wtorek, 26 maja 2015

(Wataha Wody) od Ivalio

 Wpatrzyłem się z pragnieniem na nagiego Nezumi’ego, stojącego pod kaskadami lśniącej wody, spadającego z dziury w suficie groty. Mogłem sobie porównywać moje fantazje z rzeczywistością i zdecydowanie okazywało się, że mój chłopak jest o wiele przystojniejszy niż zapamiętałem.
 Bezwiednie zsunąłem z siebie ubrania i podszedłem do niego od tyłu. Raczej nie dbałem o to, czy poruszam się bezszelestnie. I tak wszelkie odgłosy zagłuszał wodospad. Wtuliłem się w niego, przejeżdżając nosem po jego szyi. Uśmiechnąłem się z czułością, gdy ten z zaskoczenia lekko podskoczył. W pierwszym odruchu chciał mnie odepchnąć, lecz uspokoił się, gdy mnie zobaczył.
- Ivo! Nie rób tak, bo na zawał padnę! Przecież wiesz, że wilka nigdy nie zachodzi się od tyłu. Myślałem, że to jakiś pedofil.- Obrócił się do mnie przodem i ugryzł mnie karcąco w nos. Kolejny czysto wilczy odruch. Gdzieś się błąkał, mój Romeo?
 Pisnąłem po psiemu i spojrzałem na niego uwodzicielsko spod przydługiej grzywki.
- Oj dobra, dobra. Nie wykorzystuj na mnie tego wzroku.- Przyciągnął mnie do siebie, przez co mimo chłodnej wody poczułem gorąco rozchodzące się po moim ciele.- Ivuś, słonko, przeszkadzasz mi w myciu się.- Pogładził mnie po plecach. Przyjemne ciarki przeszły mi wzdłuż kręgosłupa.
- Nie każ mi czekać na ciebie samemu. Nie zostawiaj mnie więcej.- Oparłem czoło na jego ramieniu. Nie przeszkadzało mi to, że woda lała się na chłopaka, a jej rozbryzgi trafiają na moje ciało. Co prawda mogłem zamrozić ten wodospadzik, ale… Wtedy popsułbym ten nawet romantyczny klimat. Tak, był ze mnie pieprzony romantyk. No cóż. Nie sądziłem by Nezi uważał zimno za coś romantycznego, ale cóż. Zwykle o gustach się nie dyskutuje…
- Aż taki teraz niedopieszczony jesteś?- Zaśmiał się i zaczął mi tarmosić włosy, skupiając się przede wszystkim na miejscach za uszami. W jego ramionach robi się ze mnie klucha. Niemęska klucha. Kurde…- Będę to musiał później naprawić.- Wymruczał mi do ucha, co wywołało u mnie falę dreszczy i … podniecenia.
- Chyba nie będziemy mieli na to czasu.- Westchnąłem. Po takim okresie czekania trudno mi było odrzucić tę propozycję. Chętnie poszedłbym z nim do łóżka i oddał rozkoszom, ale… Skoro miałem już Nezumi’ego musiałem zapewnić mu bezpieczeństwo. Jemu i siostrze. Sol była względnie bezpieczna dzięki Renowi i Faith, a mój Nezi będzie bezpieczny w otoczeniu stada.
 Choć nasze stado przez Radę było wewnętrznie rozproszone… Ale to inna sprawa.
- Czasu będziemy mieli od teraz mnóstwo.- Nie zgodził się ze mną Nezi, który zaczął nami lekko kołysać. Pogładziłem w zamyśleniu jego skórę. 
- Mogę cię umyć, jeśli chcesz.- Zaproponowałem, całując jego szyję.
- Akurat o własną higienę wolałbym dzisiaj zadbać sam.- Skrzywił się nieznacznie.- Muszę z siebie zmyć ten cały brud.

* * *

 Plecaki z naszym skromnym dobytkiem leżały koło łóżka. Koniec końców nie pobiegliśmy ze stadem. Skoro Faith i Sol musiały najpierw zahaczyć o tajemnicze miejsce, w którym miała się schować moja siostrzyczka, stwierdziłem, że nie będziemy się śpieszyć z wyjazdem z Niemych Gór. Musieliśmy się sobą nacieszyć. Z resztą powątpiewałem w to, że u wampirów będziemy mieli zapewnioną jako taką prywatność. Więc po co nam pośpiech? Na  spokojnie zamierzaliśmy pojechać do Vegas, znaleźć stado i się znowu do niego przyłączyć. Jeszcze po drodze mieliśmy wytropić moją siostrę. Jak widać nie martwiliśmy się upływem czasu…
 Spojrzałem w stronę Nezi’ego, który właśnie wrócił z groty z wodospadem. Od swojego powrotu miał manię na punkcie mycia się. Nie rozumiałem tego…
- Ivo, już możemy iść.- Rzucił i podniósł z podłogi swój plecak.
- Oke.- Ruszyłem za jego przykładem. Wyszliśmy z kompleksu grot, trzymając się za ręce. Nie musieliśmy zachowywać się dyskretnie, więc pozwalaliśmy sobie na tego typu gesty.- To ruszajmy… Trzeba znaleźć ich zapachy zanim wywietrzeją.
 Nezumi przeciągnął się i sprawnie się przemienił. Z lubością pogładziłem jego miękkie, czarne futro, a następnie sam zmieniłem postać.
 Zaczęliśmy krążyć po okolicy w poszukiwaniu znajomego zapachu. Z lekką nostalgią obchodziłem teren. W końcu złapałem trop.
~Nezi, znalazłem.~ Rzuciłem telepatycznie, a następnie zamachałem ogonem na widok skrzydlatego basiora. Wilk wyszczerzył zęby i pognał za zapachem Sol. Biegłem tuż za nim, zdając się na jego nos. Ja sam skupiałem się na wsłuchiwaniu się w odgłosy lasu i cichym tętencie, który towarzyszył naszemu „galopowi”.
 W pewnym momencie Nezumi zamarł. Poszedłem za jego przykładem.
~Co jest?~ Spytałem zaniepokojony.
~Tu jest ktoś obcy. Ktoś z Rady. Patrz tam po prawej.~
Zgodnie ze wskazówką zlustrowałem otoczenie. Mój wzrok przykuł ruch. Dwa inne wilki przemykały przez las. I… O zgrozo… Szły dokładnie tam, gdzie prowadził zapach Faith.
 Sylwetki obcych szybko zniknęły w gęstwinie. Byli daleko przed nami. W ogóle nie wiedziałem jakim cudem wcześniej nie poczułem ich zapachu.
 Cholera.

( I co dalej, Nezi?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz