wtorek, 23 września 2014

(Wataha Powietrza) od Sol

- Sol...Dziękuję.-Hebi uśmiechnęła się serdecznie- Jestem twoją dłużniczką.
- Nie dziękuj- Traktowałam te rolę bardziej jako obowiązek, jednak martwiło mnie, że Mac przeciągnął ją na tamten świat... Pocałunek cienia znakuje ludzi tylko raz. Mogła tam zostać, lub zyskać umiejętność widzenia duchów...- Ale Mac nie powinien był nigdzie zabierać twojej duszy. Mówiłam mu, żeby z tobą rozmawiał w moim ciele...
- Nawet teraz łamie zasady...- Hebi znów się uśmiechnęła.
Spróbowałam wyczytać czy moje podejrzenia się sprawdzą...
Cóż... Hebi się ucieszy.
Teraz będzie mogła widzieć swojego Kochanka. Pod warunkiem, że on będzie chciał jej się pokazać.
Ruszyłyśmy z powrotem w pogodnych nastrojach, gdy nagle zakręciło mi się w głowie i zebrało na wymioty.
-Sol! Nic Ci nie jest?- Hebi podtrzymała mnie jedną ręką,a drugą zebrała moje włosy.
Z Renem zdecydowaliśmy, że nikt się nie dowie o dziecku wcześniej niż będzie to konieczne i zbyt widoczne, żeby to ukrywać, więc skłamałam:
-To przez kontakt z tamtym światem...Czasem tak mam gdy wyczerpię za dużo energii.
-Możesz iść dalej?- spytała z troską.
Wyprostowałam się.
-Myślę, że tak.- powiedziałam i znów mnie zemdliło.
~Ren, coś się dzieje z Sol...~
Doszedł do mnie przekaz myślowy Hebi. Wyczułam także, że Ren już nas namierza.
~Chyba nie da rady sama wrócić...Jest strasznie blada~
Po chwili już nic do mnie nie docierało, zemdlałam.

* * *

-Ren, naprawdę przepraszam, nie wiedziałam, że tak się to skończy!- gdzieś z przestrzeni dobiegł głos Hebi, było mi ciepło i wygodnie, przenieśli mnie do łóżka. Chyba spałam dość długo.
-Hebi, idź już, proszę Cię. Dość jej wrażeń na dzisiaj. Powinna się wyspać.
Następnym dźwiękiem, które do mnie dotarły były kroki odchodzącej Hebi i zamykanych drzwi.
Ren położył się obok mnie, odgarnął moje loki z twarzy i głaskał po policzku, zszedł niżej na szyję, po mostku, aż dotarł do delikatnie zaokrąglonego brzucha, który zaczęłam maskować luźniejszymi ubraniami. Wsunął dłoń pod materiał i delikatnie pieścił moją skórę.
-Kocham Cię, Sol...- powiedział miękko, całując mnie delikatnie w ucho.
-Ja Ciebie też, Skarbie...-powiedziałam ciszej niż on i uchyliłam powieki.
-Moja mała, słodka Sol...- przytulił mnie do siebie mocno.
-Boję się Ren... Tak strasznie boję się tego wszystkiego... Wojny, utraty bliskich, boję się o Ciebie, o dziecko... a co jeśli nie dam rady z tym wszystkim? Co jeśli nie będę gotowa, a ten dzień nadejdzie? To cudowne uczucie, wiedzieć, że stworzyliśmy razem nowe życie, że ono się we mnie rozwija, ale przecież możemy je stracić...
Płakałam w jego ramionach. Wszystko co się ostatnio stało, uderzyło we mnie z wielką siłą i nie potrafiłam się opanować...

(Ren, tak, znowu Ty, Skarbie )

2 komentarze:

  1. Leniuszki moje kochanee, piszcie coś! Bo ja tu czytać chcę a tu pustki ;cc Oczywiście Sol brawurowo! Wspaniałe opo! <3 A Wy kurde do roboty!!!!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha, dziękuję :* Bardzo mi miło :)
    Ale muszę powiedzieć, że jak już adminka pisała prowadzący mają teraz mało wolnego czasu, sama po wysłaniu opo czekałam dość długo na wstawienie go.
    Więc to niczyja wina, że jest jak jest.

    OdpowiedzUsuń