piątek, 13 listopada 2015

(Wataha Ognia) od Kilmeny

Moje serce nigdy nie biło tak szybko, jak teraz.
Robiłam tak wielkie kroki w biegu, że sama się dziwiłam, jakim cudem nie ponaciągałam sobie wszystkiego do bólu. Dziewięć ogonów pomiatało z tyłu jak byle szmaty, odbijając mnie od podłoża. Przyspieszająca moc z mojego ciała aż kipiała na wszystkie strony niebieskim światłem. Nie dbałam o to, czy kulą rozbijam drzewa, zwierzęta czy nawet jakieś drobne konstrukcje – nie mogłam się teraz potknąć. W ostatnim momencie zauważyłam, że przede mną rozpościera się niewielka szczelina.
I byłam głupia.
Ale skoczyłam, ściskając kurczowo telefon.
~ godzinę wcześniej ~
- To tutaj – Hespe machnęła zawzięcie ręką, niczym dumny zwycięzca.
Popatrzyliśmy na siebie z East'em, a potem zgodnie odwróciliśmy głowy w stronę tego, co stało przed nami. Westchnęłam. Z pewnością miejsce nie wydawało się zbyt radosne, ale nie chcieliśmy sprawić przykrości Hespe, wypowiadając nasze obawy na głos.
Odeszłam na chwilkę na bok, słysząc sygnał przychodzącej wiadomości. Hebi podarowała mi telefon, żebyśmy mogły być cały czas w kontakcie. Każde kolejne spojrzenie na ekran kosztowało mnie tonę przerażenia, ale i troski.
Zamknęłam oczy i spojrzałam błagalnie na wyświetlacz.
„Kil, ostatnio nie czuję się za dobrze… boję się, że w każdej chwili się zacznie”„Od rana czuję się coraz gorzej…  Kil…”Ostatnia wiadomość faktycznie została wysłana dzisiaj, z samego rana. Jęknęłam.To nie możliwe, żeby to była pomyłka.
~*~
- Mam tylko jedno pytanie… - wycedził powoli East – popierdoliło cię?
Hespe siedziała skulona w kącie, ale po wysłuchaniu mojego wytłumaczenia, wreszcie zabrała głos.
- Jedź, Kil – powiedziała cicho – zdążę za ten czas pobyć wreszcie trochę u dziadka. No i może pogadam z babką.Gdy wychodziłam, usłyszałam ostatnie pytanie dziewczyny:
- East, wrócisz tutaj od razu czy dopiero, jak załatwimy wszystko?…Ostatecznie wampir wiózł mnie przez 3/4 drogi. Nie odzywaliśmy się za wiele, ale wiedziałam, że już nie jest na mnie taki wściekły.
- Nie mam więcej czasu – powiedział bezbarwnie, po czym mruknął – Powodzenia, piesku.
~teraźniejszość~
Wylądowałam, robiąc długi ślizg po ziemi. Wybiegałam właśnie na szosę, kiedy znów odezwał się telefon.
Warknęłam z irytacji, bojąc się, że znajdę tam coś, czego nie chcę znaleźć. Absolutnie.
„ Hebi przekazuje: Kil, proszę, ja chyba rodzę. Tak bardzo zależy mi na tym, żebyś przyszła... | Maryalice”Dysząc, dopadłam przejeżdżającego samochodu.
- Potwór! – ryknął mężczyzna za kierownicą, a w jego oczach zaczęło tańczyć przerażenie.
- Zabawmy się… ty żyjesz, ja mam samochód, okej? Taki handelek – wycedziłam płonącym głosem.
- Zadzwonię na policję… - krzyknął facet.
Usiadłam mu na kroczu, po czym przejechałam pazurem po jego obojczyku.
- Niegrzeczny chłopczyk – zanuciłam. Nie byłam sobą, ale dla Hebi zrobię wszystko. Zamachnęłam się kulą, która przybrała fioletowy odcień i okleiła się wokół właściciela samochodu.
~*~
Trąbienie wszystkich aut wokół było jak piękna, dramatyczna melodia, która przygrywa w tle do mojej misji. Nigdy wcześniej nie prowadziłam, ale zawsze musi być ten pierwszy raz, nie? Wjechałam pod prąd i jeszcze raz spojrzałam na wyświetlacz telefonu, żeby sprawdzić, czy dobrze trafiłam.
- Nie ma wyjścia, nie mogę na około – wyszeptałam, po czym wjechałam z impetem na rząd ogromnych kontenerów w pustej uliczce. Zacisnęłam zęby, a samochód pofrunął chwilę nad ulicą, by ostatecznie spaść z hukiem. Zgasiłam silnik, jednocześnie uwalniając właściciela.- I nikt się o tym nie dowie – szepnęłam, po czym z całej siły rąbnęłam mu w głowę. Nie zabiłam go i tego nie chciałam, ale gdy się obudzi, nie będzie nic z tego wydarzenia pamiętał.
~*~
Wbiegłam do szpitala, pospiesznie ubierając biały, lekarski fartuch, który stał na wieszaku w otwartym pokoju. Związałam długie, czarne włosy w wysokiego kucyka i pobiegłam na oddział położniczy.
- Przepraszam! – pomachałam ręką, zwracając się do pierwszej lepszej pielęgniarki.
- Kim pani jest? – rzuciła podejrzliwie, przyglądając się mojej twarzy.
- Kilmeny Hatsune, specjalista ogólny, szczególne kwalifikacje: neurologia i ginekologia –uśmiechnęłam się, wyciągając z kieszeni spodni plakietkę, którą sobie wyrobiłam dzięki Mistrzowi – Dostałam wezwanie do pacjentki imieniem Hebi.
Pielęgniarka natychmiast pokiwała głową z uznaniem i zaprowadziła mnie pod odpowiednią salę. Minęliśmy przerażonego Ice’a. Skinęłam mu, po czym nachyliłam się i powiedziałam cicho:
- Spróbuję cię wkręcić. Bo chyba nie powiesz mi, że nie chcesz przy tym być?
Po czym weszłam szybko do pokoju, a po sekundzie głaskałam już delikatnie Hebi.
- Damy radę – wyszeptałam – i ja, i wy. Przyszłam, Hebi. Tak, jak chciałaś.


(Hebs, Ice? :) Wybaczcie, że tak długo, ale straciłam kontakt z Hebi przez awarię gg :c)

1 komentarz:

  1. Cieszę się, że dotarłaś. Zaopiekuj się naszą Drogą Alfą ^^
    Opowiadanie jest super. Oby tak dalej <3

    OdpowiedzUsuń