sobota, 10 października 2015

(Wataha Burzy) od Nataniela

- Nie powinieneś był przyprowadzać obcych – warknąłem w myślach, kierując je wprost do głowy niedawno odnalezionego braciszka.
- Nie sprawi problemów – zapewniał żarliwie Uki. Przewróciłem oczami, patrząc wprost na niego.
- Jakąś chwilę temu niemal rzuciła się mi do gardła – powiedziałem ze spokojem. Nie chciałem się kłócić z młodym, a tym bardziej z jego nową koleżanką – Niczego nie obiecuję, młody. Nie mam tu zbyt wielkich przywilejów.
- Dziękuję, bracie – jego twarz rozświetliła się nieznacznie, a usta wykrzywiły się w uśmiechu, a ja poszedłem w stronę wilkołaczego skrzydła, w którym odnalazłem poszukiwaną waderę.
Po usłyszeniu cichego zaproszenia, wszedłem do jej pokoju, który dzieliła z Alfą Wody. Ona leżała na łóżku, a wcześniej wspomniany samiec stał przy oknie, patrząc się na nią tak, jakby w każdej chwili miała się potłuc na małe kawałeczki.
Hebi po wizycie w szpitalu wyglądała na zmarnowaną i przemęczoną, miała delikatnie podkrążone oczy, a jej uśmiech nie wyglądał tak świetliście jak kiedyś. Nie była jednak smutna, czy przestraszona. Wydawała się być szczęśliwa. Może delikatnie zatroskana, ale z pewnością nie zrozpaczona zaistniałą sytuacją.
- Przepraszam, że przeszkadzam, księżniczko – odparłem ciepło, zbliżając się do niej nieznacznie. Pamiętałem o swym miejscu. Żarty żartami i zaloty zalotami, ale ta pozycja już na wstępie była stracona. Dziewczyna miała już swojego księcia, a nie byłem nim ja. I ewidentnie nie spodobał mu się sposób, w jaki zwróciłem się do jego kobiety.
Gdyby złapało mnie bardziej… Kurwa… Przyjrzałem się jej i uśmiechnąłem się delikatnie.
- Mam pewną sprawę, ale nie chcę cię zbytnio obciążać – powiedziałem – Powinnaś wypoczywać, mała.
Puściłem jej oczko i zwróciłem twarz w stronę Ice’a, który wydawał się być poirytowany moją obecnością.
- Mógłbyś…? – zapytałem, powstrzymując się od zaczepki.
- Ja… - powiedział, spoglądając z troską na swoją dziewczynę.
- Idź… Dam radę – szepnęła czarnowłosa, poprawiając się na łóżku. Chwilę później jej spojrzenie zawisło na mnie.- Dziękuję za troskę, Nat.
- Hebs… Możesz do mnie przyjść z każdą sprawą i w każdej chwili – rzuciłem z powagą, nie przestając się na nią patrzeć – Oooo… i jeszcze jedno… Jak nikt nadaję się na wujka.
Zaśmiałem się, rozluźniając tym samym atmosferę. Wadera uśmiechnęła się promiennie i skinęła na mnie głową. - Do zobaczenia – pożegnałem się z przyjaciółką i wraz z blondwłosym towarzyszem wyszedłem z pokoju na korytarz, gdzie od razu przeszedłem do sedna.
- Mamy maleńki problem.
- Jaki znowu problem? – spytał chłopak z lekkim zrezygnowaniem. Zrobiło mi się go trochę szkoda. Również nie wyglądał najlepiej.
- Mój braciszek postanowił kogoś przygarnąć, ale oczywiście powiedziałem, że któraś z Alf musi wyrazić na to zgodę. Więc jestem. – poinformowałem, na końcu zmuszając się do uśmiechu. Może kiedyś nie będę miał ku temu oporów. Cholera… Co jest? Czy ja na serio rozmyślam nad możliwością zaprzyjaźnienia się z tym typem?
- Dobrze, że przyszedłeś, zajmę się tym. Dzięki – powiedział, dotykając dłonią czoła.
Odwróciłem się, chcąc już odejść, ale gdy ponownie popatrzyłem na dotąd nielubianego przeze mnie Alfę, postanowiłem coś zrobić ze swoim życiem. Krok pierwszy: Zakumplować się, lub przynajmniej zacząć tolerować blondaska. Może to nie będzie, aż tak trudne.
- Ty też powinieneś odpocząć. Ona potrzebuje cię przytomnego– odparłem, klepiąc go w ramię.
No… Mogło być gorzej, pomyślałem skręcając do swojego pokoju. Od razu podniosłem kopertę, leżącą na łóżku, w której znajdowały się moje nowe dokumenty.
Pomijając list, który zdążyłem już przeczytać i numeru kąta bankowego, był tam jeszcze adres właściciela  jakiegoś zakładu. Szybko złożyłem kartkę, włożyłem ją do tylnej kieszeni spodni i założywszy kurtkę, wyszedłem na miasto.
Dotarcie do punktu docelowego zajęło mi kilka minut.
Stanąłem naprzeciwko budynku, na którym  wisiał duży szyld z napisem „Mechanik”.  Wahałem się chwilkę, ale i tak w końcu wszedłem do środka.
Zakład był spory, a prócz samochodów, można było tu znaleźć wiele różnorakich narzędzi.
- Halo… - zawołałem rozglądając się dookoła. Nagle do mych uszu dobiegł cichy odgłos kroków.
Chwilę później przede mną stanął dość wysoki, dobrze zbudowany i młodo wyglądający mężczyzna, usmarowany ciemnym smarem.
- Słucham… - odparł, próbując wytrzeć czoło, co mu się kompletnie nie udało.
- Dostałem ten adres od znajomego, w sumie nie mam pojęcia po co…
- A … Ty pewnie jesteś Nataniel – rzucił, wycierając dłonie o spodnie. – Gabe mówił, że przyjdziesz…
- Gabriel?
- No tak… Szukasz pracy, nie? – zapytał, taksując mnie wzrokiem – Nadasz się…
- Tak… Właściwie to szukam.
- Więc ją masz… Zaczynasz od jutra – zaklaskał, podając mi rękę, którą ja z uśmiechem uściskałem.
- Dzięki.
- Tylko się nie spóźnij – zawołał ponownie znikając za rzędem drogo wyglądających samochodów.
****
Gdy ponownie wszedłem do siedziby wampirów było dość spokojnie. Ani żywej duszy w salonie wspólnym. Przeszedłem przez sam jego środek i od razu skierowałem się w stronę mojego pokoju. Na korytarzu było ciemno, więc byłem zszokowany i nieźle wystraszony, gdy ktoś na mnie wpadł. Po chwili podniosłem wzrok na gościa, którym okazała się wadera, o jasnej, jakby mlecznej cerze i niezwykle jasnych blond włosach.
Uśmiechnąłem się do niej delikatnie, odsuwając się w bok.
- Proszę… - odparłem, puszczając ją.
Ta jednak patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę, po czym zachwiała się nieznacznie. W ostatniej chwili złapałem ją za ramię, uśmiechając się zawadiacko.
- Trochę ci się wypiło… – rzuciłem, pomagając jej odzyskać równowagę.
- Nie wypiłam dużo… A teraz, puść mnie. – odparła, wyraźnie zdenerwowana.
- Już… Już… - mruknąłem, puszczając jej ramię, nadal jednak patrząc, czy przypadkiem znowu nie ma zamiaru upaść – Wątpię, abyś wypiła niewiele… Pomogę ci wrócić do pokoju.
Ponownie złapałem jej ramię i pociągnąłem za sobą. Ta jednak mocno się upierała i próbowała mi się wyrwać.
- Miałam iść do brata – Brata? Uniosłem brew ze zdziwieniem. Dopiero teraz, gdy ponownie jej się przyjrzałem, zobaczyłem pewne podobieństwo. Kurwa, to siostra Ice’a. Faith... Tak, tak miała na imię
- Ice i Hebi odpoczywają. Równie dobrze możesz spotkać się z nimi jutro. Wątpię abyś trzeźwo w tej chwili myślała. Wierz mi… Nie chcesz powiedzieć niczego głupiego… - powiedziałem, cały czas patrząc jej w oczy. Dziewczyna zastanawiała się przez chwilę nad sensem moich słów, cały czas na mnie spoglądając. Jej spojrzenie mogło zabić, ale na szczęście po chwili delikatnie złagodniało. Cholera, były oszałamiające.
- Nie znam cię… - usłyszałem jej głos w myślach, na którego dźwięk się uśmiechnąłem.
- Więc, gdzie twój pokój, królewno?

(Faith? Skorzystasz z pomocy, czy zabijesz ^^? )


1 komentarz:

  1. Ja rozumiem. Ja wszystko rozumiem. Ale dlaczego "królewno"?
    Ugh... Nieważne.
    Opo mi się podobało, jak wszystkie twoje zresztą, ale to nic nowego. Dobrze, że wreszcie może ktoś się zajmie Kaylą, bo siedzi tam w tym salonie sama i nie ma co robić...
    Fajnie, że Nat chce się zakolegować z Ice'em. Ciekawi mnie, jak to się dalej potoczy...

    OdpowiedzUsuń