Patrzyłem na dziewczynę przez chwilę.
Hmmmm…
Hmmmm…
- Co do pierwszego pytania… Faith była Alfą, jest częścią
watahy, nawet jeżeli ona sama w to nie wierzy... I jest moją przyjaciółką. Tak jak
wy wszyscy. Jesteście moją rodziną. Martwię się o ciebie, Hebi, mojego
braciszka… Nawet o Ice’a. O tych wszystkich, których jeszcze nie do końca
poznałem, jak Kilmeny, Ren, czy Sol.
- Dobrze… A pozostałe dwa pytania? Jakie masz do nich
odpowiedzi? – dopytywała się z zaciekawieniem ciemnowłosa.
- Co do Hebi… To długa historia. Powinnaś wiedzieć tyle, że
to ją pierwszą spotkałem. Zaintrygowała mnie, co poruszyło moje zlodowaciałe
przez Radę serce. Chciałem się do niej zbliżyć i na początku pragnąłem ją
zdobyć, ale później po prostu ją pokochałem. Teraz wiem, że jest dla mnie
rodziną. Myślałem, że to coś więcej, ale myliłem się. Jest dla mnie jak
siostra, mimo że na początku chciałem z nią chodzić. I jeszcze Ice. Może i
wyglądałem na takiego, który był o niego zazdrosny, ale to nie tak. Po prostu
martwiłem się o Hespe… Tak jak ja, myślała, że się zakochała w Ice’ie, ale moim
zdaniem była to tylko wdzięczność... W końcu Alfa Wody był pierwszą szczerze
życzliwą osobą odkąd uciekła z domu.
Zastanowiłem się chwilę i mówiłem dalej.
- Czemu martwię się o Hespe? Sam nie wiem kiedy zacząłem się
tak zachowywać i dlaczego. Po prostu. Ta dziewczyna sprawia, że mam ochotę się
o nią troszczyć.
- Po prostu… To takie proste?
- Tak… Po prostu trzeba przestać o tym myśleć. Tak jest dużo
łatwiej.
- Mówisz? Okej… Więc do końca dzisiejszego dnia nie myślmy o
tym oboje – zawołała wadera, po czym złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą.
- To co robimy? – zapytała podekscytowana, na co ja
roześmiałem się głośno.
- Sam nie wiem… A na co masz ochotę, Madame – zarechotałem
ciszej, obrzucając dziewczynę ciepłym
spojrzeniem.
- Hmmmm…. Chodźmy potańczyć…
- Potańczyć? – powtórzyłem, unosząc brew.
- Tak tańczyć… Ruszać się w rytm muzyki…
- Wiem co to taniec… Po prostu nie wiedziałem, że ty…
- Umiem coś więcej od walca lub innych tradycyjnych tańców?
Wbrew pozorom byłam ciekawskim i niesfornym dzieckiem… Co nie zmienia faktu, że
umiem wiele rożnych rzeczy.
- A czy to przypadkiem nie jest niezgodne z regułami jakie
zostały ci narzucone, panienko? –
ponownie się roześmiałem, stając na środku dużego parku, w którym się znaleźliśmy.
- Nie nazywaj mnie tak.
- Okej.. Jak chcesz – puściłem do niej oczko, przyciągając
ją niespodziewanie do siebie. Nasze twarze momentalnie spotkały się na tym
samym poziomie, zaledwie dziesięć centymetrów od siebie.
- Zatańczmy – oznajmiłem, kładąc na jej łopatkach jedną
dłoń, drugą łapiąc ją za rękę.
- Tutaj?
- A czemu by nie – uśmiechnąłem się zawadiacko.
- Nie ma tu nawet muzyki, już nie wspominając o tym, że jest
to miejsce publiczne – zarumieniła się delikatnie, gdy moja dłoń delikatnie zsunęła
się, wzdłuż jej kręgosłupa.
- To co… Po prostu tańcz – mrugnąłem do niej i zacząłem
kołysać się w rytm piosenki, która rozbrzmiała w mojej głowie. Dziewczyna po chwili roześmiała się i
usłyszawszy w swych myślach tą samą melodię, pozwoliła mi się poprowadzić.
- Całkiem nieźle tańczysz jak na łowcę – zagaiła po chwili,
patrząc na mnie błyszczącymi od szczęścia oczami.
- Gdy byłem mały lubiłem się ukrywać i obserwować. Byłem
razem z tobą na wielu twych lekcjach dykcji, tańca, muzyki. Całkiem nieźle
umiem się ukrywać, a jako dziecko byłem tobą zainteresowany, ponieważ byłaś tak
inna ode mnie.
Wadera zaśmiała się aksamitnie, a jej ciemne włosy rozwiał
jesienny wiaterek .
- Co cię tak śmieszy –spojrzałem na nią, udając obrażonego.
- Nic nic… Po prostu zawsze jest za późno… Na pewno i tym
razem tak będzie.
- Ario… Dorastamy... I wiedz, że nigdy nie jest za późno – uśmiechnąłem się już kolejny
raz i tańczyłem dalej, gdy nagle poczułem przeszywający ból w lewej nodze.
Mimowolnie opadłem na kolana, delikatnie zamroczony.
- Nataniel! – usłyszałem przerażony głos Arii, który chwilę
później przeobraził się w krzyk.
- Zostawcie mnie… Nie!
Ostatkiem sił uniosłem głowę i spojrzałem w stronę, z której
nadchodził jej głos. Moje zakryte cieniem oczy wyłapały trzy kształty. Jednym
z nich była sylwetka Arii, która próbowała się wyrwać pozostałej dwójce. Jej
twarz była mokra od łez, ale oczy cały czas patrzyły na mnie.
- Zostawcie ją – wychrypiałem, gdy poczułem obecność
jeszcze jednego intruza.
- Ohh… Patrzcie któż to… Nieustraszony łowca. Kochany
synalek ojczulka. Stoczyłeś się –
mruknął mi do ucha dawny przyjaciel.
- Po co to robicie… - wysyczałem przez zaciśnięte od bólu
gardło.
- Cóż… Takie rozkazy. Rada ma, co do tej waszej śmiechu wartej
watahy plany. Nie zrozum tego źle, Nat. W ogóle nie czerpię przyjemności z
rozkwaszania twojej twarzy.
Zarechotał i z ogromną siłą kopnął mnie w brzuch, a już
chwilę później moje myśli przysłonił gęsty mrok.
Sorry za to niedyskretne pyt, ale czy Nataniel jest gejem albo coś? Bo tak się przyjaźni z tymi wszystkimi laskami, a do rzadnej nic nie czuje. Niby podobała mu się hebi, ale sam przyznał, ze mu się tylko wydawało. Ciekawa jestem o co tutaj chodzi... ;)
OdpowiedzUsuńNie musisz przepraszać :) Zdarza się, ale nie... Nie jestem gejem ;) Po prostu lubię towarzystwo kobiet. Co do jego uczuć i miłości... Wszystkiego po trochu się wwyjaśni, więc proszę o cierpliwość :3 /Nataniel
OdpowiedzUsuńMoich uczuć *
Usuń