poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Od Kayli

Właśnie zbierałam się do wyjścia, gdy w drzwiach restauracji zobaczyłam Ukiego. Zaskoczyło mnie, że poczułam coś w rodzaju ulgi. Byłam niemal pewna, że ciemnowłosy chłopak po wczorajszej nocy nie będzie miał ochoty na ponowne spotkanie, a tu proszę. Podeszłam do niego cicho.
- Mnie szukasz, kolego? – wilkołak odwrócił się w moją stronę. Przyglądał mi się dłuższą chwilę.
- W zasadzie wpadłem tylko napić się tego samego wina co wczoraj, ale skoro też tu jesteś, to może masz ochotę napić się ze mną? Dziś ja płacę – delikatny uśmiech rozświetlił jego twarz.
- Hmmm… Pomyślmy… - udałam, że się zastanawiam – Nie.
Młodemu natychmiast zrzedła mina.
- Ach… No okej, to w takim razie… - zaczął.
- Nie, ponieważ wolałabym coś zjeść. Wina już się przed chwilą napiłam... – przerwałam mu, łapiąc jego zaciekawiony wzrok.
- Zapolujmy – powiedziałam cicho i nie czekając na odpowiedź, wyszłam z budynku, słysząc za sobą kroki chłopaka.
-Kayla! Czekaj, odstawię tylko zakupy. Spotkamy się w południowej części lasu – skinęłam głową i ruszyłam w tamtą stronę. Ona, jak do tej pory siedząca cicho, nie wytrzymała.
~ Po co ci to? Marnujesz czas. W tym czasie mogłybyśmy spokojnie dopaść pana Mordercę-Naszej-Rodziny-Sługusa-Rady  ~ w Jej głosie słychać było irytację. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Nawet jeśli byśmy go dopadły, pewnie miałby jakąś obstawę, ewentualnie kogoś przy sobie. Nie potrzebuję dodatkowych ofiar. Zapolujemy na niego, gdy będzie sam.
~ A ta dziewczyna ze snu? ~ Parsknęłam.
Spokojnie. Znajdziemy ją, gdy przyjdzie czas. Zresztą, gdyby była paląca potrzeba, sądzę, że to dziwne „przyciąganie” by nas do niej zaprowadziło.

***

Siedziałam na całkiem sporym pniu drzewa, czekając na Ukiego i nudząc się niemiłosiernie. Lata praktyki nauczyły mnie cierpliwości, ale nie zmieniało to faktu, że nie lubiłam czekać. Wreszcie do moich uszu dobiegł odgłos łap uderzających w miękką ziemię. Po chwili przede mną zatrzymał się czarny wilk.
- Cześć. Długo czekałaś? – machnęłam niecierpliwie ogonem.
- Taa, ale mniejsza o to, wytropiłam dwie łanie niedaleko stąd – tropienie było całkiem niezłym sposobem na zabicie czasu. Młody powęszył w powietrzu, najwyraźniej nic nie czując. Eh, te moje niemożliwie wyostrzone zmysły… A raczej umiejętność zwracania uwagi na odpowiednie rzeczy.
- Prowadź więc – usłyszałam. Zeskoczyłam z pnia i pobiegłam za nikłym zapachem jedzenia. Wilk biegł tuż za mną, ale nie czułam się, jakby mnie ścigał. Było to raczej przyjemne uczucie, jakbym wreszcie miała watahę…
Otrząsnęłam się z głupich, sentymentalnych rozmyślań, przyspieszając. Niedługo potem i Tsukikasu wyczuł zdobycz. Oddałam się bez reszty radości płynącej z polowania. Byłam tylko ja, Uki i nasze zdobycze. Z mojego gardła wyrwał się głuchy warkot, a potem ryk, gdy skoczyłam na łanię znajdującą się bliżej mnie, wgryzając się w jej gardło. Uwielbiałam smak świeżej, jeszcze ciepłej krwi ofiary. Po chwili mój towarzysz również mógł rozpocząć posiłek. Jadłam szybko, nie chcąc, by mięso zdążyło wystygnąć.
Gdy oboje skończyliśmy, skierowałam się do pobliskiego strumienia, opłukując zakrwawione łapy i pysk, a wilkołak poszedł w moje ślady. Przyglądałam mu się zamyślona. Gdyby nie te jaśniejsze przebarwienia, wyglądałby zupełnie jak mój brat… Potrząsnęłam głową, odpychając od siebie bolesne wspomnienia.
- Czemu nie dołączysz do którejś watahy? – pytanie Ukiego wyrwało mnie z zamyślenia. Rzuciłam mu pytające spojrzenie.
- Noo…  Bo w domu, w którym mieszkam, są trzy watahy, ale jedna  tak jakby nie ma Alfy, więc wychodzi, że dwie… No i może mogłabyś dołączyć do którejś z nich? Nie musiałbym cię wtedy szukać po mieście… - wilk zaczął się trochę plątać, widząc moją reakcję. Odwróciłam wzrok i ruszyłam w kierunku, z którego przyszliśmy. Uki potruchtał za mną, nie rozumiejąc mojego zachowania.
- Kayla, poczekaj. Czy to naprawdę taki zły pomysł? – przystanęłam, a czarny wilk niemal na mnie wpadł. Popatrzyłam na niego kpiąco.
- Naprawdę myślisz, że ktoś chciałby mieć w swojej watasze mordercę? I to jeszcze kogoś, kto służył Radzie przez wiele lat, być może zabijając członków ich rodzin? A w dodatku takie dziwadło, ni to wilka, ni to tygrysa, a jakby tego było mało, z osobną świadomością! Normalnie wymarzony podwładny, nieobliczalny, wredny, chamski potwór! – Mimowolnie obnażyłam zęby w niemym warkocie. Wilkołak cofnął się lekko pod wpływem mojego gniewnego spojrzenia.
- Ale… przecież nie muszą wiedzieć o twojej przeszłości – powiedział ostrożnie, z nutką urazy w głosie. Prychnęłam pogardliwie.
- Mogłabym się założyć, że przynajmniej jedna osoba mnie rozpozna lub przynajmniej będzie mnie kojarzyć – obraz Nataniela zawirował w moim umyśle, pozostawiając po sobie nieprzyjemne wrażenie.
- No i co z tego? Przecież rzuciłaś to sto dwadzieścia lat temu. Sama mówiłaś, że Rada cię ściga. Przecież to, że przez tyle lat udało ci się przed nimi uciekać, świadczy o twojej sile i umiejętnościach.  Jeśliby na nas napadli, mogłabyś nam pomóc.
- To nie takie proste – westchnęłam, wbijając wzrok w ziemię. – Zwykle najlepiej pamięta się tych złych, a moja reputacja…  - zerknęłam z ukosa na Tsukikasu, który odpowiedział mi spojrzeniem pełnym nadziei. Odetchnęłam głęboko i z ociąganiem zgodziłam się z moim towarzyszem. Ona prychnęła z dezaprobatą.
No co, przecież zawsze lepiej jest bronić się w grupie niż samotnie. Na szczęście ten argument jej wystarczył, bo mruknęła tylko coś niewyraźnie.
Uszczęśliwiony Uki niemal skakał z radości, zamęczając mnie paplaniną, jak to będzie fajnie, opowiadając nieco o znajomych mu członkach watah.

***

Stanęliśmy przed domem wypełnionym mieszanką zapachów wilkołaków i wampirów.
- No… To tu – powiedział z dumą Tsukikasu. Mruknęłam coś pod nosem, nie podzielając jego entuzjazmu, bo oczekiwałam raczej chłodnego przyjęcia.
W budynku było zaskakująco cicho, zważywszy na ilość osób tutaj zamieszkujących. Z piętra dobiegły mnie ciche odgłosy rozmów. Jeden z głosów wyraźnie się zbliżał, gdy zobaczyłam jego właścicielkę, zamarłam. Była to dziewczyna z mojego snu. Wilczyca urwała w pół słowa, wpatrując się we mnie szeroko otwartymi oczami.
- Hej, braciszku, już jestem. Przyprowadziłem kogoś, kto chciałby do nas dołączyć
Prychnęłam cicho i spojrzałam na osobę stojącą za znajomą-nieznajomą. W jednej chwili cała się spięłam, wycofując się nieco i obserwując blondyna wzrokiem pełnym nienawiści.


(Nataniel? Hespe? Uki? Z naciskiem na Nataniel xd)

7 komentarzy:

  1. Ooo fajne :D
    Skoro jest nacisk na Nataniel, a braciszek stracił ostatnio szanse na opo to zachęcam do kontynuacji, bo zapowiada sie cie ka wie...~ Tsuki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Nat podejmie wyzwanie... Moje reakcje są raczej dość przewidywalne, co innego Nataniel xd Nie mam pojęcia, jak mógłby się zachować w takiej sytuacji ~ Kayla

      Usuń
  2. Raczej tak :D Kim by był, gdyby nie podjął się go <3 xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Wkrótce napiszę :) Daruj, ale mam mnóstwo pracy i kursów, postaram się jednak nie przetrzymywać cię zbyt długo / Nataniel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam z niecierpliwością ;3 ~ Kayla

      Usuń
  4. Matko, Kayla to tak cholernie interesująca postać... i do tego chyba Kil ją polubi, bo każdy wilkołak-pomieszany-z-dziwactwami to jedna osoba więcej, która mogłaby ją zrozumieć! D: /Kilmeny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, kocham cię za ten komentarz <3 ~ Kayla

      Usuń