wtorek, 31 grudnia 2013

(Wataha Ziemi) od Nivry

To wszystko było jak sen. Trudny do zrozumienia sen. Samo przybycie tutaj, błądzenie po Niemych Górach, wreszcie odnalezienie Fai - jedynej znanej mi tu osoby, rozmowa i miłe przyjęcie przez Rena... Właśnie, on zachowywał się dziwnie. Był miły i uprzejmy, to prawda, ale coś w jego zachowaniu nie dawało mi spokoju. Nie ufałabym mu ani na chwilę. Co innego Faith - przyjaciółka z dawnych lat, zawsze zdecydowana i szczera. Jak dobrze, że wtedy ją poznałam, z pewnością teraz czułabym się niezwykle samotna... Potrząsnęłam głową. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Faith: - Cieszę się, że przyjechałaś. - Ja też. - Odpowiedziałam cicho. Zaczęłam przeczesywać dłonią włosy, jak zawsze, gdy nie wiedziałam co powiedzieć. Zapadła krępująca cisza. Przez chwilę nie było słychać nic prócz skrzypiącego nam pod nogami śniegu. - Nie przeszkadza wam to, że przyjechałam wcześniej? - Zapytałam trochę bez sensu, bo przecież Faith dawno już odpowiedziała mi na to pytanie. - Nie, no skąd. To nawet lepiej. Wcześniej się przyzwyczaisz do nowego rytmu życia, zobaczysz swoje terytorium. Jutro cię tam zaprowadzę. Dziś jest już późno, a ty pewnie jesteś zmęczona podróżą. - Troszkę. - Nieśmiało popatrzyłam na nią i szepnęłam: - Jesteś dla mnie teraz jak siostra, wiesz? Uśmiechnęła się. Nagle zmarszczyła czoło, jakby coś sobie przypomniała. - A Irtea? Nie chciała z tobą przyjechać?... Wiedziałam, ze to pytanie musi kiedyś paść. Westchnęłam. Myśl o siostrze wprawiła mnie w złość. Przypomniał mi się jej ironiczny uśmiech, i jej zachowanie jakby była jakąś starą ciotką udzielającą nagany małemu dziecku. Przeszły mi przez myśl wszystkie bale i przyjęcia, na które była zapraszana razem ze mną choć była przecież ode mnie młodsza, i to jak na każdym z nich zachowywała się jakby była jakąś wielką gwiazdą, jak zbywała moje słowa krótkim: "ach tak?" i mnóstwo innych rzeczy którymi doprowadzała mnie do szału. Ciężko było utrzymać mi ten sam spokój na twarzy, z pewną trudnością odpowiedziałam obojętnie: - To skomplikowane. Nadal czułam na sobie jej badawcze spojrzenie, więc wybuchnęłam: - Nie, nie chciała! I co mnie to obchodzi?! Przez ostatnie kilka lat wszystko się zmieniło! Prawie nie utrzymywałyśmy ze sobą kontaktu! Gwałtownie zaczerpnęłam tchu. Dodałam cicho: - Ona ma swoje życie, a ja swoje, rozumiesz? - Nawet nie wiesz, jak dobrze to rozumiem... - Odezwała się swoim spokojnym, melodyjnym głosem. - Ale tutaj wszystko będzie inaczej, zobaczysz. TU jest nasz dom... - Niedbale wskazała ręką zasypany śniegiem horyzont. Miała rację - tu wszystko było magiczne. - Lepiej już wracajmy - odezwała się łagodnie. Spojrzałam na nią z wdzięcznością. - Taaak. Zrobiło się trochę zimno - dodałam chowając twarz w ciepły płaszcz. - Ren pewnie na nas czeka - odezwała się Faith, jakby wogóle nie zwracając uwagi na moje słowa. Popatrzyła na mnie uważnie i zmarszczyła brwi. Z jej twarzy znikło zwykłe opanowanie i spokój. Trwało to jednak tylko krótką chwilę, zaraz bowiem zbyła swoje zachowanie dziwnym śmiechem. Nie miałam czasu żeby zastanowić się nad niezwykłą zmianą, która w niej zaszła, bowiem Faith wyprzedziła mnie, tak że chcąc jej dotrzymać kroku, musiałam prawie biec zanurzając się co chwila w miękkim śniegu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz