niedziela, 20 września 2015

Od East'a

- A kto powiedział, że jestem twoim kolegą? – prychnąłem z niesmakiem. Czemu nagle miałem być kimś bliższym dla tej zgrai wilkołaczych łamag?
 Chinka uśmiechnęła się niezmiernie zadowolona z siebie, najwidoczniej znowu biorąc moje pełne ironii słowa za przedni żart.
- East, ohydna pijawko, zostaniesz moim kolegą?
 To pytanie zawisło w wilgotnym powietrzu, jakby musiało zostać przetrawione przez zachodzące słońce nim będzie się klasyfikować do
pytań godnych odpowiedzi.
 Splotłem ręce na piersi, pierwszy raz w swoim życiu zastanawiając się nad odpowiedzią. Przynajmniej stałem pod wiatr, więc aspekty zapachowe nie mogły mieć wpływu na moje subiektywne myśli.
 Czy jakkolwiek opłacała mi się przyjaźń z kundlami?
- Ymmmm... Nie.- Rzuciłem w końcu, zachowując poważny wyraz twarzy, czy może raczej znudzony.- Popełniłem w życiu wiele błędów, ale kolegą czworonożnych pokrak nie zostanę. A już na pewno nie zmieni tego ten ciekawy wypad.- Spojrzałem w bok, ukradkiem przyglądając się reakcji Kilmeny. Dziewczyna z resztą zareagowała dość ciekawie. Zacisnęła mocno usta, przez przypadek sprawiając, że po jej brodzie pociekła stróżka krwi. Napuszyła się i dwoma ogonami uderzała nerwowo o ziemię- resztą w ciągu dalszym okrywała Hespe, która smacznie spała nieświadoma napięcia koleżanki.
 Wygiąłem w drwiącym uśmiechu usta i uniosłem do góry jedną brew.
- Czyżbyś spodziewała się innej odpowiedzi?
- Ha, nie sądziłam, że rzucisz mi się ze wdzięczności w ramiona, ale...
- Nie spodziewałaś się też po mnie takiej arogancji. W końcu, w takim razie, po co was tu podwiozłem i z wami tu jeszcze przebywam?- Przewróciłem oczyma i usiadłem koło rozsierdzonej azjatki, której nie spodobało się kompletnie, że wciąłem jej się w zdanie.- Już coś podobnego gdzieś słyszałem.- Westchnąłem. Chyba nawet od North'a, który nie mógł przeżyć i ciągle nie może zrozumieć dlaczego nie przyszedłem na pogrzeb South'a. To było przecież  t a k  aroganckie.
- No właśnie, dlaczego tu z nami jeszcze siedzisz?- Dziewczyna z irytacją zaczęła zawzięcie rozczesywać dłonią włosy drobnej blondynki.
- A żebym to ja wiedział.- Rzuciłem z zadumą i pociągnąłem za jeden z jej ogonów.- Czy czasem wilk w pakiecie nie powinien mieć dwóch par łap, uszu, i  j e d n e g o  ogona? Za co dostałaś tego gratisa?- Zacząłem z zaciekawieniem ciągać w różne strony jej długą sierść.- Czy cię to boli? Czy tylko w niedoszytych częściach ogonowych masz czucie? Bo rozumiem, że te twoje bonusy zostały ci podarowane za pomocą operacji chirurgicznej? Można na przykład jeden z nich odciąć, ozdobić nim poduszkę, domalować uśmiech i nazwać takiego teddy bearsa Southi?- Może North by się ucieszył z takiego prezentu pod choinkę? A jakże Wi by mu zazdrościła! Na pewno pobiłaby się o Southika z Westem! Ale byłaby popierdówa.
- Hahaha. Nie, nie można. A w ogóle co to za teorie spiskowe, tasiemcu?- Rozbawiona do łez wilczyca otarła rękawem oczy.
- Cóż. Pierwszy raz widzę taki okaz wilka po wizycie w szpitalu dla psich celebrytów. Z wami to wszystko może być możliwe. Więc jak, to boli?- Szarpnąłem kilka razy za końcówkę ogona, wywołując tym jeszcze większy uśmiech Kil.- Może dzięki temu mniej śmierdzisz? Masz w tym ukryte jakieś odświeżacze powietrza?- Zacząłem grzebać w gęstym włosiu doszukując się tam jakichś ukrytych zabawek.
- Nie, głąbie i zostaw mój ogon. I w końcu przestań zasypywać mnie tymi bezsensownymi pytaniami! Co z ciebie za dziecko?- Z tymi słowami starała się wyrwać ogon z moich rąk.
- Zapewne niepoprawne psychologicznie, biologicznie, genetycznie, a w dodatku wychowywane na dobrego chuligana.- Puściłem jej oczko, przytrzymując wyrywający się ogon między podwiniętymi nogami.
- No zapewne godne objęcia kuratelą psychiatry. I potem będziesz na co tygodniowych spotkaniach mówił coś typu "Mam na imię East, nie pije od 10 dni, braciszek ukradł mi kredki, więc nie rysuję już po ścianach i nie rozlewam krwawych zup z czekoladowymi chrupkami po stole." Brawo East, to już pierwszy krok ku lepszemu, normalnemu życiu!
 Parsknąłem śmiechem.
- Oczywiście, China, oczywiście, bo braciszek da radę ukraść mi wszystkie kredki, sądząc że nie wyjmę mu ich z sekretnej skrzyneczki z seksualnymi zabawkami.- O dziwo, mimo że byłem nadzwyczaj silny ciągle miałem problem z utrzymaniem w ryzach puchatego "przyszytego" organu. Ale przynajmniej rozmowa potoczyła nam się gładko i w zabawny sposób.
- O chuj, nie mów, że takie rzeczy są w waszym domu.- Kilmeny zamarła zszokowana. Nawet jej ogon przestał się poruszać - co skwitowałem radosnym "ha!"- I ja tam mieszkałam, jadłam... I kręciłam się po pomieszczeniach...
- I zapewne także oddychałaś.- Roześmiałem się zadowolony z faktu, że tak się tym przejęła.- Wiesz, nic ci nie grozi póki nie podpadniesz West'owi. A on jest niebezpieczny. Ostatnio rozwalił swoje łóżko. Nie chcesz wiedzieć w jakich okolicznościach.- Poruszyłem znacząco brwiami.
- Pewnie ty najlepiej się orientujesz w jaki sposób takie łóżko rozwalić.- Rozluźniona dziewczyna przeciągnęła się, wyginając głowę do tyłu.
- To i owo o tym życiu się wie... Nie zaprzeczę, ale... Jakby co to ja nic z tym wspólnego nie miałem. Raczej obstawiałbym, że to jego preferencje do zabaw doprowadziły do tej tragedii.- Zacząłem kiwać żarliwie głową.
- Uważaj, bo mnie przerazisz tym swoim entuzjazmem. A tak poza tym...Ty, pijawko, ty mój nie-kolego, puszczaj w końcu mój ogon!
* * *
 Z zadowoleniem leżałem wyciągnięty na kocu z wygodnym ogonem pod głową i wygasającym ogniskiem po mojej prawej. Życie jak w Madrycie. A raczej pielgrzymce do Madrytu.
 Od razu mi się popsuł humor.
 Podniosłem się do siadu tymczasowo niezadowolony z życia. W końcu nie obudziłem się we własnym łóżku, gdzie co prawda - tak jak w całym domu- śmierdziało mokrym psem, ale przynajmniej nie trzeba było spać na zimnej ziemi, otoczonym przez dziwne ogony.
 Zmrużyłem z rozdrażnieniem oczy, wpatrując się w widniejący za krzakami czerwony samochód. Przynajmniej nikt go nie ukradł, nie żebym ja wcześniej tego nie zrobił...
 W sumie to dlaczego nie odseparowałem się od nich w aucie? . . . No tak, Hespe miała pianki i się uparła, że muszę je z nimi zjeść.
- Już nie śpisz?- Teatralny szept azjatki jedynie bardziej mnie pogrążył. Coś w tych piankach musiało być, skoro wczoraj wieczorem w ramach buntu, zamiast oddawać Kil ogon, postanowiłem się w niego wgryźć. Ale od kiedy zioło tak wpływa na wampiry?
- Przecież śpię, nie widać, China?- Spojrzałem przez ramię na półleżącą dziewczynę, która słysząc tę nazwę uniosła oczy ku niebu.
- Co ty masz z tą "Czajną"?
- A co ty masz między zębami? Bo ja niemal na stówkę twoje włosy.- Z sugestywnym "Bhlee" pokazałem jej język.- Ciągle czuję na moich gruczołach ich wstrętny posmak.- Potarłem język palcami.
- To było na mnie nie wylewać swoich ukrytych pragnień, bezmózga pijawo.
- To wszystko twoja wina, chciałaś mi zabrać twoje doszywane zabawki.
- One nie są doszywane. Ja tak mam naturalnie, czaisz?
- Nie czuję tego. Musisz mi dlatego oddać ten swój ogon, najlepiej Pacha, żebym to poczuł.
- Nazwałeś już mój ogon, który wczoraj tak skrupulatnie obśliniłeś?!
- Niee. No co ty, ja tylko sprawdzałem czy na prawdę masz w nim czucie! W końcu nie chciałaś mi odpowiedzieć na moją serię pytań!
- Bo były one idiotyczne do kwadratu, palancie!
- One były mi potrzebne do życia, jamniku!
- Nie nazywaj mnie jamnikiem, tasiemcu!
- To ty mnie nie nazywaj tasiemcem, jamniku!
- Jak to miło, gdy od rana się kłócicie jak starzy, dobrzy przyjaciele.- Przerwała nam ziewająca Hespe, która z minką godną Wendy, pocierała spuchnięte od niewyspania oczy.
- To on zaczął!
- No jasne, bo to ja wczoraj zamieniłem się w zmutowaną wiewiórkę!
- Ja przynajmniej wiem do czego się nie przysysać!
- Ja przynajmniej nie boję się...!
- No już, już, przestańcie. Mówiłam wam, że nie lubię kłótni, prawda?- Spojrzała na nas jak kot na ciekawy okaz gołębia.
- No coś tam wczoraj o tym wspominałaś...- Przyznałem niechętnie z "normalną" miną, mimo komizmu całej sytuacji.- Ale to ona zabrała mi wczoraj Pacha!
- Bo był cały mokry i musiałam go wysuszyć! Z resztą i tak w nocy znowu mi go rąbnąłeś!
- A właśnie, że go ci nie rąbnąłem, bo rano obudziłem się w łóżku z innym!
 Hespe z rezygnacją westchnęła i podniosła się, ignorując nasze "niezmiernie poważne" docinki.
- Ty pedale, jak możesz mi obśliniać kolejne niczym niezawinione ogony?!
- Akurat China'y Junior nie podgryzałem! Jak możesz mi coś podobnego zarzucać?!
- Czy możecie choć przez chwilę być cicho? Głowa mnie od tego zaczyna boleć.- Blondynka pocierała skronie z cierpiętniczym wyrazem twarzy.
- Ale...!
- No błagaaam.- Dziewczyna przez chwilę wyglądała tak, jakby miała się rozpłakać.
- Hespi... Moja psiapsióła bez tych utarczek słownych będzie pusta.- Wpatrzyłem się w nią "smutno" z poziomu ziemi, ciągle mając za plecami ogon Kilmeny.- Jest taka niedopieszczona.
- No to teraz przesadziłeś!
- Uchr.- Hespe załamała ręce.- Skoro tak nie możecie bez siebie żyć to sama wracam na szlak.- Odwróciła się i bez słowa zaczęła iść w stronę auta.- I  SAMA zjem pianki!
 Wymieniliśmy się z Kil spojrzeniami.
- Czy ona właśnie powiedziała, że ma więcej pianek?- Uniosłem brew do góry.
- Wiesz co, tasiemcu, ona też powiedziała, że się z nami nie podzieli.- Azjatka "utrzymując pozory normalności" skinęła głową.
- Och, nie, jamniku, zakład, że będę pierwszy?
* * *
- Pijawo, to ja byłam pierwsza!
- Nie, nie byłaś!
- Ty oszuście, ty też powinieneś otwierać drzwi! Więc te kilka sekund sprawia, że to ja wygrałam!
- Do celu po trupach, więc nie, to mi należy się nagroda!
- Jesteście pewni, że nie jesteście spokrewnieni?- Naszą kłótnię Hespe skwitowała kolejnym pełnym bólu westchnieniem.- I czy czasem te twoje przysłowie nie czyni ze mnie trupa?
- Że niby ten kłamliwy tasiemiec miałby być moim bratem?- Kilmeny, siedząca na fotelu obok kierującego wskazała na mnie palcem.
- Że niby ten krótkołapy jamnik miałby być moją siostrą?- Odwdzięczyłem się tym samym gestem z miejsca kierowcy. No cóż. Jasnowłosa wilczyca chciała prowadzić samochód, więc próbowała wsiąść do środka przez drzwi kierowcy, dzięki czemu zrobiłem ładny ślizg pod jej ramieniem na przednie siedzenie  w y g r y w a j ą c.
- Uch, tak. JEŚLI będziecie cicho to podzielę się z wami piankami. Wtedy i tylko wtedy, rozumiecie mnie, psiapsiółeczki?- Dziewczyna wrogo pogroziła nam palcem, trzymając paczkę z nagrodą przyciśniętą do piersi w ochronnym geście.
- Ok.- Rzuciliśmy zgodnie, milknąc.
- W końcu spokój...- Mała odetchnęła z ulgą.
* * *
- Mm-mm, to jaki, mmm, macie ten plan, mmm, dalszej podróży?- Rzuciłem, odrywając się na chwilę od opychania piankami. Nie żebym nagle zaczął jeść pieseczkom z ręki i ogółem zapałał do nich jakimś cieplejszym uczuciem...- M-mmm... Jak mieliśmy dotrzeć do tej głównej ulicy, za którą dzięki  k o m u ś  źle skręciliśmy?- Wcale w między czasie nie kradłem pianek, leżących Hespe na kolanach.

( Hespe, Kil?)

6 komentarzy:

  1. Sorry, że napisanie tego tak długo trwało. Weny nie miałem. / East

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aria będzie zazdrosna o twój "dobry" kontakt z Kil.... Hihi :) Opo super. Podobają mi się te dziecinne docinki i oczywiście czekam na więcej... Wszystkiego związanego z Arią, Kil itd. Czekam :* / Kim

      Usuń
  2. Ja już nie mam pojęcia co napisać, bo co tylko wymyślę, to wydaje mi się być zbyt mało oryginalne jak na tak zajebiste opo... Ludzie, dajcie mi żyć! Przez was wszystkich kiedyś umrę ze śmiechu...

    OdpowiedzUsuń
  3. O Boże, pobiłam chyba swój rekord śmiania się do monitora. xD /Kil

    OdpowiedzUsuń