- Radzę
zapomnieć o przeszłości i odejść w pokoju .
Patrzyłam na
jego wyciągniętą dłoń jak na jadowitego węża, który mógłby mnie ukąsić przy
najdrobniejszym ruchu. Miałam ogromną ochotę znowu się na niego rzucić i z
wielkim trudem udawało mi się zapanować nad sobą, a Ona, niestety, nie
poprawiała sytuacji.
~ Jak on w ogóle śmie! Ja mu zaraz przypomnę
to, co zapomniał, skurwysyn jeden…
Czy byłabyś
tak łaskawa i mogłabyś się zamknąć? Próbuję spojrzeć na to obiektywnie, a ty
tylko przeszkadzasz.
~ Kayla, ty nie możesz spojrzeć na to
obiektywnie! On zabił twoich rodziców!
No właśnie!
MOICH rodziców! Nie rozumiem, czemu się tak rzucasz, na wszystko przyjdzie
czas. Nie zawsze rozwiązanie siłowe jest najlepsze. Poza tym co my mamy?
Gadanie jakiejś staruszki, która przecież mogła się mylić.
~ Mówisz, jakbyś nie nic nie odczuwała, ale
ja wiem, że ty też chcesz go ukarać… No dalej, to tylko chwila…
Nie. Nie
mogę sobie na to pozwolić. Nie wiem, co on tu robi, a ja nie przyszłam tu po
to, by zaraz na wstępie zabijać. Nie po to uciekałyśmy tyle lat, by
zaprzepaścić prawdopodobnie jedyną szansę na względnie bezpieczne schronienie.
To chyba do
niej trafiło, bo zamilkła, ale wiedziałam, że jest niezadowolona. Wzięłam
głęboki oddech i wyprostowałam się.
- Na razie
nie zamierzam nigdzie odchodzić – powiedziałam, patrząc blondynowi wyzywająco w
oczy. Azjata cofnął rękę, przyglądając mi się uważnie.
- Uki
przyprowadził mnie, bym do was dołączyła – dodałam, spoglądając znacząco na
czarnowłosego. Ten chrząknął cicho i spuścił wzrok.
- Pomyślałem
po prostu, że mogłaby się przydać. Jest silna, a skoro ją też ściga Rada, to
dlaczego nie mielibyśmy bronić się wspólnie? – popatrzył z nadzieją na brata.
Nataniel założył ręce na piersi, zastanawiając się nad słowami młodego,
spoglądając na mnie nieufnie.
- Dobra,
możesz wejść, a ja skontaktuję się z alfami. Oni zdecydują, co z tobą zrobić –
odezwał się po długiej ciszy i zniknął w głębi domu.
Podążyłam za
nim i usiadłam na kanapie, bawiąc się bezwiednie kosmykiem włosów. Uki zajął
miejsce obok mnie, a na jego twarzy malowała się nadzieja.
- Zobaczysz,
wszystko będzie dobrze… - mruknął z uśmiechem, a ja odwróciłam wzrok.
- Taa,
jasne…
Siedziałam
nieporuszona przez kilka godzin. Tsukikasu po pewnym czasie znudził się moim
milczeniem i sobie poszedł, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Moje myśli
krążyły wokół rozmowy z Natanielem, choć „rozmowa” to chyba trochę za dużo
powiedziane. Analizowałam jego słowa, postawę, ton głosu, wszystko, co mogło mi
dać jakiekolwiek informacje. Z niewiadomego mi powodu mnie nie pamiętał.
Wydawał się być szczerze zaskoczony moją reakcją, jakby nie miał bladego
pojęcia, o co mi może chodzić. Może to nie on, może to jakiś inny blondwłosy
Azjata? Ale Jej trudno było w to uwierzyć i nadal była na mnie zła, że marnuję
czas. Odkąd zaczęła się odzywać, znacznie trudniej przychodziło mi Jej opanowanie.
Niemal zapragnęłam, by stała się taka, jak przedtem, ale przypomniały mi się te
chwile, kiedy jej nowe zdolności ratowały mi skórę. Tak jak jest, jest dobrze.
Na razie.
Nagle
usłyszałam jakiś szelest, do tego poczułam wręcz niemożliwie słodki zapach.
Uniosłam głowę i zmierzyłam czujnym spojrzeniem wampirzycę stojącą w drzwiach,
przyglądającą mi się uważnie.
(Anna?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz