- Jasne – posłała mi wymuszony uśmiech.
Kurczaki, ale mi jej było żal.
- Nie zamartwiaj się, będzie super – złapałam ją za nadgarstek i zaczęłam go delikatnie pocierać. Fale uspokajającej energii przelały się przez moje palce.
Hebi zamknęła oczy.
- Uwielbiam cię.
Parsknęłam śmiechem i wyszłam z pokoju.
***
- Em… tak… przepraszam, że przeszkadzam – mruknęłam cichutko.- Nie, nie, skądże! – odpowiedziała Hespe szybko – właściwie to przydałoby mi się towarzystwo.
Przyglądałam się dziewczynie. Była śliczna. Zamknęłam na sekundkę oczy, wczuwając się w pozytywną energię, jaka z niej biła.
- Nie widziałam cię wcześniej – zaczęła nieśmiało.
- Taak… coś zapomniałam się udzielać – uśmiechnęłam się szeroko, mając nadzieję ją rozluźnić. I siebie też.
Roześmiała się.
***
Godzinę później siedziałyśmy już nad wątłą rzeczką w parku, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak potrzebne jest mi towarzystwo nowych ludzi. Naprawdę polubiłam tą dziewczynę. Spoglądnęłam na nią, zastanawiając się, czy już mi bardziej zaufała. Zauważyłam, że nie chce się zbytnio otworzyć. Ale nie będę pytać czemu. Nie wypada.- Hespe? – spytałam z zaciekawieniem – Czemu patrzysz na mnie tak, jakbym była ciekawym okazem w zoo? – wyszczerzyłam się.
Przygryzła lekko wargę.
- Mam problem z określeniem, jaką masz moc. Wiem tylko tyle, że jesteś uzdrowicielką-wojownikiem.
Uznałam, że pytanie o jej własne umiejętności może poczekać.
- Może dlatego, że sama decyduję o tym, jaką mam moc – mruknęłam ponuro, a widząc, że chyba nie zrozumiała, dodałam – Jestem przeklęta. Przez kogoś potężnego, a niedoświadczonego, kto zamiast zmienić mnie w demona, zmienił mnie w półdemona z własną mocą.
Otworzyła usta, ale ja pokręciłam głową i zaczęłam zdejmować koszulkę. Nie zważając na dziwną minę Hespe, odwróciłam się do niej plecami. Usłyszałam, jak bierze gwałtowny wdech.
- Blizna po uderzeniu zaklętą bronią – szepnęła, przejeżdżając delikatnie palcami po szramie ciągnącej się między moimi łopatkami – Ale jak?
Łzy napłynęły mi do oczu.
- Nasłali na nas niewielki oddział, chyba nie muszę mówić, kto. Za to, że mój ojciec sprawiał problemy swoimi eksperymentami. Zabili wszystkich – szepnęłam – a do mnie przyszedł on.
Hespe patrzyła na mnie dalej, więc uznałam, że będę mówiła dalej.
- Zdrajca. Dowódca oddziału. Chłopak, który widział swój ideał w Radzie. Najważniejsza dla mnie osoba.
Westchnęłam cichutko.
- Moja własna, miniaturowa wersja Alexiusa – popatrzyłam z nienawiścią na kamień obok – Mój brat.
- Skąd twój brat znał tak silną klątwę? – spytała mnie.
- Lizał dupę jednemu z członków Rady, to go skierował do zaprzyjaźnionej czarownicy. No i mu trochę pomógł. Voila! Usunięcie problematycznego osobnika i pełne zmanipulowanie kolejnego dzieciaka za jednym zamachem – powiedziałam, kopiąc kamień.
Widziałam, że się zamyśliła.
- Nie przypominasz półdemona. – odrzekła w końcu.- Hebi jest czymś w tym rodzaju, a wyglądała całkowicie inaczej. Ma czerwone oczy, a jej demoniczna postać...
Spojrzałam w niebo. Zamknęłam oczy i aktywowałam na sobie aurę szybkości. Nie minęły nawet dwie sekundy, jak moje włosy się rozpuściły, wyrosły mi zwierzęce uszy i dziewięć ogonów, na policzkach wytatuowało się sześć kresek, a ukochana zbroja, którą traktowałam jak ubiór codzienny, ustąpiła miejsca białym i czerwonym, przecinanym złotem, krótkim szatom.
- Dalej nie wyglądam jak demon? – zapytałam.
Skoczyłam w górę, a szata zmieniła się na czarną płócienną zbroję, której używałam, by stać się bezszelestną zabójczynią. Zaczęłam bawić się kulą ognia, która ostatecznie zmieniła kolor na żółty i pognała za biegnącym niedaleko kotem, który po trafieniu nią był równie szybki, co ślimak. Przywołałam okrągłe skupisko mocy do siebie.
- Miałam zostać tym, co widzisz. Krzyżówką wilkołaka z prastarą japońską demonicą – popatrzyłam na nią smutno – ale braciszek dostał zabawkę dla dużych dzieci. Zrobił ze mnie wilkołaka-demona. Nie zabił we mnie tego pierwszego. To scaliło się z moją mocą leczniczą – mówiąc to, podeszłam do niej i przejechałam palcem po jej zadrapaniu na nadgarstku, a gdy się odsunęłam, nie było po nim śladu – i sprawiło, że nie zdołał mnie zabić.
- Ty go zabiłaś? – spytała z dziwnym wyrazem twarzy.
- Raczej nie – odparłam, wracając do normalnej postaci. – Dlatego mam nadzieję, że dołączył do Rady i kiedy po nas przyjdą, będę miała okazję go zniszczyć. Za ojca. Za matkę. I za to, co próbował mi zrobić.
Patrzyła na mnie dość długo łagodnym, troskliwym wzrokiem, aż w końcu uśmiechnęła się niepewnie.
- Zemsta nie jest najlepszą drogą - powiedziała, chyląc głowę.
- Wiem, ale… to, co zrobił... – popatrzyłam w dół, skruszona. - Nie mogę żyć spokojnie, gdy on gdzieś tam tonie w dostatkach - rzuciłam.
- Ummm.... Więc wiedz, że możesz na mnie liczyć - zaćwierkała pewniej.
- A co z tobą?
- Ze mną? - dopytała, a gdy przytaknęłam, zaczęła swoją opowieść.
- Od dziecka byłam inna od reszty. Już będąc w kołysce widziałam, słyszałam i czułam to, czego nie powinnam. Nawiedzały mnie w każdej chwili mojego życia. Zawsze wtedy, gdy się ich nie spodziewałam. Duchy żołnierzy, zranionych kobiet, niesłusznie oskarżonych, zamordowanych. Wszyscy lgnęli do mnie, a ja nie umiałam im pomóc, nawet wtedy, gdy tego chciałam.
Popatrzyła na mnie nieśmiało i mówiła dalej.
- Później pojawiły się wizje... gdy patrzę komuś w oczy, widzę jego przeszłość i przyszłość. Słyszę głosy, które brzmią jak nieprzyjemne, mrożące krew w żyłach piski, albo jak cudowna muzyka. Wizje nawiedzają mnie pod różnymi postaciami, ale to nie zmienia faktu, że wolałabym ich nie doświadczać. Babcia mówiła, że to nie koniec, że powinnam być gotowa na więcej. Boję się, z każdym dniem coraz bardziej.
Załkała cicho, a ja nie mogłam zrobić nic więcej, jak tylko przytulić ją delikatnie do siebie. Dziewczyna westchnęła i wtuliła się w moje ramię.
- Czyli obie jesteśmy nieformalne - zagaiłam, uśmiechając się ciepło. O dziwo blondynka odpowiedziała tym samym. Trwałyśmy tak w ciszy jakieś pięć minut, gdy nagle oczy Hespe zaszkliły się niebezpiecznie, a z jej gardła wydarł się przeraźliwy krzyk.
Fajna historia, wreszcie zaczyna się coś wyjaśniać ;3 Ciekawi mnie, co wymyśli Hespe, w końcu musi jeszcze wrócić do domu, zacząć gadać z Natem i wrócić do salonu, gdzie natkną się na Kaylę i Ukiego ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się :) Co do Hespe, opowiadania się przeplatają i - jak mi to Hebi wyjaśniała - robią różnice czasowe. Aczkolwiek ja też czekam z entuzjazmem na jej odpowiedź, bo jej sprawy akurat czekć długo nie powinny :D /Kilmeny
UsuńJej...super opo Kil :)) Ciekawa historia, no niepowiem...
OdpowiedzUsuńTwoja postać zawsze mnie ciekawiła, przyciągasz wzrok wiesz? xD
Z niecierpliwością oczekuje co się stanie dalej ~Uki
Kieeedy ruszą inne wątki?
OdpowiedzUsuńRen siedzi sobie w barze i popija Whiskey a Sol już dobry tydzień leży nieprzytomna ;-:
No, dobrze by było, żeby któreś z nich napisało... Albo Mac ;) stęskniłam się za jego nieprzeciętnym poczuciem humoru xd
UsuńJa wciąż czekam aż wstawią mojego Shazziego i aż Nat coś w końcu odpisze.
UsuńOd kd Kayla napisała stoi tyle postaci bo na jg opo czekają...;__;
Naprawdę bardzo się staram to napisać, ale po 1 chodzę do pracy, a po 2 utknąłem w połowie i czekam na wenę -.-Postaram się to jak najszybciej skończyć... ~Ren
UsuńJeżeli wysłałaś/eś zgłoszenie do Pierrot Q to przykro mi, ale Ona jest na wakacjach. Szybciej byłoby wysłać to do mnie :)
UsuńRozumiem...często tak bywa. No cuż, czekamy Reniu ;)
UsuńA wiadomo może, kiedy wróci? / Dastian
UsuńA twój mail to gdz jest w nazwie Karolina?/sory że pisze tu
OdpowiedzUsuńMoje opo się pisze... Nie chcę zatrzymywać innych, ale mam pracę i kursy :( /Nataniel
OdpowiedzUsuń