piątek, 1 maja 2015

(Wataha Wody) od Ivalio

Opuściłem zatłoczoną jaskinię. Mam gdzieś to, co się dzieje. Nie ma szans bym odnalazł się w takim tłumie ludzi. Nie moje klimaty. Skoro przez większość życia byłem trzymany osobno, gdyż nie panuję ani nad sobą, ani nad swoją mocą. Jeśli już kogoś poznaję to dana osoba znika, a po powrocie nie potrafię "inteligentnie" z nią porozmawiać. Takie życie...
 Zagłębiałem się w chłodne korytarze. Moja rezygnacja objawiała się w dziwnym stanie rozluźnienia, nie poświęcaniu uwagi zewnętrznym bodźcom, które zwyczajnie ignorowałem. Utkwiłem wzrok w swoich butach. Były dość mocno zniszczone. Zdarte podeszwy od nadmiaru biegania, brudne, w niektórych miejscach niemal kompletnie przedarte. Spodnie prezentowały się trochę lepiej, ale także widać było na nich ślady długiego użytkowania. Tak samo T-shirt... Uświadomiło mi to jak bardzo nie jesteśmy przystosowani do życia wśród ludzi. Przecież w mieście... Będziemy uwięzieni. A przynajmniej ja będę.
 Westchnąłem i wszedłem do mojego pokoju.
 Przyjemny chłodek, w którym mój oddech zmieniał się w parę. Pewnie takie klimaty jeszcze dodatkowo zniechęcały do odwiedzin. Przesunąłem językiem po spierzchniętych ustach i przesunąłem wzrokiem po pomieszczeniu.
 Moje lodowe królestwo.
 Jak ja bym przeżył bez możliwości wytworzenia sobie własnego mikroklimatu?
 Las Vegas? Ja bym się tam roztopił... Dobrze, że nie zamierzam jak na razie nigdzie jechać.
 Zmrużyłem oczy dopiero teraz dostrzegając męską sylwetkę rozwaloną na moim łóżku. Wstrzymałem oddech, czując wzrastające napięcie, rozbudzającą się nadzieję.
- N-nezi?- Wystarczyło kilka długich kroków bym znalazł się tuż obok ciemnowłosego. Dziwnie pozbawiony sił usiadłem tuż obok niego. Wplotłem drżącą dłoń w jego włosy. Niepewny uśmiech powoli wykwitnął na mojej twarzy. Pochyliłem się, przykładając czoło do jego głowy. Po chwili ostrożnie otoczyłem go ramionami.
- Gdzieś ty był... Boże.- Zamknąłem oczy, czując to cudowne uczucie ulgi. Ułożyłem go sobie na kolanach, opierając sobie jego głowę na ramieniu. Nie mogłem przestać go dotykać. Wiedziałem, że w ten sposób wychładzam jego ciało, ale nie mogłem się powstrzymać.
 Wpatrywałem się jak zahipnotyzowany w jego bielejącą twarz i zsiniałe wargi. Musiało mu być przeraźliwie zimno. Zaczął się lekko trząść. Nie chciałem go puszczać, ale nie mogło to sprawić, że go zabiję. Zgarnąłem z łóżka kołdrę i go nią otuliłem.
 Chłopak wymamrotał coś, jęknął, zmarszczył nos i w końcu podniósł powieki. Jego wzrok się na mnie skupił i... Nezumi skamieniał.
- No hej.- Uśmiechnąłem się czule.
- Ivo.- Jego twarz pojaśniała i przykuł mnie do łóżka, zamykając w żelaznym uścisku. Z jego piersi wydobył się śmiech. Chyba był w szoku. Dziwna sytuacja.
- Co się z tobą działo, kochanie?- Uniosłem się na łokciach, wpatrując się w jego piękną twarz. Przesunąłem palcami po jego wargach. Poprawiłem kołdrę, która się z niego trochę zsunęła.- Nie masz pojęcia ile cię ominęło. Będziesz mi musiał to wszystko powiedzieć.- Pstryknąłem go w nos.
- Jesteś na mnie zły?- Spytał trochę niepewnie, przechylając w ten charakterystyczny, zwierzęcy sposób głowę na bok. Ciekawe przez jak długi czas był wilkiem...
- Może trochę, ale najważniejsze jest to, że już wróciłeś.- Przygarnąłem go do siebie, zamykając oczy. Skupiłem się na jego przyjemnym zapachu, nie przejmując się tym, że jego nieogarnięte włosy łaskoczą mój nos przy każdym wdechu.- To opowiadaj dlaczego cię nie było...

( Nezi? )


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz