Z trudem powstrzymałem uśmiech, który zaczął wypełzać w kąciku moich ust.
-I czy może masz ochotę na tą kawę?
Tak cholernie słodka...
-Tak naprawdę nie piję kawy - przyznałem, łapiąc ją za rękę, kiedy chciała wstać.- A wracając do tatuaży, mam je jeszcze na plecach.
-Oh... Co oznaczają?
-Wiele rzeczy. Na przykład ten zrobiłem na pamiątkę pierwszej ofiary.- Powiedziałem, przyciągając jej dłoń do czarnej róży na moim przedramieniu. - Miała na imię Roslyn.
-Zabiłeś ją?- Ciężko było cokolwiek wyczytać z tych szklących się w świetle lampki oczach w kolorze czekolady.
-Tak. Kiedyś byłem inny, robiłem to dla zabawy. Teraz tak samo zachowuje się mój najmłodszy brat, a ja czuję się jakbym obserwował siebie sprzed kilkunastu lat. I nie podoba mi się to, co widzę.- Wzruszyłem ramionami.- Roslyn była słaba. Ufała mi. I zginęła.
-Mówiąc "pierwsza"... Ile ich było? Twoich ofiar...
-Jakoś nie przyszło mi do głowy, żeby je liczyć.- Parsknąłem.- A ty? Ile ludzi masz na sumieniu?
-Trochę... Każdy z nas ma.- Odwróciła na chwilę wzrok, ale za chwilę znów dotknęła mojej ręki w miejscu rysunku przedstawiającego zdobiony krzyż i rozrzucone wokół kości. Wzdrygnąłem się mimowolnie, ale tym razem nie zabrałem ramienia spod jej dotyku.- A ten?
Przekrzywiłem lekko głowę, zatrzymując wzrok na przeciwległej ścianie, w całości pomalowanej na biało.
-Przypomina mi o śmierci. Że prędzej czy później zabierze każdego z nas, niezależnie od tego, czy jesteśmy ludźmi, czy kimś rzekomo potężniejszym. Wszyscy skończymy w piachu.
Jak South.
Victoria kiwnęła lekko głową i podwinęła nogi, prawie zwijając się w kłębek.
-Może pójdę sprawdzić co dzieje się z Wendy...- powiedziałem, wstając. Przeszedłem może z dwa kroki, kiedy w mieszkaniu rozległo się pukanie do drzwi. - Goście? - Posłałem wampirzycy pytające spojrzenie, unosząc jedną brew.
-Sprawdzę...-Powiedziała niepewnie i ruszyła w stronę drzwi.
Właśnie zaglądałem do pokoju, w którym spała Wendy, kiedy zza moich pleców dobiegły przyciszone głosy Vic i jakiegoś faceta.
-Kris? Nie mówiłeś, że przyjdziesz...
-Pomyślałem, że zrobię ci miłą niespodziankę- powiedział ten cały "Kris", sprawiając, że coś przewróciło mi się w żołądku.
Z wahaniem podszedłem do łóżka i złapałem małą za rączkę.
-Wee, musimy wracać do domu - wyszeptałem jej do ucha, tarmosząc jasne loczki rozrzucone wokół jej twarzy. Wilczek uchylił lekko powieki i spojrzał na mnie niemrawo.
-Możemy jeszcze chwilkę zostać wujku? - wymamrotała i wtuliła się w mój bok, robiąc swoją słynną minę szczeniaczka.
-Nie.- Rzuciłem i wziąłem ją bezceremonialnie na ręce.- Koniec z tym koncertem życzeń, Mała.
Pozwalając jej schować twarz w zagłębieniu mojej szyi, powoli wyszedłem z pokoju i stanąłem twarzą w twarz z nieznajomym-znajomym, który właśnie łasił się do wampirzyce, ku mojej konsternacji.
-Cześć.-Powiedziałem, nie zwracając na niego zbyt szczególnej uwagi i zwróciłem się do ciemnowłosej wampirzycy, najwyraźniej zażenowanej całą sytuacją.- Nie będziemy dłużej przeszkadzać.
-Nie, zostańcie...-Zaczęła, ale ja już pochyliłem się, żeby bezczelnie, na oczach tego jej chłoptasia ciągle wybałuszającego oczy na mój widok, pocałować ją dokładnie dwa milimetry dalej od jej ust.
-Było miło. Mam nadzieję, że niedługo to powtórzymy...
-Pa, ciociu...- ziewnęła Wendy i nie podnosząc głowy znad mojej szyi, znów zapadła w drzemkę.
Zrobiłem krok w stronę wyjścia, przy okazji posyłając "Krisowi" jeden z moich najbardziej szatańskich uśmiechów i wyszedłem z żalem, że chyba "niechcący" zepsułem romantyczną atmosferę, na którą liczył ten wyuzdany chłoptaś.
Chyba nigdy nie nauczę się dzielić. I w sumie nie mam takiego zamiaru.
Jak South.
Victoria kiwnęła lekko głową i podwinęła nogi, prawie zwijając się w kłębek.
-Może pójdę sprawdzić co dzieje się z Wendy...- powiedziałem, wstając. Przeszedłem może z dwa kroki, kiedy w mieszkaniu rozległo się pukanie do drzwi. - Goście? - Posłałem wampirzycy pytające spojrzenie, unosząc jedną brew.
-Sprawdzę...-Powiedziała niepewnie i ruszyła w stronę drzwi.
Właśnie zaglądałem do pokoju, w którym spała Wendy, kiedy zza moich pleców dobiegły przyciszone głosy Vic i jakiegoś faceta.
-Kris? Nie mówiłeś, że przyjdziesz...
-Pomyślałem, że zrobię ci miłą niespodziankę- powiedział ten cały "Kris", sprawiając, że coś przewróciło mi się w żołądku.
Z wahaniem podszedłem do łóżka i złapałem małą za rączkę.
-Wee, musimy wracać do domu - wyszeptałem jej do ucha, tarmosząc jasne loczki rozrzucone wokół jej twarzy. Wilczek uchylił lekko powieki i spojrzał na mnie niemrawo.
-Możemy jeszcze chwilkę zostać wujku? - wymamrotała i wtuliła się w mój bok, robiąc swoją słynną minę szczeniaczka.
-Nie.- Rzuciłem i wziąłem ją bezceremonialnie na ręce.- Koniec z tym koncertem życzeń, Mała.
Pozwalając jej schować twarz w zagłębieniu mojej szyi, powoli wyszedłem z pokoju i stanąłem twarzą w twarz z nieznajomym-znajomym, który właśnie łasił się do wampirzyce, ku mojej konsternacji.
-Cześć.-Powiedziałem, nie zwracając na niego zbyt szczególnej uwagi i zwróciłem się do ciemnowłosej wampirzycy, najwyraźniej zażenowanej całą sytuacją.- Nie będziemy dłużej przeszkadzać.
-Nie, zostańcie...-Zaczęła, ale ja już pochyliłem się, żeby bezczelnie, na oczach tego jej chłoptasia ciągle wybałuszającego oczy na mój widok, pocałować ją dokładnie dwa milimetry dalej od jej ust.
-Było miło. Mam nadzieję, że niedługo to powtórzymy...
-Pa, ciociu...- ziewnęła Wendy i nie podnosząc głowy znad mojej szyi, znów zapadła w drzemkę.
Zrobiłem krok w stronę wyjścia, przy okazji posyłając "Krisowi" jeden z moich najbardziej szatańskich uśmiechów i wyszedłem z żalem, że chyba "niechcący" zepsułem romantyczną atmosferę, na którą liczył ten wyuzdany chłoptaś.
Chyba nigdy nie nauczę się dzielić. I w sumie nie mam takiego zamiaru.
Dołączę sie do poprzedniego komentarza, końcówka świetna
OdpowiedzUsuń,ale podobały mi się też opisy tatuaży.
Ty i Vic...
Czyli mi się nie wydawało ,że można liczyć na bliższy kontakt między wami...
Tak trzymaj kolego ;)
~Shazzy
No ładnie... :D Teraz trzeba się tłumaczyć.... A co do powtórki to czemu nie ;) Czekam :* / Vic
Usuń