Siedziałam na czarnej
skórzanej kanapie, po środku wielkiego salonu, ze zwieszonymi rękoma. Czekanie
na Dastiana było męczarnią, a każda kolejna minuta dłużyła się w
nieskończoność, co sprawiało mi niemałą przykrość.
W końcu postanowiłam, że nie będę siedziała bezczynnie i gdy
tylko się ubrałam, wyszłam z mieszkania, od razu kierując się w stronę jednego
z salonów należących do brata, gdzie poznałam przemiłą młodą Michel, tamtejszą
kasjerkę i kilka innych pracownic.
Z entuzjazmem zaczęłam im pomagać, po to aby zająć czymś nie
tylko ręce, ale również swoje myśli, które nieznośnie krążyły w około postaci
pewnego nieznośnego, młodego wampira.
Po drugiej z kolei godzinie niezbyt ciężkiej pracy – to
znaczy polecania produktów - rozejrzałam
się dookoła, aby już kolejny raz poszukać potencjalnych nabywców produktów, gdy
nagle moim oczom ukazał się średniego wzrostu blondyn o azjatyckich
rysach i zacięciu wymalowanym na twarzy.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, który poszerzył się, gdy tylko
poczułam znajomy zapach piżma i specyficzną woń naszej watahy.
- Pomóc ci w
czymś?- szepnęłam wprost do jego ucha, z
zaciekawieniem przyglądając się reakcji wilka, na którego twarzy po chwili
pojawił się uśmiech.
-Czym różni się
to...- wskazał na jeden z peelingów, po czym podniósł kolejny - ...od tego? Bo już
całkowicie nie ogarniam.
- Hmmm… Wydaje
mi się, że, no wiesz, ten jest do twarzy, a ten do włosów.- uśmiechnęłam się
przyjaźnie - Pierwszy raz robisz tego typu zakupy?
- Może tak.-
odchrząknął blondyn.- A przynajmniej pierwszy raz atakuje mnie tak wiele
rodzajów tego typu kosmetyków. Bo na prawdę... Nawet nie sądziłem, że można
tyle zapachów na peelingi wymyślić, a co dopiero jeszcze jakieś dziwne,
zróżnicowane działania, i teraz to już kompletnie nie wiem co ja mam wziąć.-
zaczął tłumaczyć, wzruszając przy tym ramionami - Jakoś mój chłopak postanowił
uciec do innej połowy sklepu i... Jak dotąd nie wrócił by mi pomóc.- uniósł
oczy do góry.- Skaranie boskie z tym chłopakiem.
Popatrzyłam na
niego, powstrzymując się od chichotu, które omal nie wyrwał się z mych ust.
- Ymmm –
rozmyślałam przez chwilę nad rozwiązaniem, aż w końcu wymyśliłam - Więc ...
Może pomogę ci dobrać odpowiednie kosmetyki, co ty na to?
- Dzięki, taka
pomoc może mi być potrzebna – odparł chłopak z ulgą w głosie, odstawiając pomarańczowy peeling na półkę.
- Ok.-
uśmiechnęłam się jeszcze szerzej - Więc tak... To potrzebny ci peeling do
włosów czy do twarzy?- przechyliłam głowę na bok, nie kryjąc uśmiechu, który
nie chciał zejść mi z ust.
- Może skupmy
się na tym drugim. Tak.
- Skoro tak
mówisz. Masz problemu ze swędzeniem skóry głowy, łupieżem, czy z
przetłuszczaniem?
Przyglądałam się mu chwilę czekając na
odpowiedź, gdy nagle podszedł do nas pewien poruszony czymś chłopak. Czy to nie chłopak, o którym mówił blondyn?
Słodki.
- Ivalio! Ty weź, wiesz co ja tu znalazłem?
- Nie, nie mam pojęcia.
- Więc... O.- chłopak zatrzymał się w pół kroku,
po czym zwrócił się w mą stronę.- Cześć, jestem Nezi. A ty to kto?
- Aria.- odparłam krótko, uśmiechając się nadal
szeroko.
- Miło poznać. Więc Ivo, normalnie nie sądziłem, że to powiem, ale musisz
mnie tu powąchać!-
- No, ładne perfumy.
- Genialne, nie ładne, idealnie będą do ciebie
pasować. Musimy je kupić.
- Czekaj, czekaj. Wybieramy z Arią peelingi.
- Uchrrr. Już sobie jakąś
znalazłeś? Wstydź się.
- Daj spokój. Zaraz tam
pójdziemy. Tylko...- blondyn popatrzył na mnie z wyraźnym zakłopotaniem - Tak
trochę głupio zawracać Arii głowę, a potem nie korzystać z jej pomocy...
- Więc jednak nie umiałeś
wybrać odpowiedniego szamponu. A mówiłem, żeby zaciągnąć tu jutro Sol, a
dzisiaj tylko kupić nam ubrania?
- Czyli... Zamierzacie
później pochodzić po galerii?- zapytałam po dość długiej ciszy, nie do końca
pewna tego, czy powinnam się w tej chwili odzywać.
- Tak, zamierzam załatwić
Ivalio jakiś fajny zestaw do ubrania – Nezi uśmiechnął się chytrze - A może
poszłabyś z nami? No chyba, że nie masz czasu. Z twoją pomocą Ivo mi się nie
wywinie z tych wszystkich przymiarek.
Popatrzyłam na tę dwójkę z ukosa
- Pewnie i tak bym ci się
nie wywinął.- westchnięcie Ivalio sprawiło, że zechciałam mu pomóc, doszłam więc
do wniosku, że czemu nie, i tak nie miałam zbyt dużo do zrobienia.
*****
- A może to? – usłyszałam za sobą rozweselony głos Neziego,
który z iście szatańskim uśmieszkiem pokazał nam już dziesiąty z kolei zestaw,
na którego widok zmęczony blondyn aż westchnął.
- Wiesz, że możesz coś wybrać i szybko to zakończyć –
zagaiłam do Ivalio, którego mina zdradzała niechęć do dalszego chodzenia po
sklepach.
- Wierz mi… Najlepiej to przeczekać – sapnął, na tyle głośno
abym usłyszała i równocześnie na tyle cicho, aby nie dotarło to do uszu
ciemnowłosego.
- Ale ty się tu zamęczysz – rzuciłam do azjaty, po czym
odwróciłam się do drugiego z chłopaków -
Nezi… Ostatnie trzy zestawy były najlepsze. Osobiście uważam, że Ivalio
najlepiej wygląda w numerze 2.
- Tak myślisz? – zastanowił się na mymi słowami, po czym
zerknął na stojącego za mną blondyna – Może i masz rację.
- Pewnie, że mam… Wierz mi… Wyglądał naprawdę bardzo dobrze
w dwójce – odparłam, kiedy ten na nowo zaczął mieć wątpliwości – Chodźmy do
kasy.
Złapałam chłopaka za rękę i niemal siłą zaprowadziłam go do
kasjerki, która z wymuszonym uśmiechem zaczęła kasować ubrania.
****
- Nezi… Naprawdę dobrze wybraliśmy – skwitowałam, po czym
puściłam oczko zadowolonemu Ivalio.
Odkąd wyszliśmy ze sklepu, nie było minuty w której
ciemnowłosy by nie myślał nad trafnością wyboru, co z jednej strony było
dziwne, z drugiej jednak dodawało mu słodyczy.
- Może zjemy coś słodkiego i napijemy się kawy? –
zaproponowałam, gdy tylko moim oczom ukazała się przyjemnie wyglądająca
kawiarnia, z czerwonymi kotarami w oknach i z iście wiktoriańskim wystrojem.
- Jestem za… – blonwłosy wilk klasnął w ręce i ruszył w
stronę budynku, a ja wraz z Nezim poszliśmy za nim.
Po dwóch godzinach miłej rozmowy i konsumowaniu łakoci
przyszedł czas na powrót do domu. Nigdy nie byłam tak rozdarta jak teraz,
gdyż sama nie wiedziałam w którą stronę mam iść, do mieszkania Dastiana, czy
wraz z dwójką nie tak niedawno poznanych towarzyszy.
- Idziesz z nami? – głosy wilków wyrwały mnie z zamyślenia.
Uśmiechnęłam się do nich ciepło i kiwnęłam głową na znak zgody poprawiając
przy tym włosy dłonią.
- Idziemy.
Szliśmy w ciszy, tylko od czasu do czasu rzucając jakieś
śmieszne uwagi. Przez cały czas Ivalio i Nezumi mieli splecione dłonie, co w
ogóle mi nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie wydało się przesłodkie.
Uśmiechnęłam się pod nosem i bez zbędnych słów weszłam do
domu wampirów, w którym zatrzymała się nasza wataha.
- To my idziemy do siebie – rzucił wesoło ciemnowłosy,
zaciągając swojego chłopaka w stronę pokoju. Jedyne co zdążyłam zrobić wraz z
Ivalio, to pomachać sobie na pożegnanie.
Z niemałą radością weszłam w głąb salonu i nucąc sobie coś
pod nosem podeszłam do kuchni. Niespodziewanie tuż obok mnie pojawił się
Nataniel, którego twarz wykrzywiona była troską i delikatnym zmęczeniem.
- Nat… Co się dzieje? – zapytałam i podeszłam do chłopaka,
który nawet mnie nie zauważył. Ten wzdrygnął się i dopiero po chwili odwrócił w
mą stronę twarz.
- Faith… Ona źle się czuje. Już kolejny dzień… Miałem
przynieść jej szklankę wody, ale czułem, że chce być sama, więc
zostawiłem ją pod drzwiami jej pokoju. Od tamtej pory jej już nie
widziałem. – westchnął – Dodatkowo
bardzo martwię się o Hespe… Nie ma telefonu, więc nie mogę się z nią
skontaktować, a jej i Kilmeny nadal nie ma.
Blondyn złapał się za głowę i zachwiał się na nogach.
- Coś się zbliża… Czuję to.
- Nataniel… Weź się w garść. Ty tu jesteś facetem –
zagaiłam, gdy tylko pomogłam mu dojść do kanapy i na niej usiąść.
- To nie jest dobry czas dla żadnego z nas. Każdy boi się
tego co też ci na górze wymyślą. Wielu boi się o swoje rodziny. To normalne w
naszej sytuacji, ale to nie znaczy że od razu stanie się coś okropnego.
Mimowolnie dotknęłam jego policzka dłonią.
- Przestań się martwić – rzuciłam ponownie i po chwili
wahania przytuliłam go. – Nie lubię, gdy moi przyjaciele się smucą…. Już wiem.
Podniosłam na niego wzrok z ogromnym uśmiechem wypisanym na
twarzy. - Może wyjdziemy na spacer? Odetchniemy oboje. Co ty na to?
- Jestem zdecydowanie za – odparł z lekką dozą entuzjazmu,
co mnie nie mało uradowało.
- To ja pójdę po coś do zarzucenia na ramiona… Mimo wszystko
może się później ochłodzić.
- Twoim żywiołem jest ogień… Czy nie powinno ci być zawsze
ciepło?
- Trzeba zachować chodź pozory normalności, prawda? –
uśmiechnęłam się ciepło i już kilka sekund później stanęłam po środku swojego
pokoju.
Od razu przeszłam na swoją połowę i z zacięciem zaczęłam
szukać czegoś do okrycia. Nagle poczułam czyjąś obecność, co sprawiło, że moje
serce szybciej zabiło.
- Nie uważasz, że nie ładnie jest się tak czaić? – rzuciłam
zaczepnie do stojącego za mną wampira, ani na chwile nie przerywając poszukiwań
– Dawno mnie nie odwiedzałeś East.
- Byłem zajęty pomaganiem twoim koleżaneczkom, ale jak widać
wróciłem. Co prawda nie na długo, za jakiś czas znowu wybywam, ale teraz
jestem. Widzę, że mimo mej nieobecności świetnie się bawiłaś... Z tym Azjatą.
- Co to… Czy ty przypadkiem nie jesteś zazdrosny? –
odwróciłam się do niego, patrząc mu wyczekująco w oczy. No dalej, dalej…. Mów coś.
- Ja... Zazdrosny? Śnij dalej, mała – Błąd, westchnęłam i wyminęłam go.
- Nie mam teraz czasu na twoje gry… Umówiłam się na spacer z
„tym Azjatą” więc jeżeli pozwolisz… - chrząknęłam, aby pokazać mu, że powinien
wyjść z mojej sypialni.
- A co jeżeli nie pozwolę? – na jego przystojnej twarzy pojawił
się zawadiacki uśmiech.
- Wiesz co, East? Twoja osoba to jeden wielki worek z
pytaniami, na które nigdy nie otrzymam odpowiedzi… Jestem śmieszna… -
obrzuciłam go twardym spojrzeniem, które zelżało gdy tylko nasze oczy się
spotkały.
Nie chciałam niczego komplikować, ale ktoś musiał coś z tym
zrobić. Nasza gra już dawno przestała być zabawna, po co się więc oszukiwać.
- Wygrałeś, East – w końcu wyrzuciłam to z siebie i nie czekając na jego jakąkolwiek reakcję
czy odpowiedź, podeszłam do niego i pokryłam jego usta swoimi.
Gdy tylko się od niego odsunęłam, byłam tak speszona swoim zachowaniem, że bez
słowa wyszłam z pokoju i od razu skierowałam się do wyjścia, gdzie czekał
uśmiechnięty Nataniel.
- Gotowa? – zapytał, pomagając mi nałożyć na ramiona znalezioną
wcześniej przeze mnie kurteczkę.
- Tak… Możemy iść – wybełkotałam – Lepiej już chodźmy…
- Czy coś się stało, Ari?
- Nie nic… Po prostu chodźmy – powiedziałam i pociągnęłam go
za rękę.
*****
- Dlaczego ja to zrobiłam… Zgłupiałam. Co on teraz sobie pomyśli…
- bełkotałam bez sensu, nie zwracając nawet najmniejszej uwagi na idącego obok
mnie przyjaciela, który pewnie już dawno uznał mnie za wariatkę.
- O czym ty mówisz? – zapytał zdezorientowany blondyn, po
czym złapał mnie za ręce i odwrócił w soją stronę.
- O jednym z wampirów. Ja go… Nie ważne… Po prostu jestem
głupia. To wszystko jest głupie.– walnęłam się dwukrotnie wierzchem dłoni w
czoło.
- Miłość nie jest głupia, Ario. – westchnął, zakładając
kosmyk mych włosów za ucho – Jest trudna do zrozumienia, w wielu przypadkach do
zaakceptowania, ale nie jest głupia.
- Miłość? Nie … To nie jest miłość… Nie może być… To tylko
gra, głupi gra dwóch drapieżników i tyle.
- To dlaczego tak to przeżywasz… Dlaczego tak bardzo ci
zleży? – jego mądre oczy obrzuciły mnie kojącym spojrzeniem.
- Ponieważ…. Nie wiem – odparłam już spokojniej – A ty?
Czemu tak bardzo interesujesz się Faith? Dlaczego lubisz droczyć się z Hebi i z
nią przebywać? I dlaczego tak bardzo martwisz się o Hespe?
Bardzo mi się podobało to opowiadanie :) Przyjemnie się je czytało ;3 Super, że Aria odważyła się ukazać Eastowi swoje uczucia. Teraz może się chłopak wykazać lub coś w tym stylu. Oczekuję uścisków i pocałunków, gdy ta wróci, lub gdy wampir ją znajdzie. Co do reszty. W twoim opo wyszło na jaw to jaki tak na prawdę jest Nat ;) Lubi czasem poflirtować z dziewczynami, jest pewny siebie i arogancki, ale gdy przywiąże się do kogoś, staje się słodki i troskliwy. Ufff.... Ale się rozpisałam, a to jeszcze nie koniec. Cieszy mnie również to że Aria zaprzyjaźniła się z kimś więcej niż tylko Nataniel i Hespe, oraz oczywiście East xd
OdpowiedzUsuńTo chyba tyle. Super opowiadanie... Nowi, idzie Wam coraz lepiej, oby tak dalej ;)