piątek, 8 stycznia 2016

(Wataha Burzy) od Nataniela

Patrzyłem na dziewczynę przez chwilę.
Hmmmm…
- Co do pierwszego pytania… Faith była Alfą, jest częścią watahy, nawet jeżeli ona sama w to nie wierzy... I jest moją przyjaciółką. Tak jak wy wszyscy. Jesteście moją rodziną. Martwię się o ciebie, Hebi, mojego braciszka… Nawet o Ice’a. O tych wszystkich, których jeszcze nie do końca poznałem, jak Kilmeny, Ren, czy Sol.
- Dobrze… A pozostałe dwa pytania? Jakie masz do nich odpowiedzi? – dopytywała się z zaciekawieniem ciemnowłosa.
- Co do Hebi… To długa historia. Powinnaś wiedzieć tyle, że to ją pierwszą spotkałem. Zaintrygowała mnie, co poruszyło moje zlodowaciałe przez Radę serce. Chciałem się do niej zbliżyć i na początku pragnąłem ją zdobyć, ale później po prostu ją pokochałem. Teraz wiem, że jest dla mnie rodziną. Myślałem, że to coś więcej, ale myliłem się. Jest dla mnie jak siostra, mimo że na początku chciałem z nią chodzić. I jeszcze Ice. Może i wyglądałem na takiego, który był o niego zazdrosny, ale to nie tak. Po prostu martwiłem się o Hespe… Tak jak ja, myślała, że się zakochała w Ice’ie, ale moim zdaniem była to tylko wdzięczność... W końcu Alfa Wody był pierwszą szczerze życzliwą osobą odkąd uciekła z domu. 
Zastanowiłem się chwilę i mówiłem dalej.
- Czemu martwię się o Hespe? Sam nie wiem kiedy zacząłem się tak zachowywać i dlaczego. Po prostu. Ta dziewczyna sprawia, że mam ochotę się o nią troszczyć.
- Po prostu… To takie proste?
- Tak… Po prostu trzeba przestać o tym myśleć. Tak jest dużo łatwiej.
- Mówisz? Okej… Więc do końca dzisiejszego dnia nie myślmy o tym oboje – zawołała wadera, po czym złapała mnie  za rękę i pociągnęła za sobą.
- To co robimy? – zapytała podekscytowana, na co ja roześmiałem się głośno.
- Sam nie wiem… A na co masz ochotę, Madame – zarechotałem ciszej, obrzucając dziewczynę ciepłym spojrzeniem.
- Hmmmm…. Chodźmy potańczyć…
- Potańczyć? – powtórzyłem, unosząc brew.
- Tak tańczyć… Ruszać się w rytm muzyki…
- Wiem co to taniec… Po prostu nie wiedziałem, że ty…
- Umiem coś więcej od walca lub innych tradycyjnych tańców? Wbrew pozorom byłam ciekawskim i niesfornym dzieckiem… Co nie zmienia faktu, że umiem wiele rożnych rzeczy.
- A czy to przypadkiem nie jest niezgodne z regułami jakie zostały ci narzucone, panienko?  – ponownie się roześmiałem, stając na środku dużego parku, w którym się znaleźliśmy.
- Nie nazywaj mnie tak.
- Okej.. Jak chcesz – puściłem do niej oczko, przyciągając ją niespodziewanie do siebie. Nasze twarze momentalnie spotkały się na tym samym poziomie, zaledwie dziesięć centymetrów od siebie.
- Zatańczmy – oznajmiłem, kładąc na jej łopatkach jedną dłoń, drugą łapiąc ją za rękę.
- Tutaj?
- A czemu by nie – uśmiechnąłem się zawadiacko.
- Nie ma tu nawet muzyki, już nie wspominając o tym, że jest to miejsce publiczne – zarumieniła się delikatnie, gdy moja dłoń delikatnie zsunęła się, wzdłuż jej kręgosłupa.
- To co… Po prostu tańcz – mrugnąłem do niej i zacząłem kołysać się w rytm piosenki, która rozbrzmiała w mojej głowie.  Dziewczyna po chwili roześmiała się i usłyszawszy w swych myślach tą samą melodię, pozwoliła mi się poprowadzić.
- Całkiem nieźle tańczysz jak na łowcę – zagaiła po chwili, patrząc na mnie błyszczącymi od szczęścia oczami.
- Gdy byłem mały lubiłem się ukrywać i obserwować. Byłem razem z tobą na wielu twych lekcjach dykcji, tańca, muzyki. Całkiem nieźle umiem się ukrywać, a jako dziecko byłem tobą zainteresowany, ponieważ byłaś tak inna ode mnie.
Wadera zaśmiała się aksamitnie, a jej ciemne włosy rozwiał jesienny wiaterek .
- Co cię tak śmieszy –spojrzałem na nią, udając obrażonego.
- Nic nic… Po prostu zawsze jest za późno… Na pewno i tym razem tak będzie.
- Ario… Dorastamy... I wiedz, że nigdy nie  jest za późno – uśmiechnąłem się już kolejny raz i tańczyłem dalej, gdy nagle poczułem przeszywający ból w lewej nodze. Mimowolnie opadłem na kolana, delikatnie zamroczony.
- Nataniel! – usłyszałem przerażony głos Arii, który chwilę później przeobraził się w krzyk.
- Zostawcie mnie… Nie!
Ostatkiem sił uniosłem głowę i spojrzałem w stronę, z której nadchodził jej głos. Moje zakryte cieniem oczy wyłapały trzy kształty. Jednym z nich była sylwetka Arii, która próbowała się wyrwać pozostałej dwójce. Jej twarz była mokra od łez, ale oczy cały czas patrzyły na mnie.
- Zostawcie ją – wychrypiałem, gdy poczułem obecność  jeszcze jednego intruza.
- Ohh… Patrzcie któż to… Nieustraszony łowca. Kochany synalek ojczulka.  Stoczyłeś się – mruknął mi do ucha dawny przyjaciel.
- Po co to robicie… - wysyczałem przez zaciśnięte od bólu gardło.
- Cóż… Takie rozkazy. Rada ma, co do tej waszej śmiechu wartej watahy plany. Nie zrozum tego źle, Nat. W ogóle nie czerpię przyjemności z rozkwaszania twojej twarzy.
Zarechotał i z ogromną siłą kopnął mnie w brzuch, a już chwilę później moje myśli przysłonił gęsty mrok.

3 komentarze:

  1. Sorry za to niedyskretne pyt, ale czy Nataniel jest gejem albo coś? Bo tak się przyjaźni z tymi wszystkimi laskami, a do rzadnej nic nie czuje. Niby podobała mu się hebi, ale sam przyznał, ze mu się tylko wydawało. Ciekawa jestem o co tutaj chodzi... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie musisz przepraszać :) Zdarza się, ale nie... Nie jestem gejem ;) Po prostu lubię towarzystwo kobiet. Co do jego uczuć i miłości... Wszystkiego po trochu się wwyjaśni, więc proszę o cierpliwość :3 /Nataniel

    OdpowiedzUsuń