Szliśmy
dosyć długo. W końcu dotarliśmy do wielkiej jaskini w której zebrały się chyba
wszystkie wilki z Niemych Gór. Patrzyłam na wszystko z zachwytem. Oczywiście
nie przepuściłam okazji i wdarłam się do paru umysłów dzięki czemu poznałam
całą hierarchie. Czarnowłosy chłopak, na oko osiemnastoletni był chyba
przywódcą ich wszystkich. Obok niego stała piękna dziewczyna i jakiś chłopak,
który był chyba jej bratem. Było dosyć głośno, chyba trafiliśmy na jakąś
naradę.
- My tu
możemy być? Bo zdaje mi się, że trafiliśmy na jaką naradę. – spytałam z
niepokojem mojego przewodnika. Devon popatrzył na mnie jak na osobę niespełna
rozumu
-
Oczywiście że tu możemy być. Sorry młoda, wzywają mnie. – to powiedziawszy
zniknął w tłumie.
***
Nie
wiedziałam co ze sobą zrobić, więc usiadłam po ścianą i czekałam na rozwój
wydarzeń. Chwilę potem z jaskini wybiegł czarnowłosy chłopak z innymi którzy
tam stali. Zauważyłam także Devona, ale on biegł za nimi. Jako iż jestem
jeszcze tak naprawdę dzieckiem, zaczęło mi się strasznie nudzić. Stwierdziłam,
że pójdę zwiedzać jaskinie a potem poszukam Venus.
Jaskinie
ciągnęły się w nieskończoność. W końcu, wyczerpana usiadłam pod ścianą w jednej
z jaskiń. Po paru długich minutach usłyszałam jakieś hałasy. Zobaczyłam
jakiegoś chłopaka, starszego ode mnie. Wyglądał… dziwnie. Jakby nie wiedział
gdzie jest. Wiedząc iż może mu to zaszkodzić i tak przejrzałam jego myśli.
Zdążyłam tylko zobaczyć jak się nazywa bo chłopak runął na ziemię. Wiedziałam
że się to źle skończy… Zaczęłam panikować że go zabiłam. Podeszłam do niego
sprawdzić czy oddycha. Oddychał, więc go zostawiłam.
***
Spacerowałam
po lesie i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Łaziłam tak na prawdę bez celu.
Ot, żeby zwalczyć nudę. Tylko, że zamiast ją zwalczać, potęgowałam ją jeszcze
bardziej. Strasznie męczyła mnie sprawa tego chłopaka z jaskini... Nezumi...
dziwne imię... Gdy tak sobie rozmyślałam przyszła do mnie telepatyczna
wiadomość.
~Mała, zbieraj się. Jedziemy.
~Co? Gdzie? Przecież dopiero tu przyszłam...
~Nie marudź, tylko chodź.
~Dobra, idę. Dopiero przyszłam, a już się muszę zbierać. No cóż, takie życie...
Cholera jasna mać! Zapomniałam o Venus....
~Mała, zbieraj się. Jedziemy.
~Co? Gdzie? Przecież dopiero tu przyszłam...
~Nie marudź, tylko chodź.
~Dobra, idę. Dopiero przyszłam, a już się muszę zbierać. No cóż, takie życie...
Cholera jasna mać! Zapomniałam o Venus....
Znalazłam
ją bez problemu, pasła się na wielkiej łące w środku lasu.
Chodź, musimy iść. Przekazałam jej telepatycznie.
Chodź, musimy iść. Przekazałam jej telepatycznie.
***
Słuchałam,
a właściwie czytałam w myślach "szefa", jak i gdzie się przenosimy.
Las Vegas, niezbyt miłe wspomnienia związane z matką, ale cóż. Po tych ich
planach, stwierdziłam, że Venus zostanie tutaj. Nie chcę jej narażać na taki
stres. Po cichu wyszłam z jaskini i z ciężkim sercem podeszłam do Venus. Z
trudem wstrzymywałam łzy.
-
Przepraszam. Musze cię zostawić. Jest mi ciężko, ale nie chce cię narażać. Poza
tym, tu masz dużo miejsca- lekko się uśmiechnęłam, pocałowałam klacz w chrapy i
odeszłam.
co się stało z tym postem? ~Anna
OdpowiedzUsuńWłaśnie nie wiadomo xD
Usuńhaha XD ciekawe
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNawet kursywa poszła się paść :") Płaczę :"") I te spacje xD
OdpowiedzUsuńBo to NIE JA to sprawdzałam...-.- Już naprawiam.
OdpowiedzUsuńJednak nie ma bata. Julie, najlepiej jakby dało się to przesłać jeszcze raz tylko w formacie Worda lub pdf np, a nie mailem.....
UsuńSprawdź gg :)
Usuń