wtorek, 2 września 2014

(Wataha Powietrza) od Sol

Mimo wykazania niezbyt wielkiego entuzjazmu z pomysłu Elizabeth, ja byłam dość zainteresowana.
-Elizabeth, mogę prosić Cię o dwie rzeczy?- spytałam nieśmiało, a oczy milczących skierowały się na mnie.
-Pod warunkiem, że będę w stanie je zrealizować- członkini Watahy Wody spojrzała na mnie, a w jej oczach rozpaliła się mała iskierka, od razu zamknęłam wszystkie przekazy myślowe.-Więc?- zrobiła niezadowoloną minę.
-Pierwsza sprawa... Param się magią. Chciałabym, żebyś kiedyś przy okazji pomogła mi się doszkolić w tej dziedzinie.
-Pewnie, jeśli tylko pomoże nam to na wojnie.
-Tego także dotyczy druga sprawa. Jestem jedną z silnych telepatek i po części czarownicą... Chcę się w końcu przydać na froncie, a nie być ofiarą.
-Sol, nie Tobie przypadnie czynny udział w wojnie- Ren skrzywił się z niezadowoleniem, ale wyczuwałam w jego głosie troskę. O mnie i nasz mały skarb.
-Ren, proszę Cię, daj mi skończyć.
Posłał mi piorunujące spojrzenie obsydianowych oczu, ale już się nie odezwał.
-A więc Eli, jeśli wolno mi tak do Ciebie mówić, mogę Cię prosić o postawienie lodowej bryły?
Spojrzała na mnie podejrzliwie, a Ivo stworzył to, o co prosiłam.
-Dziękuję, braciszku- posłałam mu szczery uśmiech.
-Sol... musimy później porozmawiać, zgoda?
-Zawsze.
Elizabeth odchrząknęła.
-Śpieszy Ci się gdzieś?- rzuciłam ostro. Nie cierpię, gdy ktokolwiek przerywa mi rozmowę z bratem, Ivo był jednym z niewielu osób naprawdę dla mnie ważnych i nikt nie będzie mi przeszkadzał w rozmowie z nim. Z bryły lodowej wyleciały ostrza w jej kierunku, zatrzymała je co prawda, a między nami stanął Ren.
-Sol, co Ty robisz?!- Złapał mnie za podbródek, zmuszając do spojrzenia sobie w oczy.
-Niektóre osoby nie działają na mnie dobrze, mniejsza z tym.-zasmuciłam się- Nie wiem kto wie, a kto nie... Mój żywioł to duch i daje mi możliwość korzystania z każdego żywiołu. Z Lodu także.
-To już pokazałaś. Coś jeszcze?- Elizabeth uniosła brew.
~Skarbie, wiem, że masz ogromną ochotę ją uderzyć, ale to nie jest dobry pomysł. To nie pomoże ani jej, ani tobie, a już na pewno nie dziecku...~Ren przemówił do mnie w myślach. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i obróciłam się w stronę lodowej bryły. Po chwili odleciały od niej pewne kawałki i ukształtował się lew, z ostałych kawałków scaliły się orły. Spojrzałam na nie dość wymownie, skupiając całą siłę woli.
Lód zmienił się w pióra, a wielkie ptaki wzbiły się w locie do nieba.
-Zwiadowcy- szepnął Ivo, a ja przytaknęłam.
-Bez narażenia niczyjego życia- pierwszy raz odezwała się Hebi.
Zanim jeszcze skończyła mówić, lew potrząsnął grzywą i podszedł do Elizabeth. Jego wielkie oczy patrzyły wprost na lodową księżniczkę, a z jej myśli wyczytałam, że widzi w nich demona. Tak jej się wydawało, była to w rzeczywistości moja demoniczna postać, którą przybierałam wpadając w furię. Lew ryknął wściekle w jej zadziorną twarzyczkę.
-Pomożesz mi nad nimi panować, zgoda. Ale skąd wziąć tak wiele lodu?- szukała problemu, by moja propozycja okazała się bezsensowna. Chciała mnie ośmieszyć.
-Jeśli w pobliżu będzie woda, to bez problemu. Zawsze też mogę skorzystać z pomocy Twojej i Braciszka.
-Dla mnie to nie problem- dopowiedział Ivo. A jego towarzyszka lodowych mocy milczała z rozzłoszczoną miną.
Ren, który chwilowo siedział cicho, rzucił mi zirytowane spojrzenie.
-Do cholery, Sol! Przestań już, bo się wykończysz. Ivalio i Elizabeth sobie poradzą.
-Zrozum, że ja też chcę pomóc! Nie mogę bezczynnie siedzieć, gdy moja rodzina będzie walczyć.
-A ja nie pozwolę mojej zginąć- warknął.
-Nie mamy czasu na kłótnie kochanków- rozzłościła się Hebi.
-Nie!-syknął Ren. Był na mnie wściekły.- Ja tu rządzę i nie pozwolę ci brać w tym udziału.
-A ja nie pozwolę zaprzepaścić jakiejkolwiek szansy.
-Ona ma rację, przyda się na froncie- wtrąciła Lodowa Księżniczka.
-Nie wiecie wszystkiego- rzucił chłodno Ren.- Ty...- spojrzał na mnie z tak, że tylko ja mogłam zrozumieć, co czai się w jego oczach- Wy, nie weźmiecie w tym udziału.
-Wy?-spytał Ivo, nie rozumiejąc.
-Nie chcę niczego ryzykować, Ren. Chcę tylko pomóc.- powiedziałam szybko. Tajemnica musiała zostać tajemnicą tak długo jak się da. Tak było lepiej dla dziecka.
Wszyscy zamilkli.
-Chyba możemy się już rozejść...Wszystko ustalone. -powiedziała ta cholerna księżniczka.
-Chodź.- Ren złapał mnie za rękę, wciąż lekko na mnie zły, gdy Hebi dotknęła mojego ramienia.
-Mogę Ci ją porwać, Ren?
-Zobaczymy się później.- przyciągnęłam Rena do siebie i pocałowałam.
-Nie szlajajcie się za długo i uważajcie na siebie. - Uśmiechnął się krzywo i poszedł w kierunku jaskiń.
Zostałam tylko ja i Hebi.
-Moje kondolencje, Hebi...-zaczęłam nieśmiało.
-Sol... Głupio mi o to prosić, jednak jesteś jedyną osobą, która może mi pomóc.
-Śmiało- zachęciłam, zaciekawiona.
-Chciałabym... Chciałabym ostatni raz z nim porozmawiać.
-Nie ma problemu. Trochę mnie to męczy, jednak czego się nie robi dla siostry?- zauważyłam, że Hebi zaszkliły się oczy. Przytuliłam ją.
-Przepraszam...- łza spłynęła po jej policzku, a ja szybko ją starłam.
-On zawsze jest przy Tobie, bez trudu się połączymy. Musisz tylko dać mi chwilę. Uwierz, że wiele duchów krąży wokół nas.
Kiwnęła głową, i patrzyła na mnie. Złapałam ją za rękę i westchnęłam.
-Tęskniłem Hebi...- przemówił Macabre moimi ustami.

(Hebi ? )

5 komentarzy:

  1. Sol mnie nie lubi :( | Eli

    OdpowiedzUsuń
  2. kochanica króla2 września 2014 12:19

    Nie wszystkich można kochać, wybacz, ktoś musiał być przeciwko mnie ;)
    ~Sol

    OdpowiedzUsuń
  3. No i te ciążowe hormony....xd :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boziu, Sol, płaczę, tak pięknie piszesz - Armia Sol <333

    OdpowiedzUsuń
  5. Sol to Mary Sue

    OdpowiedzUsuń