środa, 8 kwietnia 2015

(Wataha Wody) od Kayli

~ Kayla wstawaj, no już ~ Ona nie kryła podniecenia ~ Ruszaj się, szkoda dnia!
Zirytowana przetarłam oczy dłonią i przeciągnęłam się. Co mnie napadło żeby kazać Jej obudzić mnie godzinę po świcie? Westchnęłam. Dlaczego nie pomyślałam o zabraniu kawy zanim uciekłam z Rady? Z cichym jękiem podniosłam się i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Nie było tego dużo: sztylet z kościaną rękojeścią, dwa czarne wachlarze z ukrytymi ostrzami, torba z ziołami - jedyna pamiątka po matce, koc i skóry zwierząt (które zamierzałam opchnąć na jakimś bazarze lub czarnym rynku, bo oczywiście oprócz kawy nie zabrałam też pieniędzy- cała ja). Spakowałam wszystko do torby, przemieniłam się i wzbiłam się w powietrze. Jak cudownie orzeźwiające jest powietrze o tej porze dnia. Kocham latać! To najpiękniejsze uczucie w całym wszechświecie. Machnęłam skrzydłami i wleciałam w chmurę. Idealnie. Przymknęłam oczy i delektowałam się smakiem czystej, zimnej wody prosto z nieba. Nagle chmura się skończyła i musiałam szybko skręcić by nie wlecieć w jakąś dziwną maszynę. Przyjrzałam się jej zaskoczona. Wyglądała trochę jak ważka, ale miała krótszy tyłek i szybko obracający się wiatrak na górze. Zastanawiające. Leciałam dalej pogrążona w myślach. Kilka minut później ujrzałam w dole średniej wielkości miasto, którego pół roku temu z pewnością nie było. To już było niepokojące. O ile mogłam uwierzyć w to, że ktoś w sześć miesięcy zbudował nową maszynę, o tyle nie potrafiłam pogodzić się z myślą, że ktokolwiek umiałby w tym samym czasie wybudować wieś, a co dopiero miasto! Coś jest nie tak. Ile jeszcze dziwacznych i nieprawdopodobnych rzeczy spotka mnie z powodu pobytu na tym zasranym radioaktywnym zadupiu?! Nigdy bym nie pomyślała, że Czarnobyl ma wpływ nie tylko na organizmy ale też na czas. To jest chore! Ciekawe ile lat w ten sposób straciłam!
~ A czy to ważne? Przecież ty się nie postarzałaś o więcej niż pół roku.
Ale cała reszta świata tak! Masz pojęcie jak bardzo się zmieniła rzeczywistość?Ja też nie! A ty się mnie, kurwa, pytasz czy to ważne! Po prostu... brak mi słów.
~Ale skoro minęło tyle czasu to może Rada już nas nie ściga...
Zastanowiłam się chwilę nad Jej słowami. To ma sens. W takim razie lecimy odwiedzić rodziców. Pamiętasz gdzie ostatnio mieszkali?
~ Chyba w Atlancie... Ale nie jestem pewna. Poza tym mogli się już dawno przeprowadzić.
Mimo to zaczniemy od Atlanty. Ciekawe co z nimi się działo w czasie naszej nieobecności... Dowiemy się za kilkanaście godzin.
~ O ile nadal tam są...
A weź już nie kracz, bo się jeszcze okaże że masz rację...

***

Było już ciemno, gdy wylądowałyśmy w Atlancie. Poszłam do najbliższego posterunku policji i spytałam gdzie mieszkają Nicholas i Amanda Andersonowie. Policjant wpisał coś do dziwnego urządzenia które stało przed nim i z przyjrzał się mi z namysłem.
- Czy to pani rodzina?- spytał.
- Tak. Dawno się z nimi nie widziałam. Czy coś się stało?
- Bardzo mi przykro. Państwo Andersonowie zostali bestialsko zamordowani prawie dwadzieścia lat temu.
Podziękowałam i wyszłam na zewnątrz. Byłam w szoku. Nigdy bym nie pomyślała, że Rada może posunąć do czegoś takiego, zwłaszcza że nie utrzymywałam z rodzicami kontaktu, a przełożonym mówiłam, że nic dla mnie nie znaczą. Byłam pewna, że są bezpieczni. Szłam jak w transie przed siebie, nie zwracając uwagi na okolicę. Nagle do moich uszu dotarło echo głośnej muzyki.
~ Kayla, przecież ty taka nie jesteś ~zaprotestowała Ona.
A co mi tam. Pobiegłam w tamtą stronę. Potrzebowałam zapomnienia i odprężenia jakie daje alkohol i dobra zabawa. Przed domem spotkałam dwie dziewczyny na oko siedemnasto lub osiemnastoletnie. Były już nieźle wstawione, zataczały się i chichotały bez powodu.
- Dla kogo ta impreza?
- Dla bliźniaków Southborn, Matta i Camillie. To ich osiemnastka. Chodź świętować z nami!- odparły i z pijackim śmiechem zaciągnęły mnie do środka. Było gorąco, w kącie obściskiwała się jakaś para. Zostawiłam moje towarzyszki, które dostały ataku śmiechu na ich widok i weszłam do salonu. W pomieszczeniu panował półmrok. Skierowałam się do minibaru. Te bliźniaki muszą mieć bogatych rodziców. Barman zerknął na mnie przelotnie.
- Wina- powiedziałam. Mężczyzna uniósł brwi i postawił przede mną półlitrową butelkę niskoprocentowego półsłodkiego wina. Uśmiechnęłam się pogardliwie i wpiłam duszkiem całą flaszkę, którą potem rozbiłam o podłogę.
- Całkiem niezłe. Poproszę o jeszcze - facet nic nie powiedział i postawił drugą. Opróżniłam ją tak samo szybko jak pierwszą. Nie zdążyłam poprosić o następną, bo podszedł do mnie chłopak.
- Jak wypijesz jeszcze trzy tak samo szybko to dostaniesz dwadzieścia dolarów.
Uniosłam brwi.
- A jak wypiję cztery?
- To trzydzieści.
- A jak pięć?
- To pięćdziesiąt.
- A jak dziesięć?
- Nie dasz rady.
- A jeśli?
Wokół nas zebrał się już spory tłumek. Chłopak rozejrzał się dookoła i oblizał wargi.
- Jak wypijesz dziesięć to dam ci dwieście dolarów.
Uśmiechnęłam się słodko i uścisnęłam mu rękę.
- Proszę podać dziesięć butelek wina- zwróciłam się do barmana. Popatrzył na mnie jak na wariatkę ale podał dziesięć flaszek. 
- Zdrowie bliźniaków - wypiłam pierwszą i rozbiłam o podłogę.
- Jeden! - krzyknęłam a tłum odpowiedział wiwatami. Wypiłam kolejną.
- Dwa! - sytuacja się powtórzyła. Przy piątej butelce musiałam zwolnić trochę tempo.
~ Co ty wyrabiasz - westchnęła Ona z politowaniem. Zarabiam, odpowiedziałam i zabrałam się za następną porcję alkoholu. Przy ósmej butelce chłopak, z którym się założyłam miał dość niewyraźną minę. Uśmiechnęłam się do niego i wypiłam dziewiątą.
- Dzziewięś- wykrzyknęłam trochę niewyraźnie i wypiłam ostatnią flaszkę. Ryk tłumu prawie mnie ogłuszył. Chłopak poszturchiwany przez kolegów wręczył mi dwieście dolców.
- Dzziękuję ci, dobry człowieku. Następnym razem zakładaj się tylko wtedy, gdy wiesz że wygrasz- powiedziałam bełkotliwie i wyszłam na zewnątrz. Ruszyłam chwiejnie przed siebie (w końcu dwanaście półlitrowych butelek wina, nawet niskoprocentowego to nie byle co). Ona zlitowała się nade mną i przejęła kontrolę nad naszym ciałem. Moje oczy zmieniły kolor na złoty i zaczęłam iść prosto. Ona zaprowadziła mnie do jakiegoś parku, zmieniłyśmy postać i poleciałyśmy dalej na zachód. Powierzyłam jej całkowitą kontrolę i mój umysł przeszedł w stan przypominający sen.

4 komentarze:

  1. Interesujący sposób zdobywania pieniędzy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Interesujący sposób zdobywania pieniędzy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry pomysł i szybki sposób na zarabianie. Jest moc i mocna głowa ;)

      Usuń
    2. dzięki ;) ~ Kayla

      Usuń