piątek, 1 maja 2015

od Anny

Siedzieliśmy w salonie. West pojechał po pieski, a my czekaliśmy wygonie w domu. Ze znudzeniem słuchałam opowieści East'a o jego życiu na ulicy. Ne wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.
-Z czego się śmiejesz, Anna?- Cassie która siedziała obok mnie na kanapie, popatrzyła na mnie jak na nienormalną,tak samo jak reszta osób w pokoju.
-Nie chce mi się wierzyć, że ten mały chłoptaś wytrwał na ulicy piętnaście lat. Ja zabiłabym go po pięciu minutach.
East spojrzał na mnie spode łba.
-A niby co taka rozpieszczona panienka jak ty może wiedzieć o ulicy?- W jego wzroku dostrzegłam wyzwanie. Niestety nie mogłam go przyjąć.
Czułam że zaraz stracę kontrolę...
Nie mogłam do tego dopuścić. Nie mogli dowiedzieć się kim byłam przed tym, kiedy z nimi zamieszkałam. Taką obietnicę złożyłam rodzicom chłopaków, kiedy się wprowadzałam.
- Tak. Masz rację, co ktoś taki jak ja mógłby wiedzieć.- momentalnie poczułam na sobie wzrok wszystkich obecnych. Wstając z kanapy spojrzałam na East'a który wydawał się uwierzyć w moją odpowiedź. On naprawdę nic o mnie nie wie. 
Reszta chyba spodziewała się, że rzucę się na chłopaka, mimo że do dziś nie wiedzieli nic o mojej przeszłości oprócz tego, że straciłam rodziców.
Przed drzwiami, które miały mnie uwolnić od wzroku wszystkich domowników zatrzymał mnie North.
W przeciwieństwie do reszty jego ciężko było oszukać.
Spojrzałam mu w oczy znacząco, dając mu do zrozumienia, że przy wszystkich nic mu nie powiem.
Weszłam do swojego pokoju, a raczej pokoju South'a . I rzuciłam się na łóżko. Usłyszałam tylko jak ktoś puka do drzwi. 
-Jeśli chcesz zginąć to wchodź śmiało, a jak nie... to lepiej się nie zbliżaj - krzyknęłam obojętnie.
Drzwi się otworzyły, a w nich stanęła Cassie. Chyba tylko ją mogłam w tamtej chwili znieść.
-Hej, Cessie. Wejdź... Dla ciebie zrobię wyjątek i podaruję ci życie.- Uśmiechnęłam się do niej i poklepałam miejsce na łóżku obok siebie. 
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i usiadła obok.
-Wiesz że jesteś pierwszą dziewczyną, której pozwalam wchodzić do tego pokoju?- popatrzyłam na nią poważnie.
-Czuję się wyróżniona.- zaśmiała się.
-To dobrze - ja też zaczęłam się śmiać.
-Anna, nie przejmuj się tym, co mówi East. Nie jesteś rozpuszczona, on nic o tobie nie wie... Nie było go kilkanaście lat, a teraz ma najwięcej do powiedzenia. Moim zdaniem chce po prostu pokazać, że stale się tutaj liczy jako jeden z braci.
-Cassie, ja się nim nie przejmuje.
-Więc czemu mu nie przywaliłaś? To nie było zachowanie Anny. 
-Cessie, słuchaj może kiedyś ci powiem czemu tak zareagowałam, ale nie teraz...- Po jej minie wnioskowałam, że jest zawiedziona.- Ale dzięki, że jesteś. Naprawdę uwielbiam z tobą gadać. Nie pasujesz do świata ludzi.
Nagle poczułam wilkołaczy smród. Zatkałam nos z niesmakiem. 
-Pieski już są. Może któryś zechce żebyś pogłaskała go za uchem?- Jeszcze bardziej obrzydliwy smród poczułam, kiedy weszłam do salonu pełnego wilkołaków. Było ich więcej niż wcześniej. Co nie zmienia faktu, że nie zauważyłam Ivalio. Może nie żyje? 
-Witajcie pieski w naszych mało skromnych progach.-Powiedziałam szeroko rozkładając ręce tak, jak bym chciała ciepło ich powitać.- Prosimy o nie załatwianie swoich spraw na dywanach i trawnikach. 
Parę dzikich oczu spojrzało na mnie z urazą.
-Anna!- Lili popatrzyła na mnie karcąco. 
-Dobra, dobra... nie mogę sobie zażartować? 
Widziałam kilka spojrzeń w stronę Cessie, pewnie zastanawiali się co tu robi człowiek. 
West gadał coś o powadze, ukrywania ich natury i przystosowaniu się do ludzkiego świata. 
Starałam się nie oddychać przez nos, bo ich smród był zabójczy.
Wzięłam kieliszek czerwonego wina i usiadłam na kanapie wsłuchując się w rozmowę chłopaków z wilkami. 
Ciekawe ile rzeczy się spieprzy przez ich przyjazd...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz