piątek, 4 września 2015

Od Dastiana

Arkadia, 10 lat wcześniej
- Co takiego?! – patrzyłem na ojca zszokowany, nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałem. Nie, oni nie mogą tego zrobić! Przecież ona ma tylko 7 lat!
- To co słyszałeś. Twoja siostra, Aria, została przyrzeczona Avenalowi, członkowi Rady. To wielki zaszczyt dla naszej rodziny – staliśmy naprzeciw siebie, mierząc się wzrokiem – on zimnym i surowym, ja gniewnym, przepełnionym wściekłością i poczuciem niesprawiedliwości. Moje zaciśnięte w pięści dłonie drżały, gdy ze wszystkich sił starałem się powstrzymać od rzucenia się na ojca. Po chwili spuściłem wzrok i wziąłem głęboki wdech, próbując się uspokoić. Odwróciłem się na pięcie i wyszedłem bez słowa, kierując się do swojego pokoju. Przechodząc przez dziedziniec rezydencji mej rodziny, zobaczyłem sprawcę tej całej sytuacji. Szedł pewnym krokiem, mając na twarzy obrzydliwy, triumfalny uśmiech. Tego było już za wiele. Podszedłem do niego i z całej siły uderzyłem pięścią w twarz. Wyraz twarzy Avenala zmienił się we wściekły grymas. Zamierzyłem się na niego ponownie, jednak niespodziewanie zawisłem kilka centymetrów nad ziemią, czując na gardle miażdżący uścisk członka Rady. Jego ciemne oczy błyszczały niebezpiecznie. Gdyby wzrok mógł zabijać, leżałbym już martwy na ziemi u jego stóp.
- Tak łatwo byłoby cię teraz zabić… - wysyczał wilkołak, zaciskając mocniej dłoń, tak że zacząłem się dusić, ale po chwili znalazłem się na ziemi, jak porzucona zabawka. Moim ciałem wstrząsnął atak kaszlu, gdy złapałem się za zaczerwienione gardło, z trudem łapiąc oddech. - Jednakże… - mężczyzna kopnął mnie w brzuch, na co jęknąłem cicho. Spojrzałem na niego spod półprzymkniętych powiek. Jego twarz wyrażała dziką radość, gdy patrzył, jak zwijam się z bólu u jego stóp. -… wtedy nie byłoby zabawnie – kopnął mnie w obolałe gardło, co sprawiło, że znów zacząłem się krztusić. Rzuciłem mu spojrzenie pełne nienawiści.
- Nie dostaniesz jej – wychrypiałem między atakami kaszlu. Wąskie usta Avenala wykrzywiły się w potwornym uśmiechu.
- To się jeszcze okaże. Jesteś tylko żałosnym, nic nie znaczącym robakiem i nie mam ochoty zajmować się tobą dłużej niż to konieczne. Niniejszym zostajesz oficjalnie wygnany z Arkadii. Do wieczora masz się wynieść poza jej granice – członek Rady napawał się moim cierpieniem. Najpierw odebrał mi siostrę, a teraz wszystko, co znałem i kochałem. Pierdolony potwór, pomyślałem, czując łzy napływające mi do oczu. Wilkołak odwrócił się, jakby zamierzał odejść, ale po chwili przystanął.
- A, byłbym zapomniał. Jeśli choćby postawisz stopę w granicach Arkadii, twoja siostra zginie – patrzyłem bezsilnie na jego triumfalny wyraz twarzy, wiedząc, że przegrałem.

***

Las Vegas, teraźniejszość
Patrzyłem spod przymrużonych powiek na blondyna. Przyszedł do mnie z prośbą, bym zatrudnił jego siostrę. Mimo iż byłem prezesem dużej firmy i kwestię zatrudnienia mógłbym zostawić komuś innemu, lubiłem sam dobierać sobie pracowników, a ta dziewczyna podobno jest bardzo dobra w tym, co robi. Odchyliłem się do tyłu na obrotowym, skórzanym fotelu, bębniąc mimowolnie palcami o blat biurka.
- Hmmm… zastanowię się nad tym. Przez tydzień zostanie na etap próbny, zobaczymy czy rzeczywiście tak wspaniale sobie radzi. Jeśli jest tak dobra, jak mówisz, zostanie przyjęta – na te słowa chłopak nie mógł powstrzymać uśmiechu.
- Dobrze, przekażę jej. Dziękuję – powiedział i wyszedł, zostawiając mnie samego.

***

- No chodź, musisz mieć trochę rozrywki, bo zwariujesz – Tom uporczywie ciągnął mnie za rękaw w stronę wyjścia. Westchnąłem,
- Chyba nie mam wyboru – mruknąłem, patrząc z ukosa na przyjaciela. O ile można tak nazwać kogoś, kto nie ma pojęcia, kim naprawdę jesteś.
Twarz kumpla rozjaśnił zwycięski uśmiech.
- No, to idź się ogarnij i wychodzimy. Będzie niezła jazda – klepnął mnie w ramię, a ja poszedłem się przebrać w coś bardziej odpowiedniego do nocnego klubu niż garnitur. Po pięciu minutach byłem gotowy. Tom ruszył z piskiem opon, zostawiając czarne ślady na asfalcie. Niedługo potem dotarliśmy na miejsce. Na początek podeszliśmy do baru, by się trochę wyluzować. Po dwóch drinkach Tom wszedł na parkiet, dołączając do tańczących w pobliżu kobiet. Uśmiechnąłem się pod nosem i zamówiłem kolejną porcję alkoholu. W pewnym momencie obok mnie zatrzymała się wysoka, długonoga, rudowłosa kobieta.
- Poproszę to samo, co pan obok – powiedziała do barmana, nie spuszczając ze mnie swoich dużych, zielonych oczu. Otaksowałem ją wzrokiem. Była niebrzydka, figurę też miała dość ładną, na jedną noc się nada. Tom miał rację, potrzebuję rozrywki.
Dopiłem drinka i poszedłem w stronę tańczących, rzucając rudej znaczące spojrzenie. Już po chwili wirowaliśmy w zmysłowym tańcu.
Bawiliśmy się tak kilka godzin, po czym Tom gdzieś wybył, prawdopodobnie ze swoją zdobyczą. Postanowiłem zrobić to samo. Zabrałem kobietę do pobliskiego hotelu. Gdy tylko zamknęły się za nami drzwi, zaczęliśmy się namiętnie całować, zrzucając z siebie kolejne części garderoby, aż w końcu nadzy upadliśmy na łóżko.

***

Rano obudziłem się z niewielkim bólem głowy. Moja kochanka jeszcze spała, dlatego ubrałem się cicho i wyszedłem. Chłodne poranne powietrze mnie otrzeźwiło. Nie chciało mi się dzwonić po Toma, poza tym pewnie jeszcze spał, więc postanowiłem wrócić do domu pieszo.
Szedłem uliczkami Vegas, patrząc jak miasto budzi się do życia. Od kilku lat to miasto było moim domem, ale mimo to tęskniłem za rodzinnymi stronami. Przywołałem w pamięci twarz mojej małej siostrzyczki, zastanawiając się jak teraz wygląda.
Zatrzymałem się, po raz nie wiadomo który przeklinając te pieprzoną Radę, która zniszczyła moje życie. Wschodzące słońce przyjemnie ogrzewało moją twarz, odganiając ode mnie złe myśli.
Nieważne, co się stanie, we właściwym czasie wyrównam rachunki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz