piątek, 2 października 2015

Od North'a

Kim była dla ciebie i kim ona jest? Nie musisz mówić… Jestem po prostu ciekawa.
Przez pierwsze dwie sekundy musiałem przetrawić to, co właśnie powiedziała, a przez kolejne pięć powstrzymywałem się od parsknięcia śmiechem.
-Jej matka? Nawet nie wiem jak ma na imię, była jakąś cholerną czarownicą, zanim mój uroczy braciszek wysłał ją na drugi świat.- Powiedziałem wreszcie, wzruszając ramionami. Wendy wydawała się być tak bardzo zaabsorbowana swoim bezkształtnym obrazkiem, że nie zwróciła zbytnio uwagi na to, że ktoś właśnie nazwał jej ukochana mamusię "cholerną czarownicą".
Victoria spojrzała na mnie zaskoczona, żeby ułamek sekundy później odwrócić zawstydzona wzrok.
-Oh, przepraszam. Pomyślałam, że to twoja córka.- Wyznała, prawie zwalając mnie tym z krzesła.
-Moja córka? -powtórzyłem, krzywiąc się z niesmakiem. Niech mnie szlag, jeśli byłbym kiedykolwiek w życiu zdolny zrobić sobie dziecko z wiedźmą. - Jeśli koniecznie musisz wiedzieć, to prawda jest taka, że ona jest porwana. A odpowiada za to mój młodszy brat idiota. Trzymamy ją więc jak zakładnika i ukrywamy przed jej jeszcze żyjącym despotycznym ojcem, którego hm... profesja nie przypadła nam do gustu.
Z jakiegoś bliżej nieznanego powodu East odczuł nagłą potrzebę przygarnięcia tego potworka.
-Nie wiem co powiedzieć...
-Nie mów nic.- Wzruszyłem ramionami.- Właściwie to Wendy sama do nas przyszła i muszę się wytłumaczyć, że jest jej u nas dobrze. Przynajmniej tak sądzę.
-Kim jest jej ojciec?
-Naszym wrogiem. To zmiennokształtny należący do Rady. Nie wiem czy wiesz co to jest Rada... - przekrzywiłem głowę, rzucając na nią przelotne spojrzenie.- Ale na pewno nie chcemy mieć z nimi do czynienia. Za bardzo przyzwyczailiśmy się do takiego trybu życia, do wygody.
-Więc gdzie mieszkaliście wcześniej?- Spytała, jakby w transie głaszcząc złotą główkę małego wilczka. Kiedy uniosłem lekko brew, znowu się zawstydziła. Urocze. Nie wiedziałem, że lubię takie słodkie, niewinne dziewczynki. Nie sądziłem, że w ogóle całkiem znośnie będzie mi się z nią rozmawiać. - Przepraszam, nie powinnam chyba zadawać tyle pytań...
-To akurat nie jest żadna tajemnica.- Uśmiechnąłem się lekko i zacząłem obracać w palcach żółtą słomkę.- Od urodzenia mieszkaliśmy z braćmi w Chicago. Zresztą nasi rodzice wciąż tam żyją.
Wyprowadziliśmy się jakieś 15 lat temu i od tamtej pory się nie wtrącają.
-Więc razem z dwoma twoimi braćmi zamieszkaliście na stałe w Las Vegas.
-Trzema.- Poprawiłem ją. - South był najstarszy.- Dodałem obojętnie.
-Wyjechał?
-Nie żyje od kilkunastu lat.
-Wybacz, nie wiedziałam... Przykro mi.- Dotknęła mojego ramienia, ale chwilę później cofnęła rękę.
-Wszystko w porządku.- Posłałem jej jeden z moich bardziej "miłych" uśmiechów i wyprostowałem się na krześle.- A co z tobą? Jeszcze nic o sobie nie zdradziłaś, co według mnie stanowi pewien niewielki problem w ciągu naszej krótkiej znajomości. -Uniosłem brew, zmieniając temat.
-Nie wiem czy jest wiele do opowiadania.- uśmiechnęła się słodko. Znowu.
-Wuuuuujkuuu...-Wendy wdrapała mi się na kolana, i objęła za szyję, prawie wkładając mi w oko swoje dzieło malarskie. - Zobacz co narysowałam!
-Piękne. - Skłamałem, oglądając rysunek składający się z krzywych linii, kolorowych plam i dwóch patyczkowatych ludzików siedzących obok siebie. W sumie to nigdy nie wiedziałem AŻ TAK brzydkiego rysunku, ale wyjątkowo postanowiłem być miły.
-Mogę zobaczyć, księżniczko?- Victoria pochyliła się nad moim ramieniem i zerknęła na kartkę z udawanym zachwytem, przy okazji niechcący muskając moją szyję włosami. - Cudna z ciebie artystka!
-Tak, z pewnością.- Mruknąłem z wymuszonym uśmiechem, mówiącym "nie nadaję się na niańkę" i skupiłem się bardziej na zapachu wampirzycy niż na tym śmierdzącym szkrabie, wiercącym się na moich kolanach. - Myślę, że podarujesz to arcydzieło cioci Victorii, prawda, Wee?
-Tak... Plose, ciociu!- Mała podała jej rysunek, a wampirzyca zabrała go z jej rączek z ogromnym namaszczeniem, na co prawie wybuchnąłem donośnym śmiechem. Podkreślam. Prawie.
-Dziękuję ci, skarbie. Powieszę go w swoim mieszkaniu. - Victoria wyglądała na autentycznie zadowoloną z prezentu, co tylko utwierdziło mnie w przeświadczeniu, że albo musi być naprawdę świetną aktorką, albo naprawdę zawsze jest tak urocza.
-Lubisz dzieci. - Stwierdziłem, z zaskoczeniem odnotowując, że Wendy właśnie położyła głowę na moim ramieniu. Wmawiając sobie, że to wcale mnie nie obrzydza, uniosłem obie brwi.- Wróćmy do momentu, w którym miałaś o sobie opowiedzieć.

(Vic?)

2 komentarze:

  1. Jak ty to robisz, że twoje opowiadania są takie interesujące? Zazdroszczę ci, ja tak nie umiem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ommm... Jak uroczo *.* Awansowałam na ciocię <3 Biorę się za pisanie, ale ostrzegam - moja przeszłość jest nudna ;) / Victoria

    OdpowiedzUsuń