wtorek, 26 maja 2015

(Wataha Wody) od Ice'a

-Kim jesteś?- Hespe zmrużyła oczy, próbując dostrzeć coś w ciemności.
-To tylko ja, nie denerwuj się...- Usiadłem obok, pozwalając, żeby światło księżyca padało na moją twarz.- Słyszałem jak śpiewasz.
-Oh, to była piosenka z mojego dzieciństwa... Nie wiem dlaczego przyszła mi do głowy.
Przyjrzałem się jej uważnie. Była dziś inna. Bardziej oddalona od świata. W jej zmęczonych oczach odbijały się pojedyncze światełka widoczne na tle ciemnego nieba.
-Jesteś smutna.- odezwałem się po chwili ciszy.- Stało się coś złego, prawda?
Hespe odwróciła twarz w moją stronę i rzuciła we mnie długim, nieodgadnionym spojrzeniem.
-Tak.- powiedziała w końcu, obejmując się ciaśniej ramionami.
-Jak mogę ci pomóc?- Tylko to pytanie wydawało się na miejscu. Wypytywanie o coś, co sprawia ból nigdy go nie uśmierza.
-Wystarczy, że jesteś.- uśmiechnęła się smutno, sprawiając, że przez moment coś ukłuło mnie w piersi i położyła głowę na moim ramieniu. Oparłem policzek na czubku jej głowy i pogłaskałem ją delikatnie po skroni, próbując dać jej jakiekolwiek poczucie bezpieczeństwa i ciepła. Chociaż przez kilka minut.
-Nie bądź smutna, błagam... Za dużo tutaj już nieszczęścia.-Objąłem ją pocieszająco ramieniem.
Nie miałem pojęcia co się stało, ale jeśli potrzebowała wsparcia, zamierzałem je jej dać.
Hespe była słodka i niewinna. Nie powinna cierpieć z jakiegokolwiek powodu. Ile jeszcze złego musi nas spotkać, żebyśmy byli szczęśliwi?
Wróciłem myślami do Hebi, tak usilnie próbującej mnie przekonać, że wszystko jest w porządku i przymknąłem na chwilę oczy, pozwalając się odprężyć swoim mięśniom. Wszystko przez moment było prostsze. Miarowy oddech Hespe wtulonej w moje ramię, otaczająca nas ciemność i cisza...Nawet wampirzy zapach wydawał się lżejszy i łatwiejszy do zniesienia.
-Masz bardzo kłujący policzek- głos Hespe wyrwał mnie z zamyślenia. Uśmiechnąłem się, rozbawiony jej zafascynowaną miną, kiedy dotykała palcem mojej pokrytej delikatnym zarostem szczęki. Mimo, że z całych sił próbowałem się powstrzymać, wybuchnąłem śmiechem.
-Obiecuje, że rano znów będzie gładki- wykrztusiłem wreszcie.
-Tak też jest dobrze- uśmiechnęła się słodko i pocałowała mnie w podbródek, zatrzymując usta kilka milimetrów dalej od moich o sekundę za długo.
Przez dwa uderzenia serca poczułem do siebie dziwny wstręt, kiedy w głowie pojawił mi się obraz słabej Hebi. dręczonej przez jakąś cholerną chorobę. Chciałem być jak najszybciej przy niej, mieć pewność, że jest bezpieczna i wszystko jest w porządku. Już zbyt wiele przeszła...Jak my wszyscy...
-Powinniśmy iść spać- powiedziałem i podniosłem się z ziemi, pociągając Hespe za sobą.- Obiecaj, że nie będziesz się dziś smucić.
-Obiecuję.- Posłała mi słaby, cholernie nieszczery uśmiech.
-I że następnym razem zaśpiewasz mi tą piękną piosenkę- Odwzajemniłem uśmiech, zdając sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie był tak samo żałosny jak uśmiech Hespe.
-Oczywiście.
-Spróbuj się dziś wyspać. Dobranoc...-powiedziałem, całując ją w policzek i ruszyłem w stronę domu, myśląc tylko o tym jak bardzo pragnę mieć Hebi blisko siebie.
-Dobranoc, Ice...- Głos Hespe rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając w moich myślach kojącą bryzę.

(Hebii?)

2 komentarze:

  1. Moim zdaniem Hespe by się tak nie zachowała... Mimo, że czuje coś do Ice, to po jej opowiadaniach widać, że nie jest tak łatwa w okazywaniu tych uczuć :)tak to... opowiadanie fajne ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozwala mnie to jak Ice i Hebi nigdy nie mogą się na spokojnie zejść. To taka para, która chyba nigdy nie będzie miała spokoju xD

    OdpowiedzUsuń