Skrzywiłem się, czując jak cały ten pierdolony alkohol, który w siebie wmusiłem, podchodzi mi do gardła i schowałem twarz w dłoniach. Nawet whisky nie była w stanie puścić do diabła tych wszystkich natrętnych, niewygodnych myśli. Obrazy powoli przesuwały się w mojej podświadomości, pokazując mi smutną twarz Sol, złote, pełne wyrzutu oczy Faith, mroczny uśmiech mojego ojca i żałośnie wyglądającego siebie.
I tak było za przyjemnie jak na moje standardy.
Kiedy zacząłem na poważnie zastanawiać się nad karierą alkoholika, obok dosiadła się smukła brunetka z oczami koloru rtęci.
-Rennier Foster w Las Vegas. - Odezwała się z nutą niepewności w melodyjnym głosie. Nikt nie miał takiego głosu. Zmrużyłem oczy. Wiedziałem kim jest. Wiedziałem, że nie powinniśmy się spotkać i wiedziałem, że nie powinniśmy rozmawiać.
Ale kogo obchodzi to, co "powinniśmy".
Spojrzałem dziewczynie w oczy, pakując w swój wzrok tyle chłodu, ile potrafiłem w odpowiedzi na delikatny uśmiech, który wykwitł na jej czerwonych ustach. Właściwie to nigdy jeszcze jej takiej nie widziałem. W obcisłych ciuchach odsłaniających wszystko, co tylko się dało, starannie ułożonych włosach i cholernie wysokich butach.
-Sasha.- Odpowiedziałem, przy unosząc szklankę z alkoholem na znak toastu.- Wiedziałem, że dasz sobie radę.
-Wiedziałeś, że żyję?- W jej szarych oczach przemknęło zaskoczenie.
Czy to możliwe, żeby te wszystkie lata w ludzkim świecie odebrały jej kawałek mózgu?
Wzruszyłem tylko ramionami, nawet nie próbując się domyślać co robiła przez jakieś trzy lata, będąc jedną z "czołowych poszukiwanych" przez Radę.
-Nigdy nie słyszałem o twojej egzekucji, co równało się temu, że albo musiałaś przeżyć ucieczkę, albo umrzeć gdzieś nie z rąk Rady. Wolałem wierzyć w tą pierwszą wersję.- Wyjaśniłem, zaskoczony odkryciem faktu, że chyba naprawdę bardziej zależało mi na tym, że Sasha przeżyła ucieczkę niż została rozszarpana na kawałki przez Łowców.
-Cóż... Na początku było ciężko, ale teraz, kiedy się już tak bardzo ukrywać, życie jest o wiele przyjemniejsze.- Powiedziała.
Powoli przetrawiłem w myślach to, co właśnie powiedziała.
Musiał istnieć sposób, który pozwoliłby nam na całkowite zerwanie więzów z Radą... Tylko dzięki więzom krwi, które przekazali nam przodkowie, byliśmy w jakimś stopniu połączeni z Alexiusem - głównym organizmem Arkadii. Sasha od kilku lat była bezskutecznie poszukiwana, a jednak najwyraźniej nie miała zbyt wielkich problemów z ukrywaniem się. Wręcz przeciwnie. Zachowywała się tak, jakby była w większej mierze bezpieczna. Pytanie tylko CO ZROBIŁA, żeby tak było.
-Co masz na myśli, mówiąc, że już nie musisz się tak bardzo ukrywać?- Uniosłem brew i zmierzyłem ją wzrokiem. - Co prawda wyglądasz starzej niż powinnaś, ale wciąż łatwo cię rozpoznać. Chwila. Dlaczego właściwie wyglądasz starzej?
Dziewczyna westchnęła i przekręciła się na krześle, przy okazji ocierając się nogą o moje udo.
-To dłuższa historia. Takie historie są niebezpieczne.- Powiedziała, przyglądając mi się spod długich rzęs.- Bardziej chciałabym wiedzieć co ty tutaj robisz.
-Nie twój interes- powoli zacząłem tracić cierpliwość.- ale jeśli się boisz, że zdradzę im gdzie jesteś, możesz być spokojna. Jestem takim samym zbiegiem jak ty.
-Zaintrygowałeś mnie...- Zamrugała.- Chodź ze mną. tutaj ściany mają uszy.- Spojrzała na barmana, który od jakiegoś czasu przyglądał się nam zza blatu, udając że z wielką pasją czyści kieliszki.
-Niech będzie.- Przechyliłem szklankę, wypijając ostatni łyk whisky i ruszyłem za brunetką w stronę drzwi, przy okazji jeszcze raz lustrując cały jej strój.
-Czuję, że się na mnie gapisz, Ren.- Powiedziała, rzucając mi rozbawione spojrzenie przez ramię.
-To dobrze, nie jesteś jednak całkowitym beztalenciem jeśli chodzi o telepatię.- Stwierdziłem.- Od kiedy stylizujesz się na ekskluzywną prostytutkę?- Spytałem kąśliwie, kiedy znaleźliśmy się na chłodniejszym, nocnym powietrzu przed barem.
-Odkąd zostałam nią dwa lata temu.- Powiedziała, nawet bez grama wstydu w głosie.
O kurwa. - Tylko dzięki tej pracy miałam co jeść i gdzie mieszkać.
-Bycie dziwką nazywasz pracą?!- Wykrztusiłem, czując się, jakby ktoś właśnie dał mi w twarz.
-Wolałam to pierwsze określenie, ale to nie twoja sprawa, Ren.- wzruszyła ramionami ze znudzeniem.- Nie o tym mieliśmy rozmawiać.
Rzuciłem jej mordercze spojrzenie i bez słowa ruszyłem w kierunku, który wyznaczyła z niesmakiem w ustach po informacji, którą mi zaserwowała.
(Sasha, skończ to szybko, bo muszę biec do Sol xD I wybaczcie długość)
I tak było za przyjemnie jak na moje standardy.
Kiedy zacząłem na poważnie zastanawiać się nad karierą alkoholika, obok dosiadła się smukła brunetka z oczami koloru rtęci.
-Rennier Foster w Las Vegas. - Odezwała się z nutą niepewności w melodyjnym głosie. Nikt nie miał takiego głosu. Zmrużyłem oczy. Wiedziałem kim jest. Wiedziałem, że nie powinniśmy się spotkać i wiedziałem, że nie powinniśmy rozmawiać.
Ale kogo obchodzi to, co "powinniśmy".
Spojrzałem dziewczynie w oczy, pakując w swój wzrok tyle chłodu, ile potrafiłem w odpowiedzi na delikatny uśmiech, który wykwitł na jej czerwonych ustach. Właściwie to nigdy jeszcze jej takiej nie widziałem. W obcisłych ciuchach odsłaniających wszystko, co tylko się dało, starannie ułożonych włosach i cholernie wysokich butach.
-Sasha.- Odpowiedziałem, przy unosząc szklankę z alkoholem na znak toastu.- Wiedziałem, że dasz sobie radę.
-Wiedziałeś, że żyję?- W jej szarych oczach przemknęło zaskoczenie.
Czy to możliwe, żeby te wszystkie lata w ludzkim świecie odebrały jej kawałek mózgu?
Wzruszyłem tylko ramionami, nawet nie próbując się domyślać co robiła przez jakieś trzy lata, będąc jedną z "czołowych poszukiwanych" przez Radę.
-Nigdy nie słyszałem o twojej egzekucji, co równało się temu, że albo musiałaś przeżyć ucieczkę, albo umrzeć gdzieś nie z rąk Rady. Wolałem wierzyć w tą pierwszą wersję.- Wyjaśniłem, zaskoczony odkryciem faktu, że chyba naprawdę bardziej zależało mi na tym, że Sasha przeżyła ucieczkę niż została rozszarpana na kawałki przez Łowców.
-Cóż... Na początku było ciężko, ale teraz, kiedy się już tak bardzo ukrywać, życie jest o wiele przyjemniejsze.- Powiedziała.
Powoli przetrawiłem w myślach to, co właśnie powiedziała.
Musiał istnieć sposób, który pozwoliłby nam na całkowite zerwanie więzów z Radą... Tylko dzięki więzom krwi, które przekazali nam przodkowie, byliśmy w jakimś stopniu połączeni z Alexiusem - głównym organizmem Arkadii. Sasha od kilku lat była bezskutecznie poszukiwana, a jednak najwyraźniej nie miała zbyt wielkich problemów z ukrywaniem się. Wręcz przeciwnie. Zachowywała się tak, jakby była w większej mierze bezpieczna. Pytanie tylko CO ZROBIŁA, żeby tak było.
-Co masz na myśli, mówiąc, że już nie musisz się tak bardzo ukrywać?- Uniosłem brew i zmierzyłem ją wzrokiem. - Co prawda wyglądasz starzej niż powinnaś, ale wciąż łatwo cię rozpoznać. Chwila. Dlaczego właściwie wyglądasz starzej?
Dziewczyna westchnęła i przekręciła się na krześle, przy okazji ocierając się nogą o moje udo.
-To dłuższa historia. Takie historie są niebezpieczne.- Powiedziała, przyglądając mi się spod długich rzęs.- Bardziej chciałabym wiedzieć co ty tutaj robisz.
-Nie twój interes- powoli zacząłem tracić cierpliwość.- ale jeśli się boisz, że zdradzę im gdzie jesteś, możesz być spokojna. Jestem takim samym zbiegiem jak ty.
-Zaintrygowałeś mnie...- Zamrugała.- Chodź ze mną. tutaj ściany mają uszy.- Spojrzała na barmana, który od jakiegoś czasu przyglądał się nam zza blatu, udając że z wielką pasją czyści kieliszki.
-Niech będzie.- Przechyliłem szklankę, wypijając ostatni łyk whisky i ruszyłem za brunetką w stronę drzwi, przy okazji jeszcze raz lustrując cały jej strój.
-Czuję, że się na mnie gapisz, Ren.- Powiedziała, rzucając mi rozbawione spojrzenie przez ramię.
-To dobrze, nie jesteś jednak całkowitym beztalenciem jeśli chodzi o telepatię.- Stwierdziłem.- Od kiedy stylizujesz się na ekskluzywną prostytutkę?- Spytałem kąśliwie, kiedy znaleźliśmy się na chłodniejszym, nocnym powietrzu przed barem.
-Odkąd zostałam nią dwa lata temu.- Powiedziała, nawet bez grama wstydu w głosie.
O kurwa. - Tylko dzięki tej pracy miałam co jeść i gdzie mieszkać.
-Bycie dziwką nazywasz pracą?!- Wykrztusiłem, czując się, jakby ktoś właśnie dał mi w twarz.
-Wolałam to pierwsze określenie, ale to nie twoja sprawa, Ren.- wzruszyła ramionami ze znudzeniem.- Nie o tym mieliśmy rozmawiać.
Rzuciłem jej mordercze spojrzenie i bez słowa ruszyłem w kierunku, który wyznaczyła z niesmakiem w ustach po informacji, którą mi zaserwowała.
*
-Nie mam ochoty na twoje gierki- warknąłem, kiedy Sasha któryś raz z rzędu zaproponowała mi coś do picia.- Miałaś powiedzieć co takiego zmieniło się od czasu twojej ucieczki, że nie boisz się już Rady.
-A ty miałeś mi powiedzieć co robisz w Las Vegas.- odparowała i usiadła w fotelu naprzeciwko z kubkiem parującej kawy w dłoni.- Więc czekam.
Zacisnąłem zęby, próbując jakoś zamaskować swoje zniecierpliwienie.
-Ładne mieszkanie. Rozumiem, że kupione za ciężko zarobione pieniądze?- Posłałem jej sarkastyczny uśmiech, rozglądając się po gustownie urządzonym wnętrzu.
-Czekam.- Zignorowała moje pytanie słodkim uśmiechem i upiła łyk kawy.
-Dobra.- Mruknąłem, zrezygnowany.- Rok temu Alexius przydzielił nam zadanie zasiedlenia Niemych Gór, chciał powiększyć zasięg samej Arkadii. Razem z Faith, Mac'iem i Ice'm mieliśmy utworzyć watahy i zebrać nowych. Sprawy potoczyły się dość... niekorzystnie. Prawo Rady przestało nam odpowiadać i zbuntowaliśmy się. Zaczęło się od drobiazgów, potem kilku nowych zabiło Zwiadowców, czym dosłownie postawili na nas wszystkich krzyżyk. Nie mieliśmy wyjścia, zaczęliśmy walczyć o odrębność, kiedy nie udało się zatuszować całej sprawy. Między Niemymi Górami a Arkadią wybuchła mała wojna, którą... wygraliśmy- można tak powiedzieć. Ale nie mogliśmy tam zostać. Znaleźliśmy sojuszników. Bogaty wampirzy ród wywodzący się z Chicago. Mieszkamy z nimi tutaj i ukrywamy się.- Opowiedziałem w skrócie.
Sasha nie wyglądała na specjalnie zaskoczoną. Spodziewałem się pytań w stylu "Jak do tego dokładnie doszło?" i innych banałów, podczas gdy ta całkowicie zbiła mnie z tropu.
-Ożeniłeś się z Faith?
-Nie.-Powiedziałem, marszcząc czoło.
-Wiedziałam, że nigdy do tego nie dojdzie.- Mruknęła bardziej do siebie niż do mnie.- A co z Macabre? On też zbuntował się przeciwko ojcu?
Przez chwilę nie wiedziałem co powiedzieć. Przed oczami mignęło mi bolesne wspomnienie śmierci przyjaciela. Skrzywiłem się, odwracając wzrok od jej taksujących szarych oczu.
-Mac od roku nie żyje.- Wykrztusiłem z siebie głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji.
Dziewczyna patrzyła na mnie chwilę, a potem pokręciła głową i nakryła usta dłonią.
-Alexius zawsze był potworem.- Odezwała się wreszcie.- Nie miałam pojęcia, że przeżyliście coś takiego... To...
-To przeszłość - Przerwałem jej. -A my musimy walczyć o przyszłość. Wiem, że znasz sposób, żeby pozbyć się więzi. Tutaj nie chodzi już tylko o nasze pokolenie, Sasha.
-O czym ty mówisz?- Zmrużyła oczy.- Co jeszcze przede mną ukrywasz, Ren? Co jeszcze się wydarzyło?
-Nie ożeniłem się z Faith, ale jest ktoś, kto stanowi teraz cały mój świat. Sol i moje dziecko.
-Rozumiem, że Sol jest twoją żoną i matką dziecka, o którym mówisz.
-Matką dziecka.- Poprawiłem ją.- A żoną zostanie, kiedy będziemy bezpieczni.
Oczy Sashy utknęły w niewidzialnym punkcie za oknem.
-Ilu was jest?
-Wielu.
-Nie każdy będzie potrafił zrobić to, co ci teraz powiem, a im więcej osób będzie o tym wiedzieć, tym gorzej dla was, Ren.- westchnęła.- Ale owszem, jest sposób na to, żeby odciąć się od Rady. BARDZO nieprzyjemny.- Dodała z naciskiem.
-To nie ma znaczenia.
-Masz rację. Obiecaj mi tylko, że zachowasz to wszystko dla siebie i swojej rodziny. Innym nie można ufać. Nie w tej sprawie. W innym wypadku wszyscy możemy skończyć jako trupy wiszące żałośnie pod sufitem piwnicy Głównego Gmachu... Słowa są niebezpieczne. Przynajmniej tego się nauczyłam.
Mnie pasuje ;) Ale fakt, dobrze by było, żeby ktoś coś zrobił z Sol lub żeby sama ze sobą coś zrobiła ;p Ewentualnie Ivo albo Nezi i, o ile dobrze pamiętam, Anna.
OdpowiedzUsuńJa bardzo chętnie coś z Nią zrobię ^.^
UsuńCzekam Kochanie ;* xd / Sol.
OdpowiedzUsuńJakie ciekawe rzeczy sie dowiaduje... fajne opo Reniu :))
OdpowiedzUsuńAahahhahahahahahahahah! RENIU! Ren, już wiesz jak będę cię nazywał do końca twoich dni ;D
UsuńMac to ty? XD
UsuńNominowałam Cię do LBA <33 Po szczegóły zapraszam do mnie i miłej zabawy :) http://inna-historia-stefana.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń