poniedziałek, 1 września 2014

Od East'a

Cieszyłem się, gdy w końcu zamknęły się za mną drzwi od gościnnego pokoju w domu rodziców. Kurcze. Odzwyczaiłem się od tych wybuchów czułości i całej reszty. Pewnie nie mam nawet co liczyć na to, by traktowali mnie poważnie. Ale, no cóż, było to do przeżycia. Boże, ta Ruda mnie nie lubi, zresztą też za nią nie przepadam, ale ta jej złośliwość... Może powinienem być na nią wściekły za podrzucenie mi tej blondyneczki, ale mi się to w jakimś stopniu spodobało. Jestem dziwny. Z resztą wkurzanie ludzkiego worka z krwią było całkiem zabawne.
"Gryzł cię już ktoś?"
"Jakbyś miała wybierać swój dzień śmierci, to jaki to byłby dzień?"
"Jak to jest, gdy ktoś się ślini na sam twój zapach?"
" O ... ładnie pachniesz. Czekaj? Nowe perfumy? Hmmm. Chyba nie. To ta stara krew" itd.
  W ten sam sposób bawiłem się też kosztem ludzkiej maskotki mojej rodzinki, doprowadzając ją tym do szału. Byłem wredny, ale jej reakcje były upajające. Pierwszy raz nie miałem ochoty kogoś zabić. Śmieszna była. Zresztą jakbym napił się jej krwi to miałbym na pieńku z resztą gromady. Kurcze. Droczenie się z nią było świetne. I ta złość w jej oczach i przyspieszony puls...
 Siedziałem na kanapie, patrząc z uśmieszkiem na oszklone drzwi, prowadzące na werandę. Nie ma to jak stary dom.
 Szczerze nie obchodziło mnie to, co się tu działo. Co mnie obchodzą wilkołaki? I nadal nie rozumiem dlaczego moja rodzina zniżyła się do pomocy jakimś psom. Cóż to za wynudzone towarzystwo, doprawdy ...
 Coś walnęło w szybę. Aż przymrużyłem oczy. Spojrzałem w tamtym kierunku. Leniwym ruchem stanąłem przed drzwiami i je uchyliłem.
 Ale smród. Niemal się skuliłem w odruchu wymiotnym. Tylko jedyna osoba na tym świecie tak jedzie. Spojrzałem w bok, ależ się zdziwiłem, widząc popielate szczenie ze skrzydłami.
- Wendy?- Spytałem, ocierając dłonią oczy. Kurcze. Nienawidzę tego zapachu.
 Na moich oczach szczeniak się rozrósł i stanęła przede mną dziewczynka.
- Wujeeek!- Zapiszczała radośnie i przyczepiła mi się do nogi. Znowu. Za jakie grzechy to coś mnie tak lubi? I jeszcze ma na mnie taki dziwny wpływ.
- Taa...- Poklepałem ją po głowie w dziwnie czułym odruchu.- Co ty tu robisz? - Spytałem w miarę miłym głosem. No dobra to całkiem fajne uczucie, gdy ktoś wybucha takim entuzjazmem na twój widok.
- Szukałam cię taaak długo! Już myślałam, że ty też nie żyjesz!- Piszczała, dalej się we mnie wczepiając.
- Od kiedy ty zmieniasz się w wilka?- Spytałem, oddychając przez usta. Może by tak ją spryskać perfumami czy czymś?. Zaraz... Ja też nie żyję? Co mnie ominęło?- Chwila... Dlaczego miałbym nie żyć?
- Kto to jest?- Odwróciłem głowę za mną stała cała moja rodzina. No nie dziwię się. Tylko ktoś bez węchu nie wyczułby tego małego śmierdziela. Widziałem zaskoczenie na ich twarzach. Ta daaa! Dziecko! I to nie ludzkie dziecko, tylko wilczo-człowiecze! No i klei mi się do nogi i śmierdzi. Ale niespodzianka.

( Wendy? Cała reszta? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz