Zmarszczyłam niezadowolona nosek, czując nieprzyjemny swąd kadzideł. Tatuś mówił, że mama wyzdrowieje. Ciocia Morgan mówiła, że wszystko będzie dobrze. Ale wiedziałam, że to nie prawda.
Patrzyłam z lekkim zaciekawieniem, co robi ciocia Alaiz i ciocia Morgan. Ta pierwsza rysowała wokół mamy, na podłodze, dziwne symbole kredą. Znaczy nie takie dziwne. W podręczniku, które dostałam na piąte urodziny było wszystko dokładnie opisane, ale przerobiłam tę książkę dopiero do połowy. Tatuś bardzo lubi gdy się pilnie uczę.
Morgan za to chodziła wokół Danieli w kierunku odwrotnym do ruchu wskazówek zegara z kadzidłem, deklinując zaklęcia. Obie kobiety były bardzo skupione. Od tego zależało życie mojej mamy.
Stałam obok taty, trzymając go za rękę. Byłam smutna, widząc jak mama jest blada. Na jej ciele widać było wszystkie żyły, które stały się ciemne jak atrament. Włosy straciły połysk, a oddech stał się chrapliwy i nierówny.
- Tatusiu...- Zaczęłam cicho, patrząc w górę.- Co będzie z nami jak mama umrze?- Zadałam to pytanie, bo gdzieś w głębi siebie wiedziałam, że mama nie ma szans.
- Nie wolno ci tracić wiary, Wendy.- Marcjusz powiedział to wszystko bez emocji, ciągle wpatrując się w ciało żony.
- Mogę już iść do pokoju?- Spytałam ponownie, patrząc na to samo, co tata. Mamusia nie wyglądała ładnie na tle ciemnej, skórzanej kanapy. Otulały ją ze wszystkich stron koce by ją ogrzać, ale to nie pomagało. Raz próbowałam się przytulić do mamy. Była zimna jak skała i wydawała się być równie martwa.
A wujek East mówił, że będzie wszystko dobrze. Spuściłam zasmucona głowę w dół.
- Tak, idź, córeczko.- Marcjusz pogładził mnie po głowie, patrząc na mnie mlecznymi oczami. Wtuliłam się mocno w jego nogę.
- Dziękuję, tatusiu.- Odpowiedziałam grzecznie i pobiegłam do swojego pokoju. Szybko znalazłam się na swoim różowym łóżeczku, otoczona przez gromady pluszaków. Przytuliłam się do swoich ulubieńców: Brązowego misia z beżową kokardką- Teddy'iego, puszystego czarnego wilczka z białą łapką- Donusia, pingwinka z przyszytym srebrną nicią płetwą- Pomponiusza, białej owieczki z różowymi kopytkami- Gracji i rudej, szmacianej lalki w sukience w kwiatki- Anabelli.
- Może jutro będzie lepiej.- Powiedziałam pouczająco do pluszaków.- Teraz zostawmy wątpliwości za sobą i chodźmy spać, moi drodzy.- Ucałowałam każdego z nich w pyszczek.- No wiem, Bambo, że ty też chcesz buziaka.- Nachyliłam się w stronę fioletowego słonia i ucałowałam go w czoło. Ostrożnie weszłam pod kołdrę, i pstryknęłam, gasząc światła w żarówkach. Promyki te spłynęły na miejsca obok mojego łóżka. Zasnęłam w blasku pulsarów, pochodzących z lamp.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz