wtorek, 1 września 2015

Od Kayli

- Radzę zapomnieć o przeszłości i odejść w pokoju .
Patrzyłam na jego wyciągniętą dłoń jak na jadowitego węża, który mógłby mnie ukąsić przy najdrobniejszym ruchu. Miałam ogromną ochotę znowu się na niego rzucić i z wielkim trudem udawało mi się zapanować nad sobą, a Ona, niestety, nie poprawiała sytuacji.
~ Jak on w ogóle śmie! Ja mu zaraz przypomnę to, co zapomniał, skurwysyn jeden…
Czy byłabyś tak łaskawa i mogłabyś się zamknąć? Próbuję spojrzeć na to obiektywnie, a ty tylko przeszkadzasz.
~ Kayla, ty nie możesz spojrzeć na to obiektywnie! On zabił twoich rodziców!
No właśnie! MOICH rodziców! Nie rozumiem, czemu się tak rzucasz, na wszystko przyjdzie czas. Nie zawsze rozwiązanie siłowe jest najlepsze. Poza tym co my mamy? Gadanie jakiejś staruszki, która przecież mogła się mylić.
~ Mówisz, jakbyś nie nic nie odczuwała, ale ja wiem, że ty też chcesz go ukarać… No dalej, to tylko chwila…
Nie. Nie mogę sobie na to pozwolić. Nie wiem, co on tu robi, a ja nie przyszłam tu po to, by zaraz na wstępie zabijać. Nie po to uciekałyśmy tyle lat, by zaprzepaścić prawdopodobnie jedyną szansę na względnie bezpieczne schronienie.
To chyba do niej trafiło, bo zamilkła, ale wiedziałam, że jest niezadowolona. Wzięłam głęboki oddech i wyprostowałam się.
- Na razie nie zamierzam nigdzie odchodzić – powiedziałam, patrząc blondynowi wyzywająco w oczy. Azjata cofnął rękę, przyglądając mi się uważnie.
- Uki przyprowadził mnie, bym do was dołączyła – dodałam, spoglądając znacząco na czarnowłosego. Ten chrząknął cicho i spuścił wzrok.
- Pomyślałem po prostu, że mogłaby się przydać. Jest silna, a skoro ją też ściga Rada, to dlaczego nie mielibyśmy bronić się wspólnie? – popatrzył z nadzieją na brata. Nataniel założył ręce na piersi, zastanawiając się nad słowami młodego, spoglądając na mnie nieufnie.
- Dobra, możesz wejść, a ja skontaktuję się z alfami. Oni zdecydują, co z tobą zrobić – odezwał się po długiej ciszy i zniknął w głębi domu.
Podążyłam za nim i usiadłam na kanapie, bawiąc się bezwiednie kosmykiem włosów. Uki zajął miejsce obok mnie, a na jego twarzy malowała się nadzieja.
- Zobaczysz, wszystko będzie dobrze… - mruknął z uśmiechem, a ja odwróciłam wzrok.
- Taa, jasne…

Siedziałam nieporuszona przez kilka godzin. Tsukikasu po pewnym czasie znudził się moim milczeniem i sobie poszedł, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Moje myśli krążyły wokół rozmowy z Natanielem, choć „rozmowa” to chyba trochę za dużo powiedziane. Analizowałam jego słowa, postawę, ton głosu, wszystko, co mogło mi dać jakiekolwiek informacje. Z niewiadomego mi powodu mnie nie pamiętał. Wydawał się być szczerze zaskoczony moją reakcją, jakby nie miał bladego pojęcia, o co mi może chodzić. Może to nie on, może to jakiś inny blondwłosy Azjata? Ale Jej trudno było w to uwierzyć i nadal była na mnie zła, że marnuję czas. Odkąd zaczęła się odzywać, znacznie trudniej przychodziło mi Jej opanowanie. Niemal zapragnęłam, by stała się taka, jak przedtem, ale przypomniały mi się te chwile, kiedy jej nowe zdolności ratowały mi skórę. Tak jak jest, jest dobrze. Na razie.
Nagle usłyszałam jakiś szelest, do tego poczułam wręcz niemożliwie słodki zapach. Uniosłam głowę i zmierzyłam czujnym spojrzeniem wampirzycę stojącą w drzwiach, przyglądającą mi się uważnie.


(Anna?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz