środa, 9 września 2015

(Wataha Burzy) od Cary

Wszystko zaczęło się 2 lata temu, poślubiłam mojego męża - Ray'a. Poznałam go w domu dziecka, zawsze dobrze ubrany i nigdy nie można mu było odmówić dobrych manier. To człowiek, który troszczył się o ludzi zmarzniętych, a zarazem starał się im pomóc za wszelką cenę, chciał aby każdy śmiertelnik poczuł się dobrze w swoim ciele. Z charakteru był dobry i miał szacunek do drugiej osoby, może dlatego się w nim zakochałam? Z pewnością nie tylko! Wiedzieliśmy, że nasza przyjaźń może rozwinąć się w coś więcej. Po 6 miesiącach naszej znajomości oświadczył mi się i kilka dni później wzięliśmy ślub w gronie znajomych Raya, którym nie za bardzo przypadłam do gustu. Nasze szczęście nie trwało długo. Mój mąż dowiedział się, że wykryto raka trzustki z przerzutami, lekarze nie dawali mu szans. Nie mogłam w to uwierzyć, dopiero po chwili dotarła do mnie ta informacja – stracę swoją drugą połówkę. Lekarze powiedzieli nam wprost : „Zostało panu trzy miesiące życia”- wolałabym nie wiedzieć i cieszyć się naszym szczęściem! - Byłam załamana! Pamiętam jego ostatnie słowa : „Pamiętaj, że zawsze będziesz moja”. Miał 22 lata, spoczął obok rodziców, którzy zginęli w wypadku samochodowym. Mieliśmy ogrom planów! Ogromny dom z basenem, gromadka dzieci – teraz to tylko wspomnienia. Po jego śmierci nie mogłam się otrząsnąć, a w dodatku zostało mi odebrane mieszkanie, ponieważ całe mieszkanie w spadku otrzymała jego siostra - Renee. Okropne uczucie być bez dachu nad głową i nie mieć z nikim porozmawiać. Musiałam się pogodzić z taką codziennością. Ludzie wytykali mnie palcami, ale wiedziałam, że niedługo wszystko się skończy. Błąkałam się po mieście zmarznięta i głodna, szukając przystanku autobusowego, w którym mogłam spokojnie zasnąć. Pewnie zastanawiacie się, dlaczego nie szukałam pomocy u swoich rodziców?, Matki praktycznie nie znałam, a ojciec zostawił mnie - zamieszkał w Rosji i tam założył rodzinę, Po nocy spędzonej na przystanku usłyszałam dziwne odgłosy z pobliskiego baru, więc chciałam zobaczyć co tam się dzieję. Widziałam ludzi w moim wieku, którzy bawili się w najlepsze, jednakże jedna postać była nadzwyczaj spokojna – zaintrygowała. Postanowiłam ją śledzić...

*
Wysoki mężczyzna, o pięknych brązowych lokach, a jego twarz podkreślały piękne, złote oczy! Byłam nim oczarowana. Podążaliśmy przez kilka dzielnic Las Vegas, bałam się z nim porozmawiać, ponieważ mógłby mnie odrzucić i pomyśleć, że jestem osobą, której zależy tylko na pieniądzach. Z każdym krokiem nabierałam odwagi, aby z nim porozmawiać - chciałam go poznać i mieć w nim przyjaciela. Na każde „Dobry Wieczór” w jego stronę - nikt nie otrzymał odpowiedzi, bałam się, że może mnie zaatakować - jednak pozory mylą. Podejrzewałam, że idzie do jednego z najbardziej luksusowych apartamentów w mieście, gdy nagle zmienił kierunek! Zauważyłam ogromną placówkę, dopiero po chwili dotarło do mnie, że jesteśmy w szpitalu, miałam multum myśli! Może ma chorą babcię, albo żonę - w każdym bądź razie postawiłam wszystko na jedną kartę, gdy go ujrzałam moje serce biło mocniej, a nogi miałam jak z waty! Jednak to on pierwszy rozpoczął rozmowę, kto normalny chodzi za drugim człowiekiem ok. 4 kilometry - każdy coś by podejrzewał! Rozpoczęliśmy rozmowę słowami :
- Czego ode mnie chcesz? – zapytałem z wyraźnym niezadowoleniem
- Ja? Eeeee.
-Spokojnie, nie krępuj się! Jestem Hoax, a ty?
- Cara miło mi! Śledziłam Cię, ponieważ wyczułam pewną więź pomiędzy nami.
- Co masz na myśli?
- Jesteś wilkołakiem, prawda? – zapytałam nieśmiale.
- Jak na to wpadłaś?
- To było do przewidzenia, wyczułam Cię.
- I dlatego szłaś za mną taki kawał drogi?
-Dokładnie tak! Nie mam domu i chciałam abyś mi pomógł. – w moim głosie można była odczuć niepewność i przerażenie.
- Czego ode mnie oczekujesz? – zapytał po dłuższej chwili.
- Dachu nad głową, tylko tego – mruknęłam wyczerpująco.
-To nie ode mnie zależy - westchnął - ale od Alfy naszej watahy!
- Watahy? Wtajemnicz mnie!
- Burza, Woda, Ogień i Powietrze – nowi wilkołaki zostają przydzieleni do poszczególny watah, ze względu na swoje umiejętności, jestem pewny, że nadasz się do „Burzy”.
- Zdecydowanie tak – odpowiedziałam.
- W takim razie muszę zaprowadzić Cię do Alfy naszej grupy, a zarazem mojej siostry - Hebi. Jest teraz w szpitalu...
- To do niej idziesz?
- Tak, jestem bardzo ciekawy jak się czuję!
- Więc nie zwlekajmy czasu, chodźmy do niej!
*
Postanowiliśmy pójść do windy, która miała nas doprowadzić do siostry Hoax’a, jednak okazało się, że była nieczynna! Podczas drogi na ostatnie piętro, na którym znajdowała się nasza Alfa, każde z osobna opowiedział coś o sobie. Pokój numer 14, zaledwie kilka kroków dzieliło nas do przekroczenia progu tego pokoju. Mieliśmy naciskać klamkę, gdy nagle usłyszeliśmy krzyk, weszliśmy do pokoju i zobaczyliśmy lekarza i Hebi, którzy wytykali sobie błędy. Po chwili rozmowy, Hebi przyjęła mnie do swojej grupy – byłam szczęśliwa, że w końcu będę miała swój własny kąt. Zaczęliśmy rozmawiać na luźne tematy, kupiliśmy bukiet świeżych kwiatów i kosz owoców, po czym Hoax zaprowadził mnie do miejsca w którym aktualnie mieszkały wszystkie watahy.

1 komentarz:

  1. Powiem tak... Jesteś jeszcze początkująca w pisaniu i to widać, dlatego trudno mi jakkolwiek ocenić tę pracę, ale myślę, że jak na pierwsze opo może być. Rozmowa nieco zbyt sztuczna i ogólnie to całe spotkanie z Hoaxem takie trochę dziwne, ale nabierzesz wprawy. Powodzenia w dalszym pisaniu ;p

    OdpowiedzUsuń