Patrzyłam na
niego dłuższą chwilę, układając sobie w myślach to co chciałam mu powiedzieć. W
tym samym czasie bezwiednie głaskałam po główce małą blondwłosą wilczycę, która
zmęczona tworzeniem, siedziała teraz na kolanach „wujka” North’a.
- Nie ma
tego dużo – powiedziałam cicho i uśmiechnęłam się do niego nieśmiało.
- Każdy ma
jakąś historię – zagaił i popatrzył na mnie z ciekawością i łagodnością, czym
dodał mi odwagi.
- Okej –
odparłam, tym razem z większym entuzjazmem. Poprawiłam się na obrotowym krześle
barowym i powoli zaczęłam opowiadać – Mój ojciec jest wspaniałym człowiekiem.
Zaśmiałam
się.
- Jakiś czas
temu odnalazł moją matkę przed domem.
Była wtedy młoda, zagubiona. Wyglądała na wykończoną i z każdą kolejną sekundą mizerniała coraz
bardziej. Mój ojciec o nic nie pytał, po prostu dał jej schronienie. Moja matka
była… Była silną, ale również bardzo zranioną i smutną kobietą. Kochałam ją, a
ona kochała mnie, ale zawsze za czymś tęskniła i rozpaczała. Nie było dnia,
kiedy podczas pełni nie siedziała przed oknem, zerkając na okrągłą tarczę
srebrnego księżyca.
Mimo jej
przeszłości mój ojciec zakochał się w niej. Wiedział, że jej serce należy do
innego. Do tego, którego nigdy nie zapomni. Jednak wbrew wszystkim jego
oczekiwaniom pewnego dnia powiedziała
„tak”. Minęło sporo czasu nim i ona go pokochała. Moim zdaniem nie było jej
trudno. Tata jest troskliwy, opiekuńczy i bezinteresowny, nawet teraz, gdy ją
straciliśmy – mówiłam i jednocześnie ocierałam zbłąkane łzy z policzków. Dłoń
North'a niespodziewanie musnęła moją. Na ten dotyk, moje ciało ogarnęła ulga.
Popatrzyłam na niego spod mokrych rzęs i uśmiechnęłam się z wdzięcznością. On
mnie rozumiał. Wiedział jak to jest.
- Po moich
narodzinach było wspaniale – ciągnęłam, nadal czując jego bliskość – Ale jej
ból nie znikał. Brakowało jej tych, których straciła. Moich dwóch braci i ich
ojca, swoją pierwszą i prawdziwą miłość. Wtedy nie miałam jeszcze o tym pojęcia… Zmarła gdy skończyłam
czterdziesty piąty rok życia. Wtedy jeszcze nie rozumiałam, dlaczego mnie
zostawiła, dlaczego jej nie wystarczałam. Byłam samolubna.
Spojrzałam
na niego i uśmiechnęłam się nerwowo.
- Nie wiem
dlaczego mówię ci to wszystko… - szepnęłam i spuściłam wzrok - Po prostu czuję,
że mogę ci zaufać. To dziwne… Znam cię zaledwie kilka dni.
Cały czas
czułam ciepło w miejscu w którym mnie dotknął.
Ten dotyk
był tak inny, od tego co czułam gdy trzymałam rękę Krisa. Gdy uniosłam wzrok
zarumieniłam się. Uśmiechał się pocieszająco, a to sprawiało, że jego twarz się
rozświetliła.
Wcześniej
mówiłam i myślałam o tym, że jest przystojny, ale dopiero teraz zauważyłam jak
mało widziałam.
Nie wiem ile
patrzyłam się na niego, jak na boga greckiego, ale w chwili w której
zrozumiałam co robię, zalałam się jeszcze większym rumieńcem, kolejny raz
spuszczając wzrok.
- Może
dałbyś się zaprosić na kawę…. – zaproponowałam, nadal na niego nie patrząc –
Jakoś tak nie mam ochoty dzisiaj na spędzenie kolejnego wieczoru w samotności,
a poza tym u mnie jest cieplej niż tu.
- Czemu nie
i tak nie mam nic ciekawego do roboty, prócz pilnowania tej tutaj – rzucił z
zaskakująco szerokim uśmiechem i zerknął kątem oka na dziewczynkę, która
zwinięta w kulkę na jego kolanach niemal zasypiała na siedząco.
- Okej… To
ja pozamykam wszystko i możemy iść – powiedziałam z ulgą. Ruszyłam z ulgą w
stronę zaplecza, gdzie po zamknięciu tylnych drzwi, przyłożyłam dłoń do twarzy,
która nadal była nieznośnie rozpalona.
Gdy doszłam
do siebie, wróciłam do wampira, który stał już w drzwiach, plecami oparty na
ich framudze. Zaspana Wi, stała tuż koło niego, uśmiechając się promiennie na
mój widok.
- Ciocia –
zawołała i mimo zmęczenia podeszła do mnie i złapała mnie za rękę.
- Śpiąca
jesteś, prawda? – zagadnęłam małą, starając się nie patrzeć za często w stronę
przystojnego towarzysza.
****
- Szybko
zasnęła… - powiedziałam wracając do Northa. Siedział on na kanapie w moim
niewielkim salonie. Cały czas patrzył na mnie, a ja byłam nieco speszona tym,
że jesteśmy teraz sami.
Nie przemyślałam tego…. Pomyślałam.
- Może ci ją
sprzedam? – rzucił młody mężczyzna, rozglądając się dookoła.
- Jest
bardziej przyzwyczajona do ciebie i twojego klanu, niż do mnie. Chodź moje
życie dzięki niej stałoby się dużo ciekawsze – powiedziałam, po czym usiadłam
koło niego, z podkurczonymi delikatnie nogami.
Zerknęłam w
jego stronę, zaciekawiona licznymi mozaikami tatuaży na jego rękach.
Popatrzyłam na niego pytająco i z nieśmiałością i ciekawością małego dziecka
dotknęłam zimnymi palcami jego skóry, wodząc opuszkami po zawiłych kształtach
rysunków.
-Są ... Wow
– zdołałam z siebie wydusić, nawet nie zwracając uwagi na jego minę. Chłopak
delikatnie zmieszany i zdziwiony moim zachowaniem, próbował odsunąć ramię,
dzięki czemu otrząsnęłam się i mocno zarumieniłam, odsuwając dłoń.
- Och… Przepraszam… Nie powinnam była…
Przepraszam – wybełkotałam, próbując okiełznać spadające na oczy kosmyki
ciemnych włosów – Ja… Po prostu… Czy to
twoje jedyne tatuaże?
Spuściłam
wzrok, po chwili ponownie go podnosząc na bruneta.
- I czy może
masz ochotę na tą kawę? - tym razem uśmiechnęłam się nieśmiało, nadal czując
jego skórę pod palcami.
(North?)
Niemożliwie urocze /North
OdpowiedzUsuńTo komplement? :> haha... Jeżeli tak to bardzo dziękuję ^^
Usuń