piątek, 22 maja 2015

(Wataha Wody) od Ice'a

-Jak sobie wyobrażacie ukrywanie tutaj całego stada wilkołaków? Oni potrzebują lasów, muszą polować, biegać, mieć przestrzeń do przemian. Z tego co do tej pory widzieliśmy nie ma na to najmniejszych szans.- Ren mierzył North'a zimnym spojrzeniem.- To nie tak miało wyglądać.
Dodał z naciskiem.
-My nie sami nie garnęliśmy się do pomocy- prawie że odwarknął wampir. Świetnie się zaczyna... nasza "współpraca".- To wy nas o nią poprosiliście.
-Jeśli wam się coś nie podoba, to tam są drzwi.- Wtrącił się najmłodszy z braci, unosząc brwi.
Ren pokręcił głową ze znużeniem. Prawdopodobnie żałował, że nie możemy ich wszystkich po prostu zabić. Stwierdziłem, że teraz moja kolej.
-Nie chodzi o to, że jesteśmy niezadowoleni.- powiedziałem.- Chcemy tylko wiedzieć czy jest jakiś sposób na to, żebyśmy znaleźli się w miejscu bardziej dostosowanym do naszych potrzeb. To wszystko.-wzruszyłem ramionami.
-Problem w tym, że macie trochę za wysokie wymagania- parsknął West.-Dajcie nam chwilę.
-Organizujemy wam znajomości w Chicago. Jeśli uda nam się coś dla was znaleźć....Nie wiem, może jakiś stary dom, kamienicę, cokolwiek...- na pewno wam o tym powiemy. Musimy pomęczyć się ze sobą tylko do tego czasu.  Specjalnie dla was przeznaczyliśmy zachodnie skrzydło domu. Jakoś będziecie musieli znieść mieszkanie w jednym pokoju w dwie, góra trzy osoby. Na tą chwilę nie jesteśmy w stanie zaproponować niczego lepszego.
-Zostaje jeszcze ogród. Do waszej dyspozycji. Nie sikajcie tylko do basenu- East posłał w naszą stronę złośliwy uśmiech. Ren zacisnął szczęki, wypuszczając głośno powietrze z nosa.
-Przysięgam, że nie wytrzymam i go zabiję, jeśli jeszcze raz się odezwie- wysyczał.
-Uspokój się, Ren.-mruknąłem.- Jestem pewien, że chłopak nie jest aż tak głupi, żeby ryzykować.
Rzuciłem East'owi chłodne spojrzenie, przyłapując go na gapieniu się na Hebi i Hespe siedzące na trj samej kanapie. Teraz zaczął działać na nerwy również mnie.
-Skończmy to zanim wszyscy zaczną się żreć.-North potarł oczy ze zmęczeniem.- Ostatnia rzecz. Przez ten czas kiedy będziecie mieszkać tu z nami, postaramy się przystosować was jakoś do życia w ludzkim świecie o ile będziecie współpracować.
-Proste.- prychnął Devon.
-Jeśli to wszystko i nie macie pytań, Lily zaprowadzi was teraz do waszej gościnnej części domu. Czujcie się jak u siebie. Wszystko jest do waszej dyspozycji.-North wstał, wyglądając jakby wreszcie odczuł ulgę, co mnie niezmiernie rozbawiło.
Złapałem Hebi z rękę, wymieniając z nią długie spojrzenie i pociągnąłem ją za sobą.
-Za mną proszę.- Lily uśmiechnęła się słodko i ruszyła w stronę długiego korytarza po drugiej stronie pomieszczenia.
Uśmiechnąłem się na widok niezadowolonej miny Hebi.
-Może nie będzie aż tak źle, Księżniczko- szepnąłem jej do ucha.- Przynajmniej będziemy cierpieć razem.- I pocałowałem ją w skroń.


2 komentarze:

  1. Wreszcie ruszyliśmy dupy! Brawo dla nas! xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Okey teraz wszyscy wiedzą co i jak więc zabierać się do roboty i pisać ^^ ~ Anna

    OdpowiedzUsuń