niedziela, 8 listopada 2015

Od North'a

-Są... Wow...- wyrzuciła, czerwieniąc się jak mała speszona dziewczynka, kiedy spróbowałem odsunąć ramię. Widząc moją minę, która chyba jednak nie była zbyt przyjazna, zawstydziła się jeszcze bardziej. Kurwa, co ja robię? Chyba jednak nie jestem przyzwyczajony do łagodnych kobiet. - Och, przepraszam...Nie powinnam była... Przepraszam...- wybełkotała, jakimś cudem sprawiając, że miałem ochotę pogłaskać ją po tym zaczerwionym policzku, kiedy z takim przejęciem próbowała odgarnąć ciemne kosmyki z twarzy. - Ja po prostu... Czy to twoje jedyne tatuaże?
Z trudem powstrzymałem uśmiech, który zaczął wypełzać w kąciku moich ust.
-I czy może masz ochotę na tą kawę?
Tak cholernie słodka...
-Tak naprawdę nie piję kawy - przyznałem, łapiąc ją za rękę, kiedy chciała wstać.- A wracając do tatuaży, mam je jeszcze na plecach.
-Oh... Co oznaczają?
-Wiele rzeczy. Na przykład ten zrobiłem na pamiątkę pierwszej ofiary.- Powiedziałem, przyciągając jej dłoń do czarnej róży na moim przedramieniu. - Miała na imię Roslyn.
-Zabiłeś ją?- Ciężko było cokolwiek wyczytać z tych szklących się w świetle lampki oczach w kolorze czekolady.
-Tak. Kiedyś byłem inny, robiłem to dla zabawy. Teraz tak samo zachowuje się mój najmłodszy brat, a ja czuję się jakbym obserwował siebie sprzed kilkunastu lat. I nie podoba mi się to, co widzę.- Wzruszyłem ramionami.- Roslyn była słaba. Ufała mi. I zginęła.
-Mówiąc "pierwsza"... Ile ich było? Twoich ofiar... 
-Jakoś nie przyszło mi do głowy, żeby je liczyć.- Parsknąłem.- A ty? Ile ludzi masz na sumieniu?
-Trochę... Każdy z nas ma.- Odwróciła na chwilę wzrok, ale za chwilę znów dotknęła mojej ręki w miejscu rysunku przedstawiającego zdobiony krzyż i rozrzucone wokół kości. Wzdrygnąłem się mimowolnie, ale tym razem nie zabrałem ramienia spod jej dotyku.- A ten?
Przekrzywiłem lekko głowę, zatrzymując wzrok na przeciwległej ścianie, w całości pomalowanej na biało.
-Przypomina mi o śmierci. Że prędzej czy później zabierze każdego z nas, niezależnie od tego, czy jesteśmy ludźmi, czy kimś rzekomo potężniejszym. Wszyscy skończymy w piachu.
Jak South.
Victoria kiwnęła lekko głową i podwinęła nogi, prawie zwijając się w kłębek.
-Może pójdę sprawdzić co dzieje się z Wendy...- powiedziałem, wstając. Przeszedłem może z dwa kroki, kiedy w mieszkaniu rozległo się pukanie do drzwi. - Goście? - Posłałem wampirzycy pytające spojrzenie, unosząc jedną brew.
-Sprawdzę...-Powiedziała niepewnie i ruszyła w stronę drzwi.
Właśnie zaglądałem do pokoju, w którym spała Wendy, kiedy zza moich pleców dobiegły przyciszone głosy Vic i jakiegoś faceta.
-Kris? Nie mówiłeś, że przyjdziesz...
-Pomyślałem, że zrobię ci miłą niespodziankę- powiedział ten cały "Kris", sprawiając, że coś przewróciło mi się w żołądku.
Z wahaniem podszedłem do łóżka i złapałem małą za rączkę.
-Wee, musimy wracać do domu - wyszeptałem jej do ucha, tarmosząc jasne loczki rozrzucone wokół jej twarzy. Wilczek uchylił lekko powieki i spojrzał na mnie niemrawo.
-Możemy jeszcze chwilkę zostać wujku? - wymamrotała i wtuliła się w mój bok, robiąc swoją słynną minę szczeniaczka.
-Nie.- Rzuciłem i wziąłem ją bezceremonialnie na ręce.- Koniec z tym koncertem życzeń, Mała.
Pozwalając jej schować twarz w zagłębieniu mojej szyi, powoli wyszedłem z pokoju i stanąłem twarzą w twarz z nieznajomym-znajomym, który właśnie łasił się do wampirzyce, ku mojej konsternacji.
-Cześć.-Powiedziałem, nie zwracając na niego zbyt szczególnej uwagi i zwróciłem się do ciemnowłosej wampirzycy, najwyraźniej zażenowanej całą sytuacją.- Nie będziemy dłużej przeszkadzać.
-Nie, zostańcie...-Zaczęła, ale ja już pochyliłem się, żeby bezczelnie, na oczach tego jej chłoptasia ciągle wybałuszającego  oczy na mój widok, pocałować ją dokładnie dwa milimetry dalej od jej ust.
-Było miło. Mam nadzieję, że niedługo to powtórzymy...
-Pa, ciociu...- ziewnęła Wendy i nie podnosząc głowy znad mojej szyi, znów zapadła w drzemkę.
Zrobiłem krok w stronę wyjścia, przy okazji posyłając "Krisowi" jeden z moich najbardziej szatańskich uśmiechów i wyszedłem z żalem, że chyba "niechcący" zepsułem romantyczną atmosferę, na którą liczył ten wyuzdany chłoptaś.
Chyba nigdy nie nauczę się dzielić. I w sumie nie mam takiego zamiaru.


2 komentarze:

  1. Dołączę sie do poprzedniego komentarza, końcówka świetna
    ,ale podobały mi się też opisy tatuaży.


    Ty i Vic...
    Czyli mi się nie wydawało ,że można liczyć na bliższy kontakt między wami...
    Tak trzymaj kolego ;)
    ~Shazzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ładnie... :D Teraz trzeba się tłumaczyć.... A co do powtórki to czemu nie ;) Czekam :* / Vic

      Usuń