piątek, 4 września 2015

(Wataha Wody) od Ice'a

-To omdlenie miało związek z przeżytym szokiem, panie Moon. Pana żona miała ostatnio dużo wrażeń, proszę pozwolić jej dojść do siebie.- Zamrugałem nerwowo na słowo "żona", którego użył lekarz, ale wyprowadzenie go z błędu nie miało żadnego sensu.
Kiwnąłem więc tylko głową i skierowałem wzrok na śpiącą Hebi, od której dzieliła mnie gruba szyba i kilka metalowych łóżek. Jej twarz była w podobnym odcieniu bieli, co ściany pomieszczenia, ale lekarze uparcie twierdzili, że absolutnie wszystko jest w porządku. 
-Kiedy będzie mogła wrócić do domu?- Zapytałem, nie spuszczając z niej wzroku. 
-Myślę, że zatrzymamy ją jeszcze na obserwacji, ale jeśli wszystko pójdzie dobrze, za dwa dni powinni państwo dostać wypis. Planuję zrobić jeszcze kilka badań...
-Jakich badań?- Zaniepokojony znów spojrzałem na doktora.
-Cóż, przede wszystkim musimy wykonać jeszcze jedno USG, żeby sprawdzić czy dzieci są zdrowe. To początek 21 tygodnia, potrafimy więc już stwierdzić czy bliźnięta prawidłowo się rozwijają.
-Rozumiem.
Bliźnięta. Dwie małe istotki, które przyjdą na świat za cztery miesiące, żeby przez całe życie miotać się po świecie w ukryciu.
Sam nie wiem... To słowo wciąż jeszcze do mnie nie docierało.
Musiałem chyba mieć niezwykle przygnębiony wyraz twarzy, bo mężczyzna złapał mnie pocieszająco za ramię i uśmiechnął się ciepło.
-Niech się pan nie martwi. Bliźnięta to tylko podwójne szczęście. A takie komplikacje nie powinny już się pojawić, jeśli pana żona będzie należycie o siebie dbała, dużo odpoczywała i unikała stresujących sytuacji.
Unikała stresujących sytuacji. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo bym chciał, żeby UNIKAŁA STRESUJĄCYCH SYTUACJI, DOKTORZE. 
-Będzie cały czas odpoczywać- powiedziałem.- Nawet jeśli przez cztery miesiące miałbym trzymać ją przywiązaną do łóżka. 
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko i życzył mi jeszcze powodzenia, po czym przeprosił i poszedł odwiedzić resztę swoich pacjentów.
*
Kiedy wszedłem do sali, w której leżała Hebi, siedzący przy łóżku Hoax raptownie podniósł głowę i rzucił mi pytające spojrzenie. 
-Wszystko jest w porządku. Zostanie tutaj jeszcze dwa dni, ale lekarz powiedział, że na razie nie musimy się niczym martwić. Ma odpoczywać.- streściłem szybko rozmowę z doktorem i zająłem miejsce obok. Chłopak skinął głową i wskazał na siostrę. 
-Nie sądzę, żeby szybko się obudziła. Możesz iść się przespać i ogarnąć, ja będę przy niej siedział. 
-Zostaję tutaj.- Założyłem ramiona na piersi. - Ale jeśli ty chcesz odpocząć, nie ma sprawy. 
-Nie. Też zostanę.- Mruknął i ułożył się wygodniej na krześle. -Nie jesteś jedyną osobą, której ona potrzebuje. 
Spojrzałem na rozluźnioną snem twarz czarnowłosej i mimowolnie zapragnąłem pogłaskać ją po gładkim, bladym policzku, na którym odbijał się cień jej długich rzęs. 
-Wiem.
*
-Ice...- słaby głos Hebi natychmiast wyrwał mnie z drzemki i zanim jeszcze otworzyłem oczy, klęczałem już przy łóżku, ściskając ją za rękę. - Czy... czy my... czy to są...
-Tak, Hebi.- westchnąłem, nagle czując się bardziej winny niż zwykle.- To bliźnięta. 
-O nie...-Jęknęła, chowając twarz w dłoniach. Kiedy znów podniosła głowę, jej piękne rubinowe oczy zalśniły od łez.
-Hebi, kochanie, błagałam cię, nie płacz... To nie koniec świata, damy radę.- Sam nie wiedziałem co ja właściwie mówię. Słowa wydawały się nie mieć żadnego sensu, liczyły się tylko łzy Hebi. 
-Wiem, Ice... - pojedyncza kropla spłynęła po jej policzku.- Prawie ich straciliśmy, ja... Nie zrozumiesz tego. Nie zniosłabym, gdyby stało się coś złego, a teraz okazuje się, że jest ich dwoje i...
Schowała głowę w moim ramieniu i zaczęła bezgłośnie łkać. 
-Hebi, daj spokój.- Hoax odezwał się zza moich pleców, na co rzuciłem mu mordercze spojrzenie.- Wszystko jest dobrze. Wiem, że jesteś hmm... w ciąży, ale do cholery, nie panikuj.
-Możesz się łaskawie nie odzywać?- Warknąłem, głaszcząc Hebi po kruczoczarnych włosach.
-Nie.- Hoax rzucił mi wyzywające spojrzenie. 
-Przestańcie!- Dziewczyna wyswobodziła się z mojego uścisku i spiorunowała nas wzrokiem, z roztargnieniem wycierając łzy.- Hoax ma rację, Ice. Spanikowałam, przepraszam.
Miałem właśnie powiedzieć, że oszalała, kiedy do sali wkroczył szeroko uśmiechnięty lekarz.
-Oh, widzę, że już się pani obudziła!- Zauważył błyskotliwie.- Jak się pani czuje?
-Dobrze...- wymamrotała czarnowłosa, zerkając na mnie z ukosa. 
-Świetnie. Więc możemy rozpocząć badania. Mąż może pojechać z nami.
*
Przez chwilę nikt nie oddychał. Oboje słyszeliśmy jedynie dźwięk bicia dwóch maleńkich serduszek, wypełniający pomieszczenie. Trzymając się za ręce, wpatrywaliśmy się jak zahipnotyzowani w ekran, na którym wyraźnie rysowały się dwa maleńkie, ludzkie kształty, poruszające nóżkami. Nasze spojrzenia spotkały się na dwie długie sekundy, w ciągu których oczy Hebi zaszkliły się łzami.
-Nie chciałbym psuć wam tej chwili, ale z radością muszę stwierdzić, że oboje są zdrowi i rozwijają się prawidłowo. Krwotok nie wyrządził im szkody.
Wziąłem głęboki oddech, czując ogromną ulgę. 
-Czy chcecie znać ich płeć?- Padło pytanie, które na chwilę zawisło w powietrzu.
-Tak.
-Nie.
Spojrzeliśmy na siebie z Hebi, po tym jak w jednej chwili udzieliliśmy sprzecznych odpowiedzi.
-Tak.- Powtórzyła Hebi, znacząco ściskając moją rękę.
-Tak.- Poprawiłem się, kiedy stwierdziłem, że powinienem ustąpić w tej kwestii kobiecie w ciąży.
-Doskonale. Będziecie mieli państwo córkę i syna, gratuluję!
Przez chwilę żadne z nas nic nie powiedziało. Dopiero pół minuty później przytuliłem Hebi, nie zwracając uwagi na siedzącego obok doktora. 
-Nasze dzieci, kochanie. Lucas i Danielle.-Szepnąłem jej do ucha, wpatrując się w maleństwa na USG.

(Spieprzyłem, Hebi xD)


1 komentarz:

  1. Nie waż się mówić, że spieprzyłeś, kochanie ;)
    Jestem dumna z nas oboje, będziemy mieli takie piękne dzieci ^^ Prawdziwe aniołki, oczywiście po mamusi ;*/Hebi

    OdpowiedzUsuń