Cholera! Mieszkam w Czarnobylu już od pół roku i nadal nie mogę się przyzwyczaić. Nie ma to jak wejść niespodziewanie w strefę promieniowania. Świetny początek dnia. No i oczywiście przez kilka następnych godzin nie będę mogła się przemienić. Super. A miałam zapolować… Już nie pamiętam kiedy ostatnio zmieniłam postać. A Ona oczywiście się niecierpliwi. Ogólnie odkąd przybyłam do tej opuszczonej przez Boga i ludzi promieniotwórczej dziury zaczęły mnie spotykać różne dziwne rzeczy, chociażby to, że Ona zamiast być czarnym skrzydlatym wilkiem stała się białym skrzydlatym tygrysem. Dziwne, ale czego innego można się było spodziewać po Czarnobylu? W ogóle to zrobiła się taka jakaś bardziej… cywilizowana? W każdym razie zamiast rzucać się jak zwierzę w klatce, jak to do tej pory bywało, zaczęła się ze mną porozumiewać! Znowu nie wiem, czy mam dziękować Radzie za to, że na mnie eksperymentowała, czy mam ich przeklinać. Ona prychnęła pod nosem. Westchnęłam. To takie irytujące kiedy w jednym ciele istnieją dwie odrębne świadomości.
- No, nie tak do końca odrębne.
Dlaczego Ona zawsze musi wtrącać swoje trzy grosze? Westchnęłam jeszcze raz i pokręciłam głową.
- No co? Też tu jestem i mam prawo się odzywać! - powiedziała.
Ale to nie znaczy, że musisz mnie cały czas poprawiać.
- Nie muszę, ale mogę.
Przewróciłam oczami. Już chyba wolałam jak byłaś bezrozumną bestią. Przynajmniej nie musiałam z tobą dyskutować
- Będziesz musiała przywyknąć.
Chyba tak.
- Poza tym są plusy tej sytuacji. Nasza zwierzęca postać jest teraz większa i silniejsza oraz- i mówię to z pełnym przekonaniem- ładniejsza.
Ładniejsza?! Tym razem to ja prychnęłam. A co ci się takiego w nas nie podobało gdy jeszcze byłyśmy wilkiem?
- Nie chodzi o to, że mi się coś nie podobało. Po prostu tygrysy mają tę kocią zwinność i wdzięk, którego nie posiadają inne zwierzęta. No i mają ostre pazury, w przeciwieństwie do wilków.
I co ja mam teraz zrobić? Westchnęłam już nie wiem który raz i poszłam na obchód terenu. Jeśli służba w Radzie coś mi dała, to chyba jest to wiedza, że nie mogę dać się im złapać. Na szczęście spotkałam tylko przerośniętą wiewiórkę i parę zmutowanych królików, które zajmowały się „tworzeniem nowego życia” nie zwracając uwagi na nic poza sobą. Jednym słowem nic ciekawego. Znudzona postanowiłam przespać się parę godzin i zapolować wieczorem. Może przynajmniej uda mi się zjeść coś porządnego na kolację.
*
Śniłam. Przez chwilę znów byłam wilkiem, szczeniakiem, zanim jeszcze Rada zabrała mnie od rodziców. Bawiłam się z siostrą i bratem w berka. Biegłam bardzo szybko na przodzie i nagle sen się zmienił. Bardziej wyczułam niż usłyszałam czyjeś wołanie o pomoc. Wzbiłam się w powietrze i poleciałam w tamtą stronę. Pode mną znikały wielkie połacie łąk, lasów, przeleciałam nad jakimś łańcuchem górskim. Wołanie było teraz dużo głośniejsze i wyraźniejsze. Wylądowałam w jakimś dziwnym lesie wśród dziwnych pokręconych drzew i pobiegłam w stronę jaskini, z której dobiegał głos. Była to dziewczyna, na oko szesnasto- siedemnastolatka. Wisiała w powietrzu, oplatały ją dziwne macki, jakby złożone z mroku, a niedaleko stała (lub unosiła się, nie widziałam dokładnie) jakaś postać. Skoczyłam na nią, ale była niematerialna jak powietrze. Omal nie uderzyłam w ścianę poza nią. Ona warknęła zirytowana. Chciała znowu na nią skoczyć, ale jej nie pozwoliłam. Dziwna postać śmierdziała śmiercią. Niepokojące, zwłaszcza że w snach zwykle nie czuje się zapachów. Ale Ona była wściekła i nic do niej nie docierało. Warknęła głucho, a zjawa obróciła się w naszą stronę. Jej twarz… tego nie da się opisać. Choć trudno mi to przyznać, nigdy nie byłam tak przerażona, ale mimo to patrzyłam w jej bezdenne czarne oczy, rzucając jej wyzwanie. Postać spojrzała na mnie jakby pogardliwie i odwróciła się spowrotem do dziewczyny. I tak nie uda ci się oszukać przeznaczenia, usłyszałam. Ona podkuliła ogon, ale nie cofnęłyśmy się. Doskonale, zjawa parsknęła z wyższością. W takim razie będziesz ją chronić. Wasze losy splotą się nieodwracalnie i nie uwolnisz się od tego obowiązku aż wypełni się przeznaczenie.
*
Wasze losy splotą się nieodwracalnie i nie uwolnisz się od tego obowiązku aż wypełni się przeznaczenie. Te słowa cały czas dźwięczały mi w głowie. Zastanawiałam się czy to był tylko sen, czy może jakaś wizja, czy ten „obowiązek” to tylko mój wymysł czy może prawdziwa klątwa.
- Kayla, do jasnej cholery, miałyśmy zapolować! – Jej głos wyrwał mnie z zamyślenia.
No już, nie wściekaj się tak, odparłam. Zmieniłam postać i pomknęłam w las. Rzeczywiście, jako tygrys mogłam rozwijać znacznie większą prędkość. Nie minęło wiele czasu i już wlokłam olbrzymiego jelenia w stronę mojego aktualnego legowiska. Gdy znalazłam się na miejscu, przemieniłam się i obdarłam zwierzę ze skóry. Nie chciało mi się rozpalać ogniska, więc zjadłam go na surowo, a następnie wybrałam się na poszukiwanie wody. W Czarnobylu nigdy nic nie wiadomo i strumienie dość często zmieniają swoje położenie. Nagle poczułam silną potrzebę pójścia na zachód. Z niemałym trudem zwalczyłam ją, ale została ona gdzieś w mojej podświadomości. Wróciłam do legowiska i z zadowoleniem położyłam się n trawie. Był jeden niewątpliwy plus mieszkania na takim zadupiu. Nocne niebo było przepiękne. Nigdzie indziej nie widziałam tylu gwiazd na raz.
- Ucieczka od Rady to była najlepsza decyzja w naszym życiu – powiedziała cicho Ona. Pokiwałam głową w zamyśleniu. Trudno było to zrobić, zwłaszcza gdy się nie zna innego życia niż służba w charakterze mordercy.Zbyt wiele istnień zniszczyłyśmy. I nie ma znaczenia, ze całe lata wypełniałyśmy ich polecenia. Za jedno nieposłuszeństwo stałyśmy się wyjętą spod prawa przestępczynią.
- Podróż na zachód może być naszą szansą – zauważyła Ona. I znowu przyznałam jej rację.
Jutro. Dzisiaj jeszcze mi się nie chce. Poza tym chcę ostatni raz popatrzeć na Wenus. Potem mogę już nie mieć okazji. Z tym postanowieniem ułożyłam się wygodniej i przygotowałam się na (kolejną) bezsenną noc. W końcu do trzeciej pozostało kilka godzin…