- Kurwa, mała na bank nawet nie słyszy, co ten laluś do niej mówi.- Warknąłem do siebie, zaciągając się kolejnym łykiem whisky.- Równie dobrze mógłby ją wyzywać od dziwek, a ta dalej by się do niego szczerzyła.
Podłużny klub wypełniał przyjemny, obezwładniający rytm. Mruczące dźwięki, wygrywane przez zgrabne, damskie palce na basie, wywoływały przyjemne wibracje, przebiegające po kręgosłupie.
Jednak to jedynie mnie rozdrażniało.
Moje miejsce w tej chwili też było zupełnie gdzie indziej. Moje mięśnie domagały się porządnej bijatyki. Wypalała mnie potrzeba przyjebania komuś bez powodu, dla celu wyższego.
Moją głowę wypełniały nieprzyjemne wspomnienia z penthausu.
Wszystko poszło nie tak, jak miało być.
- Nie twoja pierdolona sprawa, wywłoko.
Na samą myśl, czułem dobrze znane mrowienie kłów. Na krawędzi świadomości czaiło się przeszywające pragnienie.
Zacisnąłem zęby na krawędzi tumblera, przechylając ją i za jednym haustem dopijając do końca. Z chrzęstem kostek lodu odstawiłem ją na blat stołu, na którym stały różnego kształtu szklanki, świadczące o ilości spożytego przeze mnie alkoholu. I tak zaraz zbierze je obsługa. I cały ślad mojego pożycia miłosnego z rumem i ciekawymi mieszankami zniknie.
Niewidoczna barwa oczu faceta, mrużącego je w wyrazie tryumfu. Wyczuwalne podniecenie napływające falami od drugiego ciała. Napięcie. Wyczekiwanie na coś. Jakiś ruch.
Wściekły syk, mimowolnie wydzierający się z piersi. Wściekłość żądała wyładowania.
- Jest w miejscu, w którym nie powinno jej być, i trafiła tam przez ciebie.
Oskarżenie palące bardziej niż ogień.
- Pierdolisz.
Czerwonowłosa poruszała wargami, potraktowanymi ciemnoczerwoną szminką. Splotła palce z tymi mężczyzny.
Te gesty i wystarczały. Rekompensowały brak bodźców dźwiękowych.
Miłość wszystko upiększa.
Wilk w skoku.
Wycie.
Wyszarpnięcie z ciała fragmentu mięsa, przeszytego okropnym fetorem wilkołaczej krwi. Nienadającej się do spożycia.
Pazury rozdzierające koszulę i skórę.
Jasne panele pokryte kroplami krwi obu stron.
Bezsensowna walka o nic.
- Mógł zdobyć się na coś normalniejszego. Jebany wariat, cholerny sucz.- Z sykiem wyrzucałem z siebie kolejne określenia, sięgając po ostatnią pełną szklankę, którą wypełniał biały likier, ozdobiony ziarenkami kawy.- Emocje. Wkurwiające to wszystko.
-Nie wtrącaj się. To nie jest sprawa takich, jak ty. To krew z mojej krwi.
Chorobliwa nadopiekuńczość.
- Zajebiście, zajebiście po prostu.
- Nie martw się. Dla zwyczajnej zabawki tak bym się nie fatygował. A tak świetnie się ją zaciągało raz za razem do łóżka. Dobra w tym jest.
Te słowa wywołały jego furię.
Walkę, o której myśl w drugim samcu wywoływała fizyczną przyjemność.
- Stawiam ci drinka.- Drobna, ciemnowłosa dziewczyna uśmiechnęła się do mnie olśniewająco. Oparła się na jednej ręce o blat stolika, przy którym siedziałem.- Dasz się skusić?- Uniosła do góry jedną brew.
Nie miałem cholernej siły by powiedzieć "nie".
* * *
- Poproszę "Wściekłego psa" razy dwa.- Pokazała dwa palce barmanowi, żeby przekaz na pewno dotarł i odwróciła się w moim kierunku. Mogła uchodzić za olśniewająco piękną. Za pociągającą. Na taką, której nikt się nie oprze.Ale mi jedynie wyglądała na łatwą.
- Wściekłego, czy wkurwionego?- Spytał barman z pokaźną brodą, spoglądającego z sympatią w stronę drobnej kobiety.
Zdecydowanie ludzkiej.
Znali się. Musiała często przychodzić tu, by się napić.
- Wkurwionego.- Odpowiedziałem zdecydowanie zbyt szybko.
- Jesteś pewien?- Kobietka rzuciła mi wyzywające spojrzenie. Wbiłem wzrok w jej grubo podkreślone kredką oczy.
- Jak nigdy w życiu. Jak się upić to z klasą.- Szkoda jedynie, że wampir nie może się upić.
Dziewczyna roześmiała się.
Wyglądała jak dziwka. Zabawne.
- Masz rację. Schlejmy się. Tylko żebyś później mi nie jęczał.- Oparła łokieć na barze i przysunęła do nas dwa shot'y.- Na raz?
- Na raz.- Chwyciłem małą szklankę, nie zwracając uwagi na to, że mieliśmy tu wódkę z tabasco. Z tabasco w roli głównej. Przepletliśmy ze sobą ramiona i wypiliśmy.
Po chwili poczułem jak ogień rozchodzi mi się po gardle.
- Dobre. Barman, poproszę osiem shotów. Może jakiś specjalny kolorek dla nas?
Nie spojrzałem już na skąpo odzianą dziewczynę.
* * *
Ciało brunetki oblewał na zmianę kolor niebieski, czerwony i zielony. - Tej pani już nie lejemy.- Zabrałem Lunie, bo tak ponoć miała na imię drobna pannica, trzy-kolorowego drinka, zasysając się chwilę później na niebieskiej słomce.
Ciągle miałem nadzieję, że alkohol przytępi moje zmysły. Ale to się nie działo.
- Wal się, East'ciku! Oddawaj!- Dziewczyna, zamierzyła się na mnie ręką, ale zupełnie nie trafiła, co wywołało u niej napływ głupawki. Zaczęła się ot tak śmiać.
- Chodź, pójdziemy wytańczyć z ciebie ten cały alkohol.- Rzuciłem pomocnie, ignorując głód, który narastał we mnie z każdym kolejnym kieliszkiem. Chciałem wyssać krew z tej pannicy do ostatniej kropli.
- Nie, ja chcę kolejne piwo.- Uniosła do góry jeden palec.- Czystą poprosz.- Burknęła. Najwidoczniej nie docierało do niej, że siedzimy tak daleko od baru, że na pewno nas nawet stamtąd nie widzieli. Z jednej strony byłem rozbawiony jej zachowaniem. Z drugiej coraz bardziej mnie wkurzała.
- Nie ma, idziemy tańczyć. Już. Słyszysz, parszywy, spity krasnalu? Cholernie chce ci się tańczyć.- Przerzuciłem ją sobie przez ramię i ruszyłem w stronę parkietu. Na krótko metrażowego znajomego mogła być. Ale jej życie nie miało najmniejszej wartości.
- To niebezpieczne.- I nie wiadomo czy odnosiło się to do tańca, czy do podnoszenia jej do góry.- Zhaftuję się.- Rzuciła rozmarzonym głosikiem.
- Kurwa, teraz?
* * *
Doprowadziłem ją do łazienki. Ale zwymiotować nie zdążyła.A ja przynajmniej nie zdążyłem zebrać z powrotem myśli.
Wbiłem kły w jej szyję, rozszarpując ją nieestetycznie. Luna otworzyła usta jak do krzyku, ale wydobył się z nich tylko jednostajny bulgot. Nie ruszało mnie to.
Rozdarłem gwałtownie materiał jej bluzki.
Dałem dojść do głosu całemu swojemu pragnieniu.
K r e w. Pachnąca, pulsująca k r e w.
Podniosłem ją, rozerwałem stanik, który blokował mi dostęp do drugiej tętnicy i wbiłem się w miejsce koło jej piersi.
Ciemnoczerwona substancja spływała do mojego żołądka z każdym kolejnym pośpiesznym przełknięciem. Dopiero teraz zacząłem odczuwać procenty zawarte w jej krwi. Zmieszały się one z alkoholem, który już pochłonąłem.
Odlot zupełny. Zapomniałem jakie to przyjemne. Stan upojenia.
Drobne dłonie kobietki, próbowały szarpać mnie za krótkie włosy. Jednak siły opuszczały jej ciało zbyt szybko.
Siły, które przelewały się we mnie z każdym łykiem. Wyczuwałem trzepotanie jej serca, które pompowało krew z chorobliwą szybkością - przyśpieszała swoją śmierć. Wbijałem dłonie w drobne bioderka, zostawiając na nich siniaki w kształcie moich dłoni. Nigdy nie zdobywałem się przy zabijaniu na delikatność.
Skurwieni ludzie ukradli moją Arię!
Zasyczałem nieludzko i wbiłem się w kolejny fragment odsłoniętego ciała, po którym spływała krew z rozszarpanego gardła.
Jak śmiał zataić przede mną te informację?!
MOJA ARIA.
Puściłem puste ciało. Uderzyło głucho o podłogę.
Dyszałem głośno, stojąc nad trupem z zaciśniętymi dłońmi, umazanymi krwią. Skapywała ona na czystą podłogę, pokrytą brązowymi kaflami. Plam krwi niemal nie było na niej widać.
Poniosło mnie. Doskonale o tym wiedziałem i było mi z tym dobrze.
- Ludzie są tacy delikatni.- Kopnąłem truchło, z którym jeszcze godzinę temu śmiałem się w najlepsze z niczego. W końcu jak na worek z krwią, była całkiem przyjemna.
Podszedłem do umywalki i ze spokojem obmyłem dłonie z zasychającej powoli substancji. Wbiłem wzrok w swoje odbicie i powoli obtarłem wargi z czerwieni.
Moja.
Wyszedłem z damskiej toalety. Drzwi bezdźwięcznie się za mną zamknęły.
* * *
- Gdzie Wendy?- Spytałem, zatrzymując się na chwilę koło West'a, stojącego pod ścianą w oryginalnym stroju złożonym z potarganych dżinsów i wymiętej koszuli.Brat posłał mi dziwnie zmartwione spojrzenie.
- Rysuje w moim pokoju.- Widać było, że coś go trapi. Nie zamierzałem jednak pytać o co chodzi. Nie mój zakichany interes. Nie będę się dalej bawił w jakąś porypaną rodzinę i udawał, że mi to pasuje.
- Jasne.- Ruszyłem dalej, uważając rozmowę za zakończoną.
- East.
- Co?- Obejrzałem się przez ramię.
- Nie zrobiłeś niczego głupiego, prawda?- Wsunął kciuki dłoni za szelki, patrząc na mnie z maminą troską. Posłałem mu krzywy uśmiech.
- Nie.
- To uważaj.- Zabrzmiało to tak, jakby mnie żegnał, więc uniosłem do góry brwi.
- Nie przejmuj się, ja się nigdzie nie wybieram. No chyba, że ty coś dziwnego planujesz. Widzimy się później.- Machnąłem mu ręką i udałem się do swojego pokoju.- Trzeba się spakować.
Ehh... Nie zdążyłem ^^ /Dastian
OdpowiedzUsuńWybacz xD Może trochę się pośpieszyłem. / East
OdpowiedzUsuńSpoko, wymyślę coś innego ;) /Dastian
UsuńOMG #.# To jest... To mistrzostwo:$ Po prostu odpadam.
OdpowiedzUsuńTakie brutalne, nieludzkie. Tego mi tu brakowało.
Niesamowite. Czekam na ciąg dalszy. East, nie pozwól temu potworze skrzywdzić Arię. W końcu nie wiadomo vo ta kanalia knuje. Wątpię, żeby tak po prostu pozwolił jej umrzeć z resztą. W końcu m9wił, że ma co do niej plany
Sorry za błędy
UsuńRodzina się rozpada? Plisss , tylko nie na stałe. Najpierw uczucia Northa, teraz East...
OdpowiedzUsuńMmm ten genialny wampirzy szał... ;p
OdpowiedzUsuńRatuj Arie, już nmg się doczekać.
Jestem ciekawa reakcji Avenala na to wszystko... Napisał raz i koniec :/
OdpowiedzUsuńZ tego co pamiętam nie byliśmy w łóżku East'ciku ^^
UsuńJeszcze *_* Hihi
Super opowiadanie... Takie mroczne i klimatyczne *.* czekam na ciąg dalszy ;) / Aria
Ja wiem. To tak specjalnie było ;)
UsuńDzięki za pochwały. / East