niedziela, 1 listopada 2015

(Wataha Burzy) od Hebi

Leżąc w szpitalu, w tym cholernie niewygodnym, skrzypiącym przy każdym ruchu łóżku nie byłam zbyt użyteczna dla swojej Watahy, czy dla któregokolwiek z uciekinierów. Nie miałam też zbyt dużo do roboty, naturalnie z wyjątkiem podsłuchiwania lekarzy i pielęgniarek. Nie należało to do trudnych zadań - nikt nie krył się specjalnie ze swoimi myślami. Co prawda, zwykle pielęgniarki starały się rozmawiać zciszonym głosem, ale dla mojego słuchu nie była to żadna przeszkoda. Kiedy myślały, że śpię kompletnie przestawały troszczyć się o jakiekolwiek pozory dyskrecji. W kółko słyszałam tylko uwagi o moim młodym wieku, moralności (lub jej braku) oraz marnowaniu życia sobie i dzieciom. 80% tego co słyszałam można było wepchnąć do teczki "Puszczalska małolata".
Czasami zastanawiałam się, czy to osoby całkowicie pozbawione skrupułów, czy zwyczajnie inteligentne inaczej, czy może był to oryginalny sposób na przekazywanie złych wieści pacjentom. Tak było z każdym chorym. Czasem, kiedy ktoś podpadł pielęgniarkom na oddziale, te jędze "przypadkiem" stawały pod jego drzwiami i "nieco" zbyt głośno plotkowały na jego temat. W myślach ochrzciłam je Harpiami, bo nigdy nie mogłam zapamiętać ich imion. Zwykle plotki krążyły wokół wyglądu pacjentów, ich charakteru, czy upodobań, wtedy nikt się tym nie przejmował. Kilka razy zdarzyło się jednak, że Harpie poszły krok do przodu i rozmowa schodziła na temat stanu zdrowia pacjenta. Raz zdarzyło się, że jedna z kobieta z sali obok wpadła w histerię, a ordynator musiał przyjść ją uspokajać.
Ciężko było powstrzymać odruch wymiotny skupiając się na tych rozmowach, ale był to jedyny sposób, żeby usłyszeć prawdę o tym, co naprawdę mnie interesowało - dzieci. W ten sposób dowiedziałam się jakie są szanse na to, że cała nasza trójka przeżyje poród.

***

- ...gówniara z sali 3?
Nadstawiłam uszu słysząc skrzekliwy głos pielęgniarki. W ciągu kilku tygodni, które tu spędziłam nauczyłam się, żeby być czujnym na określenie "gówniara", które było zarezerwowane tylko dla mnie - dzieciaki z innych oddziałów były "skrzatami" albo "bachorami", a na starszych miały miliony określeń, jednak do tych czas tak nazwały tylko mnie.
- Ten chłopak niepotrzebnie ją tu przytargał. Tylko zajmuje miejsce, a nie ma mowy o tym, żeby ona i jej dzieciaki przeżyły.
- Doktor Duncan mówi, że to jakieś...10% szans?
- Sama widzisz...
Zamurowało mnie. Po raz pierwszy nie chciałam słuchać dalej. Opadłam na poduszkę i przez dłuższą chwilę wpatrywałam się przed siebie w białą ścianę. W końcu ukryłam twarz w dłoniach.

***

Od tamtego momentu minęło wiele tygodni i wszystko zdążyłam przemyśleć sobie miliony razy. Po pierwsze, nie miałam pojęcia, czy to co usłyszałam było prawdą. Po drugie, nie chciałam dokładać Ice'owi zmartwień, więc nic mu nie powiedziałam. Po trzecie - przecież nadal było te 10% szans.
Ice przychodził codziennie. Najchętniej w ogóle by nie wychodził, ale lekarze mu na to nie pozwalali. Opowiadał mi o wszystkim co działo się podczas mojej nieobecności. Z jednej strony chciałam wiedzieć jak reszta sobie radzi, z drugiej przygnębiała mnie świadomość tego jak bezużyteczna jestem w tym momencie. Chciałam być już z moją Watahą, przespać się we własnym łóżku, spotkać się z Kilmeny, poszukać pracy...Ale mogłam tylko słuchać co mają do powiedzenia Harpie.

**

Ice przyszedł do mnie w południe i już od godziny bez przerwy opowiadał o wszystkim co dzieje się u uciekinierów. Wygląda na to, że naprawdę dużo się stało pod moją nieobecność. Właśnie był w trakcie opowiadania o Sashy, kiedy  w drzwiach stanęła Maryalice Johnson - szczupła kobieta o krótkich blond włosach i śmiejących się, błękitnych oczach. Na oddział trafiła mniej więcej w tym samym czasie co ja. Przez tak długi czas zdążyłyśmy się zaprzyjaźnić. Dużo rozmawiałyśmy i właściwie była to jedyna osoba w szpitalu, której choć trochę ufałam.
- Przepraszam, myślałam, że jesteś sama...- bąknęła speszona, gdy zobaczyła Ice'a przy moim łóżku - Nie chciałam wam przeszkadzać, wpadnę później!
- Nie, nie szkodzi, i tak pielęgniarki zaraz mnie wyrzucą - Ice posłał jej uroczy uśmiech, po czym zwrócił się do mnie z troską - Potrzebujesz czegoś?
- Przyniósłbyś mi butelkę wody?
- Rozkaz, księżniczko - blondyn uśmiechnął się, po czym wybiegł z sali.
- Ale masz szczęście, że masz takiego faceta! - Maryalice westchnęła podchodząc do mnie. Narzeczony zostawił ją, gdy dowiedział się, że jest w ciąży. Mimo to szybko się pozbierała, choć wiedziała, że została sama. Zawsze bardzo ją za to podziwiałam; sama na pewno nie zniosłabym utraty Ice'a.
- Ciężko zaprzeczyć - uśmiechnęłam się rzucając okiem na kwiaty, które mężczyzna przyniósł - Wiesz co ostatnio...
Urwałam i zgięłam się na materacu na tyle na ile pozwalał mi nabrzmiały brzuch.
- Hebi?!
Ból był nie do wytrzymania, łzy napływały mi do oczu, kiedy zwijałam się w pościeli.
- Chyba mam deja vu...
- Dobrze się czujesz?!
- A jak to wygląda? - wychrypiałam próbując się wyprostować, ale kolejna fala skurczów sprawiła, że mroczki zatańczyły mi przed oczyma. Ostatnio coraz częściej miałam bóle brzucha, ale to było coś zupełnie innego.
Maryalice wołała lekarzy, kątem oka zobaczyłam jak Ice wbiega do pomieszczenia i zaraz zostaje siłą wyciągnięty na korytarz przez dwóch pielęgniarzy. Łzy spływały mi po policzkach.
- Ja pierdolę, chyba rodzę...

(Wiem, że lubicie dramatyczne zakończenia :>)

6 komentarzy:

  1. Super.
    Niewiem co jeszcze mógłbym dodać... czekam na ciąg dalszy wydarzeń ^^ ~ Shazzy

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest boskie Hebi... Nie mogę się doczekać dalszego rozwoju akcji... Oby dzieci przeżyły :(((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszą przeżyć, co za dużo dramatu to niezdrowo.
      Prawda Hebi?
      Trzymam kciuki za dobry poród :)
      Też kiedyś w szpitalu miałem takie wredne plotkujące harpie...co gorsza potrafiły ci sprawdzać ciśnienie jak śpisz przez co straszyły!
      Super opo
      ~Tsuki

      Usuń
  3. Świetne...Hebi jak zawsze zachwycasz mnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Yay, naprawdę miło czytać takie komentarze, zwłaszcza, że sama nie jestem dumna z tego konkretnego opowiadania xD Aż poczułam potrzebę wypowiedzenia się ^___^
    Wytrzymajcie jeszcze chwilę, bo to nie koniec dramatów ;D Nie liczcie na to, że prędko damy sobie spokój z trollowaniem :>

    OdpowiedzUsuń
  5. No no... jestem pod wrażeniem. Według mnie to najlepsze opo, jakie napisałaś od dłuższego czasu ;)

    OdpowiedzUsuń