- Jak to kółka? – zamurowało mnie.
Wampir przewrócił oczami.
- Co z wami, pieski? Wasze niby-nadludzkie-zmysły zawodzą? Na litość
boską, przecież orientację w terenie to wy macie gorszą od ludzi – westchnął.
Popatrzyłam na Hespe, pragnąc jakiejś wskazówki.
- Próbowałyśmy przekupić kierowców autobusów, żeby po skończeniu kursu
nas podrzucili. Nie ufamy obcym ludziom, łapiąc stopa byłoby większe
prawdopodobieństwo, że nas oszukają.
Chłopak zakrył dłonią oczy.
Nie no, nie ukrywajmy, po prostu strzelił facepalma.
- Tracicie czas – westchnął.
Patrzyliśmy na siebie przez chwilę, on poirytowany, ja w sumie z deka speszona.
- To wsiadacie czy nie?
- Skąd pewność… - zaczęłam, ale Hespe stanęła tak, żeby chłopak jej nie
widział, po czym pokręciła uspokajająco głową - …że nie wywieziesz nas gdzieś w
pole jako swoje zakładniczki? – wyszczerzyłam się.
Widziałam, jak unosi brew, zaskoczony moim nagłym wzrostem uprzejmości
i otwartości. Hespe mogła mi uświadomić na początku, że go zna, do cholery.
Jeśli mu ufa, to nie mam powodów, by odnosić się do niego z taką całkowitą
rezerwą. Wiedziałam, że trochę dowaliłam tym nagłym przeskokiem, ale w końcu
wyciągnął do mnie rękę.
- East.
Uścisnęłam jego dłoń.
- Kilmeny.
Patrzył na mnie nieufnie, aż w końcu rzucił:
- Wsiadajcie.
Skinęłam głową na moją kompankę, dając mu do zrozumienia, że muszę
zamienić z nią słówko. Odciągając ją trochę na bok, spytałam:
- Skąd go znasz?
- Często przychodzi do mojej współlokatorki, Arii.
- Myślisz, że to wystarczy?
- Tak. Raczej tak – powiedziała, ciągnąc mnie do samochodu.
Hespe wcisnęła się możliwie jak najbardziej z tyłu, a ja popatrzyłam
pytająco na mojego nowego, pijawkowatego znajomego, wskazując fotel obok
kierowcy.
- Tak, możesz – rzucił znudzony.
***
Odkąd wyjechaliśmy z Las Vegas, nikt nie odezwał się słowem. Wreszcie
East rzucił:
- To teraz mówcie, po kiego grzyba i dokąd – odparł.
- O tam, w prawo – odpowiedziała wymijająco Hespe, rzucając mi kupę
papieru – Kil będzie ci mówiła, co dalej. Ja się chyba zdrzemnę.
Spojrzałam poirytowana na przyjaciółkę. Na pewno nie ma zamiaru spać i
na pewno mnie wkopała. Popatrzyłam na przedmiot, który miał za chwilę zrobić ze
mnie w oczach East'a jeszcze większą idiotkę. Mapa? Jakieś czerwone linie, co…
- Szybko. W którą? – mruknął wampir.
Popatrzyłam gorączkowo w dół, szukając odpowiedzi.
- Szybciej! - warknął.
- Lewo! W lewo! – wypaliłam.
Wykazując się jakże wielką inteligencją, postanowiłam prowadzić go byle
jaką drogą, która kończyła się na zaznaczonym ołówkiem punkciku.
***
- Błagam, przestańcie – szepnęła rozpaczliwie Hespe.
- To ty zjechałeś do tego pieprzonego lasu! – fuknęłam.
- Nie zrobiłbym tego, gdyby jakiś kundel mi tak nie powiedział! – odwarknął
obrażony.
- Mówiłam, że zaoszczędzimy czas, jadąc tą PIERWSZĄ szosą po PRAWEJ, a
nie drugą!
- Było się trzymać tej cholernej autostrady!
Hespe ukryła twarz w dłoniach.
- Nie lubię się kłócić, błagam – jęknęłam.
- Tak, ja też kocham pogadanki o pokoju na środku zadupia!
- To nie jest wina żadnego z was – westchnęła Hespe, wskazując na ową
nieszczęsną szosę na mapie – obie drogi były dobre, ale zarosły.
- Nie mogłaś nam tego powiedzieć wcześniej? – zapytał zmęczony East.
- Przecież spałam – przypomniała mu.
***
Postanowiliśmy, że przenocujemy w lesie. Uznałyśmy z Hespe, że zdołamy
może wrócić do autostrady po zapachu pozostawionym przez nas, odkrywcze.
Siedziałyśmy na ogromnych kamieniach nad rzeką, a słońce powoli zachodziło.
Wampira nie było od dobrych dwóch godzin, pewnie dalej jest obrażony.
- Komu powiedziałaś o tym, dlaczego jedziemy aż tak daleko? – spytała
Hespe.
- Hebi – przekręciłam w palcach źdźbło trawy – trochę głupio, że
musiałam ją zostawić, ale udało mi się zakląć uspokajającą energię w
bransoletce. Musiałam wybrać coś, co łatwo ubrać. Stworzyłam również coś na
uśmierzenie bólu, ale nie miałam zbyt dużo czasu i wykombinowałam kolczyki.
Poczułam, jak coś wciska się między mnie a Hespe.
- Już ci lepiej? – spytałam zaczepnie.
- Integracja z psami nie jest naszym ulubionym zajęciem – westchnął.
- My też nie przepadamy za pijawkami, ale jednak trochę luzu nie
zaszkodzi – uśmiechnęłam się.
Hespe stwierdziła, że pójdzie po plecak, bo chce jej się pić.
Oczywiście – mogłaby się napić z rzeki, ale trochę humanitarnej coli nie
zaszkodzi. Było coraz ciemniej. Siedzieliśmy bez słowa, ja na jednym, on na
drugim kamieniu.
- East… - zaczęłam, skrępowana ciszą – będziesz musiał nas w pewnym
momencie zostawić.
- Jakbym miał ochotę szlajać się za wami po jadących gównem bagnach i
bóg wie czym jeszcze – rzucił sarkastycznie.
Kij wie dlaczego, ale mówiąc to miał jakiś dziwny wyraz twarzy. Dopiero
po pięciu minutach odezwał się znowu:
- Nigdy cię nie widziałem, a takie Chinki to się raczej w oczy rzucają
– mruknął, kładąc się częściowo na trawie.
- Po pierwsze – to, że jestem Azjatką, nie oznacza, że jestem Chinką –
powiedziałam, wyciągając kciuk – a po drugie, faktycznie zapomniałam się
udzielać. Nadrabiam to teraz – dodałam, wskazując na kręcącą się przy plecakach
Hespe – do tej pory miałam tylko Hebi, która jest moją najlepszą i do tej pory
była jedyną przyjaciółką tutaj.
Zamilkłam na chwilę.
- Swoją drogą, ja ciebie też nie kojarzę – stwierdziłam – ale kojarzę
Arię. Wydaje się być świetną osobą.
- Skąd pewność, że mam coś wspólnego z tą wilczycą?
- Hespe – odrzekłam, po czym wypaliłam. – To twoja dziewczyna?
Uświadomiłam sobie, co powiedziałam.- Przepraszam! – zakryłam sobie dłonią usta – nie powinnam.
- Rozumiem. Nie, nie jest moją dziewczyną.
Odwrócił się, zamyślony.
Po chwili wróciła Hespe. Nie minęła kolejna chwila, kiedy zasnęła z
głową na moich kolanach. Przywołałam aurę ciepła, co sprawiło, że jak zwykle
zmienił się mój ubiór, wyrosły zwierzęce uszy i dziewięć długich, mięciutkich
ogonów, którymi przykryłam Hespe jak kołderką. Odwróciłam głowę. Ku mojemu
zaskoczeniu, East wstał, a na jego twarzy malowało się kompletne osłupienie.
- Jak cholernie chore mogą być jeszcze te cholerne wilki?
Uśmiechnęłam się, chyba po raz drugi w życiu naprawdę zadowolona ze
swojej demonicznej formy.
- Koniec końców, fajnie wreszcie zdobyć jakiegoś kolegę tutaj.
- A kto powiedział, że jestem twoim kolegą? – prychnął.
Wyszczerzyłam się.
- East, ohydna pijawko, zostaniesz moim kolegą?
(East? ;D)
Dziewczyno, łapiesz moje poczucie humoru. Uśmiałem się, szacun. /East
OdpowiedzUsuńPffff xd dobre! Te wasze kłutnie xdd Tyle śmiechu w jednym opowiadaniu oby tak dalej ;)
OdpowiedzUsuń