W zamyśleniu patrzyłam na ulicę za oknem, spowitą mrokiem. Było już późno, a ja nadal tkwiłam w pracy, ubrana w czarną rozkloszowaną spódniczkę, równie czarne szpilki i białą, dopasowaną koszulę. Westchnęłam widząc ludzi, którzy beztrosko przechadzali się po równej kostce.
- Czemu to my musimy dzisiaj zostać po godzinach? - spytałam przeciągle, wieszając się na przyjaciółce, która z przejęciem szlifowała szklankę za blatem baru.
- Vic, przestań, bo przez ciebie potłuczę szkło - syknęła, śmiejąc się jednak pod nosem - No dobra... Złaź.
Z udawanym zawiedzeniem odsunęłam się od blondynki i wzięłam do ręki jeden z kieliszków do martini, który zaczęłam delikatnie pocierać ścierką.
Po skończonej pracy, przyjrzałam się dokładnie, czy aby nie pozostawiłam jakichś smug.
- Idziesz dzisiaj do klubu? - zagadnęła dziewczyna, która właśnie kończyła porządki.
- Yhym... Z czegoś muszę żyć, nie? Nie starcza mi to co dostaję tutaj - uśmiechnęłam się blado, zabierając się za podnoszenie krzeseł.
- A co z tym konkursem? Idziecie? - dopytywała się.
- Nie wiemy jeszcze. Nie mamy czasu na próby. A Miki odeszła - westchnęłam smutno. Tak bardzo chciałam wystartować. W końcu główną nagrodą było pięćdziesiąt tysięcy dolarów.
- Tak się zastanawiam... Zdarzały ci się momenty, w których chciałaś znów być człowiekiem? - spytała nagle przyjaciółka, co bardzo mnie zaskoczyło, ponieważ odkąd pogodziła się z tym kim jestem, nie poruszała tego tematu. Tak jakby chciała zapomnieć, wmówić sobie, że jestem normalna. Dotąd nie pytała się o nic, związanego z moją prawdziwą naturą.
Odchrząknęłam nerwowo, bo co ja mam jej niby powiedzieć? Rozmasowałam palcami skronie i odwróciłam się w jej stronę.
- Tak. Zdarzały się - odparłam patrząc jej głęboko w oczy - Chciałam nim być, gdy widziałam śmierć każdego z bliskich mi ludzi, przed każdym polowaniem. Chciałam tego, gdy budziłam się następnego dnia, wiedząc, że mam na rękach krew kolejnego bezbronnego śmiertelnika. Nawet teraz tego chcę, Sam.
Dziewczyna popatrzyła się na mnie pytająco, próbując zachować spokój.
- Czuję twoją krew, słyszę jak pulsuje w twoich żyłach. Słyszę twoje serce, które ją pompuje. Jej zapach... Taki słodki i pełen życia, który wypełnia moje nozdrza, płuca. Czuję ogień w gardle.
Przyjaciółka wzdrygnęła się na dźwięk tych słów i niezdarnie zaczęła się wycofywać.
- Vic, twoje oczy - wyszeptała z przerażeniem.
I wtedy się otrząsnęłam. Popatrzyłam ze strachem i bólem na Samathe, która dygotała przeze mnie.
- Sam... Ja przepraszam - załkałam i powtarzając przeprosiny jeszcze kilka razy wybiegłam z baru.
Cała drżałam, próbując niezdarnie stąpać z nogi na nogę. Jak duch, sunęłam po opustoszałych ulicach Vegas. Jestem głodna. Tak w ogóle, kiedy ja ostatnio jadłam? Mój wyostrzony słuch wyłapał ostre basy, które od razu przypomniały mi o obowiązkach. Bez nawet chwili zastanowienia ruszyłam w kierunku tych dźwięków, które z każdą kolejną minutą, co raz bardziej kaleczyły moje uszy. Gdy byłam już bardzo blisko tego obleśnego miejsca, od którego na kilometr czuć było alkoholem, papierosami i potem, skręciłam w jedną z bocznych uliczek i chwilę później byłam już na miejscu. Tylnymi drzwiami weszłam wprost na korytarz, którym skierowałam się w stronę przepełnionej już garderoby. Na wstępie powitały mnie wesołe chichoty i piski koleżanek.
- Victoria! Myślałyśmy, że nie przyjdziesz. Dobrze, że jesteś. Mona cię szukała.
- Powiedzcie jej, że już jestem i właśnie się przebieram - mruknęłam i gdy tylko znalazłam odpowiedni strój, skierowałam się w stronę jedynego wolnego stanowiska. Ubrałam się, pomalowałam i byłam już gotowa.
- Victoria, gdzieś ty była! - usłyszałam nagle głos właścicielki. Odwróciłam się do niej z przyklejonym uśmiechem na twarzy i przepraszając wyjaśniłam dlaczego się spóźniłam.
Po jakichś kilku sekundach było już po wszystkim, a ja z ulgą opadłam na krzesło i ostatni raz poprawiłam makijaż, ponieważ niecałą minutę później wezwali już pierwszą grupę na scenę.
Ustawiłam się jako pierwsza w rzędzie, wyszłam przed widownię i ustawiłam się za krzesłem, które schowane w cieniu kurtyny dawało jeszcze tylko chwilę oddechu. Gdy tylko rozsunęła się kurtyna, rozbrzmiały w sali pierwsze akordy muzyki, której się w pełni oddałam, zerkając od czasu do czasu na przystojnego mężczyznę, który taksował mnie wzrokiem siedząc na jednym ze skórzanych foteli. To był właśnie mój żywioł.
Szłam ciemną ulicą, najciszej jak umiałam, obserwując mężczyznę z baru. Był w sam raz. Odpowiedni wiek i mała ilość alkoholu we krwi, który niestety psuł jej słodki smak. Skradałam się za nim coraz bardziej czując bolesne pragnienie. Nie miałam ochoty na zabawę, ale również nie było w moim stylu atakowanie ofiar na środku ulicy. Oddaliłam się, więc bardzo szybkim, wręcz wampirzym tempem w wybranym przeze mnie kierunku i jak gdyby nigdy nic, przystanęłam sobie. Nie myliłam się. Mężczyzna chwilę później wyłonił się zza rogu i gdy tylko mnie zobaczył na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.***
- Witam - mruknęłam zbliżając się do niego - Zgubiłam się i do tego jest tak ciemno.
Każde wypowiedziane przeze mnie słowo wypowiedziałam, patrząc nieznajomemu prosto w oczy. Nie musiałam długo czekać, ponieważ tak jak myślałam, mężczyzna od razu zaproponował, że mnie odprowadzi.
Przewiesiłam rękę przez jego ramię i żwawym krokiem poszłam z nim w stronę mojego mieszkania.
***
- Może jednak chcesz się czegoś napić? - spytałam słodko, siadając koło mężczyzny, na kanapie.
- Nie dziękuję - odparł ponownie, po czym przybliżył się do mnie na tyle bliko, abym mogła poczuć jego puls i won jego krwi. Mmmmm.... Pachniała bosko. Złapałam za jego podbródek i zbliżyłam jego twarz do swojej. Popatrzyłam w jego oczy, najgłębiej jak tylko umiałam i wypowiedziałam nieme słowa, które sprawiły, że nieznajomy zachowywał się jakby był w transie. Był gotowy, a ja coraz głodniejsza, więc bez zbędnych ceregieli zbliżyłam usta do jego szyi, która pachniała delikatnymi męskimi perfumami. Powoli zatopiłam kły w miękkiej skórze i zaczęłam ssać, ostrożnie przełykając każdy kolejny łyk życiodajnego płynu, który rozlewając się po całym moim ciele, koił ogień, który już zdążył je opętać. Tęskniłam za tym smakiem. Z wielką przyjemnością oblizałam usta i popatrzyłam na swoją ofiarę. Wyrzuty sumienia wypełniły moje myśli. Więc ponownie zbliżyłam usta do szyi mężczyzny i oblizałam dwie ranki, które po sobie pozostawiłam. Te zasklepiły się jak na komendę i nie pozostało po nich nawet śladu.
- Tyle mi wystarczy. Idź i zapomnij - szepnęłam zdławionym głosem. A po chwili patrzyłam już na jego sylwetkę, która sekundę później znikła za drzwiami.
Odetchnęłam z ulgą i skierowałam się do sypialni, gdzie pozbyłam się ubrania i położyłam wygodnie na łóżku. Popatrzyłam na biały sufit, myśląc już kolejny raz, o tym co by było, gdybym była normalna. Nie lubiłam być taka, ale instynkt łowcy był ode mnie silniejszy. Musiałam to robić, potrzebowałam tego, a ta prawda sprawiała, że czułam do siebie odrazę.
Chciałam zasnąć i zapomnieć o tym co zrobiłam, ale nie mogłam, ponieważ mój telefon zaczął nieznośnie dzwonić.
- Halo? - spytałam zaspanym głosem.
- Vic? Vic... O mój boże. Tyle razy dzwoniłam. Nie odbierałaś. Bałam się o ciebie... Jezu, ty żyjesz. Gdzie jesteś? Przepraszam.. Słyszysz? Chcę żebyś wiedziała, że cię kocham. Bez względu na to kim lub czym jesteś. Słyszysz? Victoria?
- Tak... Słyszę Sam - szepnęłam zdławionym głosem. Zadzwoniła do mnie. Rozmawia ze mną. Nie nienawidzi mnie - Jestem w mieszkaniu. Wszystko jest dobrze, właśnie miałam iść spać.
Próbowałam ją uspokoić, ale dziewczyna nadal chlipała w słuchawkę.
- Ja chcę z tobą porozmawiać. Chcę żebyś ze mną o tym rozmawiała. Żebym mogła być twoim oparciem - załkała.
- Jesteś Sam. Jesteś nim.
- Postaram się jeszcze bardziej. Obiecuję. Dobra... Musisz być bardzo zmęczona, więc kończę. Dobranoc.
- Dobranoc - odpowiedziałam, po czym szybko dodałam - Kocham cię, Sam.
- Ja ciebie też, Vic - usłyszałam, po czym do moich uszu dobiegł sygnał przerwanej rozmowy. Uśmiechnęłam się pod nosem i czując przyjemną ulgę, zasnęłam.
Strój:
Strój:
Samantha:
Podoba mi się imię :D
OdpowiedzUsuńAle co do opowiadania to bardzo podobają mi się te wszystkie opisy c:
Życzę dużo weny, świetne!
Fajnie piszesz ;)
UsuńBardzo dziękuję / Vic
OdpowiedzUsuńCzy Victoria jest homo czy Sam to tylko przyjaciółka?
OdpowiedzUsuńCzy Victoria jest homo czy Sam to tylko przyjaciółka?
OdpowiedzUsuńCzy Victoria jest homo czy Sam to tylko przyjaciółka? Sorki jeśli ktoś poczuje się urażony, po prostu jestem ciekawa
OdpowiedzUsuńCzy Victoria jest homo czy Sam to tylko przyjaciółka? Sorki jeśli ktoś poczuje się urażony, po prostu jestem ciekawa. A tak wogóle to świetne opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńCałkiem spoko, tylko mam takie malutkie wrażenie z tyłu głowy, że trochę przypomina mi to opowiadanie i ogólnie osobę Sashy ...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam jeżeli odniosłaś/eś takie wrażenie... Ale nie, nie są one podobne, ponieważ ogólnie Victoria jest radosna i nie lubi swojej prawdziwej natury, ale wie, że dzięki temu nadal żyje :) A najważniejszą różnicą jest to, iż Vic to wampir, a Sasha to wilk :) - Vic
OdpowiedzUsuńJa również nie wiem, dlaczego odniesiono takie wrażenie, bo nawet z opisu wynika że wogóle nie są do siebie podobne xd czytajcie dokładnie opisy postaci!
OdpowiedzUsuńopis postaci a opowiadanie to jednak dwie różne rzeczy, nie sądzisz? ;) przyznam, że odniosłam takie wrażenie jak ktoś powyżej, ale czytam już trochę tego bloga i wiem, że postaciom trzeba dać czas i nie oceniać pochopnie
UsuńAle przecież charaktery tych postaci są zupełnie różne!
Usuńto niech autor wykorzysta to w ff
UsuńA nie zrobiła tego? ! Jeny... To początek historii, skąd możecie wiedzieć o co jej chodziło?! Kurde ludzie... Tylko krytykować umiecie
OdpowiedzUsuń