-Ice, wyjaśnij mi, do cholery, co się tutaj dzieje- powiedziałam, zatrzaskując za sobą drzwi. Hebi westchnęła cicho, przytulona do mojego brata, który patrzył teraz na mnie ze zmęczeniem w intensywnie błękitnych oczach.
-Chciałem ci powiedzieć, ale...
-Nikt tutaj nie potrafi utrzymać języka za zębami.- Dokończyła za niego Hebi, wbijając spojrzenie w dywan. Zmrużyłam oczy.
-Więc to wszystko prawda, zgadza się?- Spytałam, nie oczekując odpowiedzi. Zrezygnowana, skrzyżowałam ramiona.- Nie sądziłam, że jesteście TAK nieodpowiedzialni.
-Faith, daj spokój.-Ice rzucił mi znużone spojrzenie, ale jego aura biła wściekłością. Podobnie jak aura Hebi, która mimo wszystko, była nienaturalnie cicha.
Zmierzyłam dwójkę wzrokiem. Z zaskoczeniem zdałam sobie sprawę z tego, że śliczna twarz Alfy Burzy wygląda wyjątkowo blado i mizernie w słabym świetle lampki. Nawet jej długie, proste, lekko rozwiane włosy przybrały bardziej matowy odcień czerni. Ciąża zdecydowanie nie służyła jej tak, jak w przypadku Sol.
Na moment poczułam delikatne ukłucie w żołądku, kiedy przywołałam na myśl uroczą kochankę Rena. Tak naprawdę nic o niej nie wiedzieliśmy. Nie mieliśmy nawet pewności, że przeżyła poród.
Po moim karku przeszedł delikatny dreszcz, kiedy uświadomiłam sobie, że właściwie nie chciałam, żeby przeżyła.
-Chociaż nie jestem w stanie zrozumieć, jak mogliście popełnić ten sam błąd, co inna para z naszego klanu, nie będę już więcej drążyć tematu. Przykro mi, że to wszystko przybrało taki obrót, ale jeśli tylko będziecie potrzebowali pomocy, możecie na mnie liczyć.- Powiedziałam wreszcie.- Przynajmniej zostanę ciocią.
-Na szczęście chociaż jedna osoba da nam dziś spokój...-Wymamrotała Hebi.
-Będziecie dobrymi rodzicami, dacie sobie radę.- Podsumowałam i pocałowałam dziewczynę w policzek, a potem przytuliłam brata.- Gratuluję, chociaż wciąż uważam, że nie bardzo jest czego w naszej sy...
-Fai.- Powiedział Ice z naciskiem. Uśmiechnęłam się pojednawczo.
-Nie będę wam dłużej przeszkadzać.- Ruszyłam w stronę drzwi. Sama nie wiem czy chciałam znaleźć się sama w swoim pokoju, w którym i tak pewnie nie będzie Hoax'a, czy może raczej nie chciałam dłużej patrzeć na parę, która miała wszystko to, czego ja mieć nie mogłam...
Kiedy znalazłam się po drugiej stronie drewnianych drzwi, oparłam się na moment o ścianę.
Sama tego chciałam, sama zapoczątkowałam machinę, która złączyła ze sobą Rena i Sol, odbierając mi na zawsze szansę powrotu. To ja powinnam była urodzić jego dziecko. Po to przyszłam na świat.
Odwróciłam nasze przeznaczenie w dniu, w którym pokochałam Hoax'a jednocześnie popychając Rena w stronę Sol. A teraz nie zostało mi już prawie zupełnie nic, podczas gdy inni mieli więcej, niż potrzebowali.
Zrezygnowana, zabrałam z barku butelkę czegoś, co nawet nie miało etykietki i upijając łyk trunku, powlokłam się korytarzem przed siebie,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz