środa, 6 sierpnia 2014

(Wataha Wody) od Faith

Nie mogłam dłużej powstrzymywać łez. Chciało mi się wyć, rzucać wszystkim, co było na mojej drodze. Obraz umierającego Mac'a napłynął do mnie od Alexiusa, który z całą satysfakcją sycił się moim żalem i wściekłością. Doskonale wiedział, że nie damy rady uratować Macabre'a, a nasza bezsilność sprawiała mu przyjemność. Jak można być takim potworem?!
Wiedziałam, że Mac umrze, dlatego wysłałam na górę Rena. Miałam nadzieję, że uda mu się jakoś zapobiec temu wszystkiemu, co miało nadejść... Ale gdy poczułam w powietrzu śmierć, wszelka nadzieja legła w gruzach. pamiętam jak we mgle moment, kiedy jakimś cudem uwolniłam Sol z klatki i wybuchnęłam płaczem. Ivalio i Sol próbowali jakoś pomóc, mimo, że nie bardzo widzieli nawet, co się dzieje. Dopiero po dłuższej chwili udało mi się wykrztusić:
-Macabre nie żyje.
Samo wypowiedzenie tej prawdy na głos było dla mnie na tyle bolesne, że przez chwilę znów straciłam świadomość, a myśli wszystkich niezablokowanych umysłów w pobliżu, zaczęły napływać do mojego pozbawionego osłony mózgu. Czułam żal i wściekłość Rena, szok Sol, niedowierzanie Ivalio, strach wampirów, kiedy ogień z piętra zaczął przedostawać się na parter...
I wtedy napłynął do mnie jeszcze jeden obraz. Alexius z całą satysfakcją podsunął mi widok mojego własnego ojca, podwieszonego rękami do sufitu, z głową nienaturalnie przekrzywioną na bok. Po nosie spływała mu kropla krwi, ubranie miał potargane, włosy brudne, a twarz bladą i siną..-Martwą.
Złapałam głośno powietrze, czując, że duszę się własną wizją. 
~Twój ojciec zapłacił karę z ciebie i twojego brata. Jeśli nie potrafisz uwierzyć w to, co widzisz, Faith, odnajdź swoją matkę i zapytaj. Z pewnością opisze ci każdy szczegół jego śmierci.-Zimny jak lód głos Alexiusa rył w mojej głowie dziurę.- Spłodził dwójkę zdrajców, więc sam jest zdrajcą. Wszyscy zdrajcy kończą tak samo. Bądźcie gotowi, gdy przyjdzie czas na was.
Zerwałam się na nogi. Wiedziałam, co oznaczają te słowa, ale nie mogłam w nie uwierzyć... Nie mógł zabić mojego ojca! To nie możliwe...Gorączkowo zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, czując jak po moje twarzy płyną kolejne łzy. Zachowywałam się jak wariatka, nic nie miało sensu. Drżały mi dłonie i było mi zimno, mimo wzrastającej temperatury i pożaru, zbliżającego się do korytarza.
Nie wiedziałam, co robię. Po prostu rzuciłam się przed siebie i zaczęłam otwierać wszystkie drzwi po kolei, szukając za nimi tego, co widziałam przed chwilą w mojej głowie. Nie jestem pewna, ale chyba szlochałam, kiedy Ivalio rzucił się, żeby pobiec za mną.
I nagle znalazłam się w piwnicy. Ivalio cały czas coś do mnie krzyczał, ale nie słuchałam.
Liczył się tylko tata. Czy nic mu nie jest, czy wizja była tylko iluzją Alexiusa, mająca na celu wyprowadzenie mnie z równowagi, czy była czymś prawdziwym. Modliłam się w duchu, by to nie była prawda. Położyłam dłoń na klamce, nie mając wystarczająco dużo odwagi by ją nacisnąć.
-Ivo...Błagam, sprawdź...-wybełkotałam, cofając się. Nie byłam gotowa na to, co mogłam zobaczyć za drzwiami.
-Co? Co się się stało?-Dopytywał się. Zacisnęłam zęby.
-Mój tata...Sprawdź...-Wykrztusiłam i czekałam, aż zrobi to, co mówię.
Zawahał się, ale po chwili przysunął się do drzwi i otworzył je. Wstrzymałam oddech, zaczynając krztusić się własnymi łzami, widząc jak Ivalio staje jak wryty, a na jego twarzy maluje się szok.
Nie myśląc znów, co robię, wcisnęłam się pomiędzy niego, a drzwi i wtedy ich zobaczyłam. Trzy martwe ciała, zwisające smętnie z sufitu. Na samym środku był on...Mój tata.
Upadłam na kolana i zaszlochałam najgłośniej jak umiałam, zdzierając sobie gardło. Alexius zabił mojego ojca. Zabije też mnie i Ice'a. Zabił swojego syna. I uciekł.
Załkałam, przybliżając się do tego, co zostało z mojego ojca.
-Przepraszam, tatusiu.- Jęknęłam i zemdlałam, oślepiona bólem.
(Ivoo?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz