że czuję mdłości~ dotarł do mnie głos Devona.
Czułem, że wilki wariują. Wiedziałem,  że jak w tej chwili nie ruszę dupy, to nie ogarną całej sytuacji bez rozszarpania intruzowi gardła, A ja chciałem jeszcze pogadać z tym konfidentem i pociągnąć go za język.
~Włada ogniem~ syknęła Faith.~ Oparzyła mnie.
~Zabić?~ Tym razem to głos Ice'a, który był chyba najbardziej opanowany z całej trójki.
Ze świstem wypuściłem powietrze z płuc.
-Niech to szlag, idę tam.- powiedziałem  i na tyle delikatnie na ile mogłem to zrobić w stanie maksymalnego wkurwienia i napięcia, odkleiłem od siebie Sol. - Ivo, zajmij się Sol. Jeśli coś będzie nie tak, rzucam wszystko  i jestem z powrotem.- Pocałowałem ją w skroń i zmieniłem postać w wilka.
Czułem ten zapach, Był wszędzie, Obrzydliwy odór Rady- mieszanka magii, słodko-ostrej nuty z odrobiną gorzkiego zapachu śmierci. Tak, to ich zapach, Pomyśleć, że niedawno sam cuchnąłem tak samo odrażająco, będąc częścią tej patologii.
Usłyszałem ich wcześniej niż zobaczyłem. Byli wściekli. Gdyby nie to, że zwlekałem z odpowiedzią, szpieg Rady już dawno byłby martwy. Ale ja chcę go zabić sam. Najpierw przesłuchać, a potem zabić. Jak psa.
~Zostawcie to mnie~ połączyłem się telepatycznie z wilkami.
~Ale...~zaczęła Faith. Była zdezorientowana i zawiedziona.
Zawyłem w odpowiedzi, wzywając ich do siebie.
~Wracajcie. JUŻ.~ Nie będę się bawić w jakieś pierdolone gierki. Chcę tego skurwiela dla siebie.

*
Zapach krwi był wszędzie i doprowadzał mnie do szaleństwa. Pachniała ta słodko i niewinnie, że zacząłem wątpić w przynależność do Rady jej właściciela. Na topniejącym śniegu wyglądała jak rozlane wino i kusiła by jej skosztować... Tak dawno nie polowałem. Tak niedawno zabiłem. DOŚĆ.
Nie mogę zapominać po co tu jestem. 
Podniosłem głowę znad ziemi i wtedy ją zobaczyłem. Przekrzywiłem łeb, karcąc się w duchu za swoją durnotę. Opcji, że ten pionek Rady jest kobietą jakoś nie brałem pod uwagę. Wilczyca wyglądała żałośnie jak na tak pięknie umaszczone i zbudowane zwierzę - typowe dla Rady, która tak dobierała do siebie pary, aby pozyskać idealne potomstwo. Gęste futro zlepione było krwią, która zaschnięta zmieniła kolor na bardziej czarny niż burgundowy. Cała trzęsła się ze strachu i wlepiała we  mnie rozszerzone przerażeniem oczy. 
Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, zacząłem poważnie wątpić w swoje zamiary. Nie zabiję kobiety. Zamiast tego zmieniłem postać i podszedłem do ognistej klatki, którą stworzyła by chronić się przed Ice'm, Faith i Devonem. Bardzo ciekawa umiejętność. 
-Przysłała cię tutaj Rada?-spytałem, unosząc brew na widok głębokiej jak cholera rany w jej boku, z której sączyła się spora ilość krwi. Zastanawiałem się czyja to robota. Ice'a albo Devona.
~Nie...Ja uciekłam...~Dobiegł mnie jej slaby, telepatyczny głos. Widocznie słabła z każdą straconą kroplą krwi, a utrzymanie się w swojej własnej ognistej tarczy kosztowało ją więcej energii, niż mogła wykorzystać.  
-A uciekłaś bo?-Założyłem ręce na pierś, patrząc na nią wyczekująco. 
~Bo chcieli wydać mnie za mąż za kogoś z Przewodniczących. Jestem za młoda...Nie chcę...Więc uciekłam.~ Jej mentalny głos był tak słaby...Czułem, że wilczyca umiera na moich oczach.
-Zmień postać.- powiedziałem. Nie wiedziałem czy kupuję jej bajeczkę o małżeństwie, ale nie miałem nic do stracenia. Zresztą było w niej coś...niewinnego, co kusiło mnie, żeby dać jej szansę. Szansę, żeby żyć.
Kurwa, będę tego żałował. 
Wilczyca resztkami sił spojrzała na mnie swoimi zwierzęcymi oczami, a chwilę potem na ziemi leżała już piękna dziewczyna o kasztanowych włosach, idealnej kremowej cerze i kobiecej sylwetce. 
Wszystko byłoby cudownie, gdyby nie obrzydliwa rana rozcinającą jej brzuch i kałuża krwi, w której leżała. Miała zamknięte oczy i kurewsko płytki oddech. 
-Błagam, pomóż mi...-jęknęła, krzywiąc się z bólu.
-Zobaczymy czy nie wybrałaś dla siebie gorszego losu, piękna.- powiedziałem z drwiącym uśmiechem. Jeśli ta dziewczyna jest szpiegiem albo kimkolwiek z Rady, to zdecydowanie czeka ją gorszy los niż wykrwawienie się na brudnej ziemi w lesie. I nie będę już miał litości.
-Nie może być nic gorszego niż małżeństwo z potworem...-wyszeptała, a jej wargi drżały niebezpiecznie. Podobnie zresztą jak całe ciało.
W tym, co powiedziała było coś...Szczerego. Coś, co sprawiło, że poczułem żal. 
Wziąłem ją na ręce, czując na skórze lepkość jej krwi. 
-Wytrzymaj jeszcze chwilę.- powiedziałem, obserwując jak pojedyncza łza spływa po jej policzku. 

(Aria?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz