niedziela, 20 września 2015

(Wataha Powietrza) od Nezumiego

-Kurwa, Ivo, nienawidzę jak mnie ignorujesz! -Naprawdę... nienawidziłem być ignorowany... Co jak co, ale to była ostatnia rzecz, która mi odpowiadała. -Anno, chodźmy już. - Zaraz odezwałem się do rudowłosej dziewczyny i poszedłem razem z nią. Nie chciało mi się wtedy bardziej wściekać, chociaż i tak już mnie nosiło, starałem się chociaż na Annę nie drzeć... W końcu ona nic nie zrobiła, pomogła nam, a przynajmniej chciała. To Ivalio wymyślił jakiś durny plan, żeby się rozdzielić, którego naprawdę nie rozumiałem.
Razem z kobietą znowu wsiadłem do tej dziwnej puszki, zwanej samochodem. Nie było tam tak źle, szczególnie, że wampirzyca otworzyła mi okno, a ja mogłem oddychać świeżym powietrzem. Inaczej naprawdę czułbym się jak w puszce.
-Nezumi, mogę wiedzieć, czemu się tak rzucasz na swojego kolegę? - zapytała, zerkając krótko na mnie kątem oka.
-Taa... kolegę. - Mruknąłem cicho pod nosem. Heh, śmieszne słowo, szczególnie w określeniu do Ivo... Mój kolega. No raczej nie. -Po prostu nienawidzę być ignorowany i tyle. Czy taka odpowiedź wystarczy? - Uśmiechnąłem się lekko pod nosem. No bo przecież nie zacznę jej teraz beczeć w ramię, że mój facet zaczął mnie olewać... Rozumiem, że sytuacja itp, ale nawet mi nie odpowiedział sensownie... Nawet na mnie nie patrzył, kiedy moje serce biło szybciej z radości. Wiem, że nie jesteśmy zakochanymi nasteczkami, trzymanie za rączkę, te sprawy, ale... mimo wszystko oczekiwałem jakiegoś cieplejszego przywitania.
-Typowy facet... Nic nie powie. - Zaśmiała się cicho. W sumie racja, między płciami są różnice i to nie tylko fizyczne. Nie oszukujmy się.... Kobiety są trochę bardziej wylewne, drobiazgowe.
Na tym skończyła się nasza rozmowa.
 ***
 Dojechaliśmy na wskazane przez Ivo miejsce.
 Nie ma ich? Jakim prawem? Czekaliśmy naprawdę dużo czasu... Nawet jakby się czołgali, nie było opcji, żeby jeszcze nie dotarli.
 -Ja pierdolę! - Wrzasnąłem zirytowany, kopiąc w jakieś drzewo. Echo chwilę odbijało sie od drzew, po czym ucichło. Anna spojrzała w moją stronę. Widać, ze bardziej niż ich brak, interesowało ją zimno... W sumie nie dziwię się jej.
 -Ja bym proponowała już wracać... Potem obmyślimy co dalej robić. - Powiedziała w pewnym momencie.
 -Co obmyślimy? Pomyśl... Im mogło się coś stać! Każda sekunda może być ważna! - Trochę panikowałem... Nawet bardzo trochę.
 -Staniem tutaj na pewno nic nie wskóramy. Poza tym rusz tym swoim małym łebkiem... Co my możemy we dwójkę zrobić? - Uniosła brwi, dalej na mnie patrząc. Miała rację. Była naprawdę spokojna... Myślała racjonalnie.
 -Masz rację... - odpowiedziałem pokorniej. Znowu zacząłem się bez powodu unosić, z moimi nerwami chyba coś jest nie tak. W ogóle... Wszystko jest dziwne odkąd się obudziłem. Patrzę na świat jakoś bardziej... ludzko? A z resztą... Jebać to. Zaraz pojechaliśmy w stronę miasta, teraz też się do siebie nie odzywaliśmy... Nie było powodu. Jakoś tak... Nie było o czym. Cały czas rozmyślałem o Ivo i o jego zachowaniu... O tym, gdzie teraz jest.
***
Wyszedłem z samochodu i odetchnąłem tym jakże świeżym powietrzem... Heh, uroki miasta, średnio mi się to podoba, ale lepszy rydz niż nic... Czy jakoś tak.
-Dzięki wielkie, do zobaczenia. - Pożegnałem się i pobiegłem pierwszy do środka, idąc do wilczego skrzydła. Tak... Jak jechaliśmy po nich to jeszcze mi co nie co opowiedziała jak to wygląda.
Szedłem obok jakiegoś pokoju i... Proszę bardzo, kto z niego wychodził? Mój ukochany Ivalio! Spojrzałem na niego z powaga i zaraz złapałem go za nadgarstek, ciągnąc w jakieś ustronne miejsce.
-Mogę, kurwa, wiedzieć gdzie Ty byłeś?! Martwiłem się! - Od razu mocno go przytuliłem, jednak ta chwila nie trwała długo. Skoro Ivo żyje, skoro się odnalazł... Mogę przejść do tego, co bardziej mnie irytuje.
 -Poza tym... Dlaczego mnie, do cholery, ignorujesz, co?! - W końcu wybuchłem. Patrzyłem mu ze wściekłością w oczy... - Nie cieszysz się, że mnie widzisz?- Odwrócił wzrok. - Słuchaj co do Ciebie mówię, no! - Oparłem ręce na ścianie za jego głową. Czasem nawet ja byłem wściekły i wtedy mnie nosiło.... Starałem się jakoś opanować, ale nie potrafiłem być spokojny.
-Długa historia.. - uśmiechnął się lekko pod nosem -I nieważne... Nezi, daj spokój. - Wyszeptał. No proszę... Przynajmniej teraz zwracał się bezpośrednio do mnie! To już jakiś sukces... Tak sądzę. -
Nie gniewaj się, po prostu... To mały spór z Anną i tyle. - Starał się uniknąć tego tematu. Widziałem to, tylko.. mam teraz tak po prostu darować, czy ciągnąć to dalej? Z drugiej strony... Odkąd się spotkaliśmy dalej nie mieliśmy do końca okazji nacieszyć się sobą... A ja już się denerwuję. Westchnąłem ciężko, zsunąłem ręce na jego ramiona i oparłem czoło o jego. -Poza tym... "zająć się nią"... Em... Jak się nią zająłeś?
Zapytał z pewną dozą niepewności... ale brzmiał słodko.
-No nie wiem... Rusz głową... A co? Jesteś zazdrosny? - zaśmiałem się pod nosem.
-Może.
-Jesteś durniem... - mruknąłem, zaraz spoglądając mu w oczy. Tak, to są te oczy, w których się zakochałem... - Wielkim durniem. - Podkreśliłem jeszcze to co powiedziałem. On tylko uśmiechnął się przepraszająco. -Przecież wiesz, że nie spodoba mi się żadna kobieta, mówiłem Ci tyle razy, że w nich nie gustuję... Zresztą teraz i żaden facet też nie, bo mam Ciebie. Brzydzę się zdradą, więc nie musisz się o to martwić. Kocham tylko Ciebie, Ivalio. - wyszeptałem i dla podkreślenia powagi moich słów, użyłem jego pełnego imienia.
Za raz musnąłem wargami jego usta... W końcu jesteśmy sam na sam, mam go tylko dla siebie. Muśnięcie zamieniło się w czulszy pocałunek... Nie obchodziło mnie, czy będzie nas ktoś widział, czy nie... Przecież to tylko pocałunek, tak? Nic wielkiego, inna sprawa, że jesteśmy facetami, ale w tym też nie widziałem problemu. W końcu się oderwałem, ciągnąc lekko zębami za jego wargę. Po chwili otworzyłem oczy i znowu spojrzałem w te jego.
-Ivo... A teraz serio, gadaj o co chodzi z Anną? Jaki znowu spór? Dlaczego mnie tak ignorowałeś? Dlaczego nie byliście na wskazanym miejscu? O co, kurwa mać, tutaj chodzi? - Zmarszczyłem lekko brwi.

(Ivo?)

2 komentarze: