czwartek, 1 stycznia 2015

(Wataha Burzy) od Hebi

Według wszelkiej logiki w głowie powinnam mieć teraz mętlik, a mieszane uczucia powinny rozsadzać mnie od środka, jednak jedynym co w tym momencie czułam było szczęście. Obudziłam się wcześniej od Ice'a obejmowana jego silnym ramieniem. Bawiłam się jego przydługimi blond kosmykami. Pierwszy raz od dłuższego czasu czułam się naprawdę bezpieczna.
- Już się wyspałaś? - z zamyślenia wyrwało mnie pytanie Ice'a poprzedzone dyskretnym ziewnięciem.
- Jak widać - uśmiechnęłam się delikatnie.
Chłopak odwzajemnił uśmiech jednak zmarkotniał kiedy spojrzał na promienie słońca przebijające się przez szczeliny w skale.
- Chyba powinniśmy już wstać...
- Już? Ja jeszcze nie chcę...- rozpoczęłam swój protest w stylu czterolatka.
Ice tylko się zaśmiał i pocałował mnie w czoło po czym zniknął za rogiem, więc zwlokłam się z łóżka, przy okazji ciągnąc za sobą pościel. Blondyn pojawił się w pomieszczeniu, kiedy kończyłam sznurować buty.
- Idziemy? - spytałam gdy uporałam się z glanami.
Wychodząc z jaskini musieliśmy się rozdzielić, więc postanowiłam samotnie zrobić obchód. Po drodze minęłam Kilmeny. Wydawała się być trochę zdenerwowana. Mimo wszystko mam nadzieję, że szybko się zadomowi. Chciałam ją zatrzymać i porozmawiać, ale moją uwagę przykuło coś innego.
Kiedy podeszłam bliżej, żeby to sprawdzić okazało się, że owe "coś" ma czarne futro, złote ślepia i kiedyś zwinęło mi stanik.
- Chyba żartujesz....- mruknęłam i zbliżyłam się na tyle, że teraz dzieliło nas zaledwie parę kroków.
Wielki, czarny wilk podniósł na mnie wzrok i przyjął swoją ludzką postać. Chwilę staliśmy naprzeciw siebie w milczeniu.
- To ten...Cześć - wydusił z siebie w końcu Hoax.
- Czy ciebie pojebało? - warknęłam na "dzień dobry".
- Chyba nie wybrałem sobie najlepszego momentu na wizytę...- czarnowłosy mruknął bardziej do siebie niż do mnie rozglądając się po okolicy. Rzeczywiście, nie wyglądało to najlepiej, nie zdążyliśmy odrobić jeszcze wszystkich strat z wojny.
- Nigdy nie miałeś wyczucia czasu, braciszku.
- I tak nie mogę tu długo zostać - westchnął, a widząc moje pytające spojrzenie dodał - Nie przyszedłem tu w odwiedziny, Hebi. Po prostu mam do przekazania wiadomość z Północy.
- Jaką? - zainteresowałam się.
Zawahał się. Hoax nadal nie mógł się przyzwyczaić do tego, że jestem Alfą.
- Klany i plemienia z Północy są podzielone. Znaczna ich część zawarła już sojusz z Radą. Pozostałych udało mi się przekonać do nas. Tylko dwa klany pozostały obojętne i nie zamierzają brać udziału w wojnie. Ta różnica w ugrupowaniach może doprowadzić do wojny domowej na Północy, chociaż na razie się na to nie zanosi. Nikt nie chce zbędnego rozlewu krwi.
Westchnęłam. Sytuacja nie była tragiczna, ale wiedziałam, że zawsze mogło być lepiej. Hoax zauważył moją minę.
- To jeszcze nie koniec - uśmiechnął się.
- Wiem - przytaknęłam - Dobra, już nie będę cię zatrzymać. Leć do Faith.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz