czwartek, 20 sierpnia 2015

Od Julie

Po zakończonej rozmowie z Alfą wyszłam z domu, by się przewietrzyć i wpaść do willi po rzeczy. Mogłam się teleportować, ale spacer dobrze mi zrobi.
Szłam ze wzrokiem wbitym w ziemię, ręce trzymałam w kieszeniach lekkiej kurtki moro. Łańcuch przy spodniach pobrzękiwał cicho, a buty uderzały równomiernie o chodnik. Normalna nastolatka z problemami. Akurat do mnie słowo normalna nie pasuje, tak samo do moich problemów. Jaki normalny nastolatek dowiaduje się, że jest eksperymentem? Chyba żaden. Podsumowując jestem nienormalną nastolatką z nienormalnymi problemami. Teraz pasuje. Usłyszałam jak pewna para kłóci się, gdzie pójdą do klubu. Przede mną szła nastolatka w ciąży. To są prawdziwe problemy. Czemu ja nie mogę takich mieć, co? Czemu nie mogę być normalna?
Stwierdziłam, że jak już dojdę do willi, poćwiczę sobie strzelanie z łuku. Zawsze mnie to uspokajało, a teraz spokój jest mi potrzebny. Z miejscem nie będzie problemu bo pod domem mamy salę treningową z oszkloną ścianą wychodzącą na basen. Dokładnie jest to lustro weneckie, odporne na strzały z broni palnej. Sala jest wyciszona, także nie słychać nic u góry, w domu. Wyposażenie jest najlepsze jakie mogło być. Łuki sportowe, miecze, małe toporki, sztylety, broń palna, nunczako wszelkiego rodzaju i wiele innych rzeczy, których nazw nie znam.
                                                                                ***
Przebrałam się w strój do ćwiczeń, przypięłam pas ze sztyletem i wyjęłam wodę z mini lodówki mieszczącej się w szatni. Wybrałam pierwszą lepszą płytę i włączyłam odtwarzacz. Z głośników poleciały pierwsze takty "It’s my life". Podeszłam do ściany z łukami i wybrałam zwykły drewniany. Kołczan ze strzałami wisiał zaraz obok.
Strzały były celne, pare razy trafiłam w środek. Wyjełam ostatnią strzałe i naciągnęłam cięciwę. Gdy już miałam strzelać przy drzwiach coś się poruszyło. Obróciłam się i wypuściłam strzałe. Utkwiła w ścianie bardzo blisko głowy chłopaka, który jak mniemam, włamał się do domu. Był starszy ode mnie. Miał może 17-18 lat. Brązowe włosy opadały mu na ciemne oczy. Był przystojny, nie powiem że nie.
- Kim jesteś?
- Piękne przywitanie. – uśmiechnął się wrednie- Na razie nie musisz tego wiedzieć.- Oj wkurzyłeś mnie chłopie, wkurzyłeś. Przewiesiłam łuk przez ramię, wyjęłam sztylet z pasa i w dwóch krokach znalazłam się przy chłopaku. Przystawiłam mu czubek sztyletu do gardła.
- Gadaj kim jesteś i po co przyszedłeś, bo moja cierpliwość nie jest za duża.- docisnęłam sztylet trochę mocniej.
- Właśnie widzę jaka niecierpliwa jesteś. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
- Wiesz, wtargnąłeś do mojego domu, wszedłeś do pokoju, do którego tylko ja mam dostęp i prawie dostałeś strzałą w łeb. Nie uważasz, że to jednak jest już ten czas?
- Nie, nie uważam Julietto.- uśmiechnął się z wyższością. A to gad jeden. Znał moje imie.
- Skąd znasz moje imię?- syknęłam
- Mam dobrego informatora.
- A ten informator to?- wbiłam mu sztylet trochę głębiej. Mała strużka krwi pociekła mu po szyi.
- I tak go nie znasz.
- Skąd wiesz kogo ja znam?
- No niby nie wiem, ale jak nie znasz nawet ludzi z twojego gatunku, to trudno żebyś znała z innego.
- Co masz na myśli mówiąc ‘’mój gatunek”?- zmrużyłam oczy i popatrzyłam się w te jego ciemne tęczówki.
- Hybrydy. Mieszańce.
- Skąd…?
- Czuć to. Widać, że jesteś młodym wilkiem, skoro tego nie wiesz. – powoli zdjęłam sztylet z jego gardła i włożyłam do pochwy przy pasie.
- Czego chcesz?
- Porozmawiać.
- Ugh… Dobra, chodź do salonu. Ale bez numerów, bo to się dla ciebie źle skończy. Aha, nie mów do mnie Julietta tylko Julie. Nie lubie tego imienia.
- Shazzi
- Słucham?
- Mów mi Shazzi.


(Shazzi?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz