piątek, 8 sierpnia 2014

(Wataha Wody) od Ice'a

W nocy obudziło mnie dziwne uczucie niepokoju, którego nie potrafiłem wyjaśnić do chwili, gdy z mojej głowie odezwał się głos siostry:
~Ice...Stało się coś strasznego.
Nawet ja- z moim beztalenciem do telepatii- potrafiłem wyczuć falę bólu i żalu, której nawet nie próbowała tamować. 
~Co? Nic ci nie jest? Gdzie w ogóle jesteś?- Uniosłem się trochę na łokciu, uważając, żeby nie obudzić Hebi i zacząłem powoli zsuwać się z łóżka.
~Musimy porozmawiać, Ice...- Byłem prawie pewien, że załamał się jej telepatyczny głos.~Proszę, spotkajmy się przy Wodospadzie Watahy Wody. Będę tam na ciebie czekać.
~Dobrze.
Połączenie zostało zerwane. Zamrugałem kilka razy, zaskoczony. 
Co strasznego wytrąciło z równowagi moją zawsze opanowaną, zimnokrwistą siostrę? Co było na tyle ważne, że musiała powiedzieć mi o tym w samym środku nocy i specjalnie przybywać w tym celu do Niemych Gór?
Co prawda wiedziałem, że razem z Hoax'em i kilkoma wampirami z Las Vegas pomagała uratować Sol, ale byłem pewien, że wróciła z nimi do miasta od razu po całej akcji...
Miałem tylko nadzieję, że jest cała i zdrowa, mimo że nie dała mi wyraźnie do zrozumienia, że wszystko jest w porządku. 
Nie chciałem zostawiać Hebi samej, ale nie miałem wyjścia. Założyłem buty najciszej jak mogłem i wyszedłem, upewniając się jeszcze, że dziewczyna dalej śpi. Sporo przeżyła i nie powinna zostawać teraz sama, ale moja siostra też mnie teraz potrzebowała. Musiałem upewnić się, że wszystko jest okey i wysłuchać, co ma mi do powiedzenia. 
Z każdym krokiem wzrastał mój niepokój. Przyspieszyłem. Przez myśli przelatywało mi tysiące czarnych scenariuszy tego, co mogło się stać. Noc wydawała się jeszcze bardziej głucha niż wcześniej, a powiewy wiatru przyprawiały mnie o dreszcz. Gdy zobaczyłem Faith, poczułem jak cała krew odpływa mi z twarzy. 
Była blada, oczy miała opuchnięte od płaczu, a usta zacisnęła w prostą linię. Obejmowała się ramionami, ale drżała z zimna. 
Nie zastanawiając się za długo, podszedłem do niej i objąłem. Pachniała dokładnie tak jak zapamiętałem, wyglądała tak samo, ale w jej zachowaniu było coś obcego. Nie sposób było też zauważyć, że wydawała się niższa i bardziej krucha niż zwykle. Nie odzywała się przez dłuższą chwilę.
-Co się stało, Faith?-Zapytałem w końcu, przyciskając ją mocniej do siebie. Westchnęła cicho, jakby zbierając siły i przełknęła ślinę. Potem powoli podniosła głowę, a w jej oczach zalśniły łzy.
-Ice... Oni... -zaczęła, ale zrobiła przerwę na oddech.- Zabili...- Głos załamał jej się całkowicie, a oddech stał się bardziej urywany. Sprawiała wrażenie, że się dusi. 
-Kogo zabili, Fai?- Starałem się być delikatny.
-Zabili tatę.-Wykrztusiła przez łzy i padła mi z powrotem w ramiona. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz