Nie mógł kłamać - nie tym razem. Może to dziwne, ale w tym co mówił, była jakaś prawda. Nie powinniśmy tutaj zostać i czekać aż Rada podejmie działania dwa razy gorsze niż poprzednio. To, co nam pokazali, to tylko przedsmak piekła, jakie mogą- i na pewno nam zgotują.
Powinniśmy się stąd zwinąć, zostawić Nieme Góry daleko za sobą i zacząć wszystko od początku w jakimś nowym miejscu, gdzie Rada nigdy nas nie znajdzie.
~Nie myśl tak, Ren. To zbyt pochopne decyzje...Cain wcale nie musi mieć racji.~ usłyszałem telepatyczny głos Faith, która w postaci białego wilka wyłoniła się z wysokiej trawy.
~Nienawidzę jak czytasz mi w myślach bez pozwolenia, Fai. Igrasz sobie.
Powietrze wokół białego wilka zapulsowało ciepłem, a w miejsce zwierzęcia pojawiła się wysoka złotooka dziewczyna z falą opadających na plecy, srebrnych włosów.
-Przepraszam, czasami nie mogę się powstrzymać.-uśmiechnęła się cierpko.
Zmieniłem postać, żeby móc patrzeć jej w oczy z góry, a nie z dołu- co było nawet zabawne.
-Uważasz, że powinniśmy tutaj zostać.-To nie było pytanie.- Chcesz zginąć, Faith?
-Uważam, że możemy wygrać i położyć kres panowaniu Rady- Faith pokręciła głową z charakterystyczną dla siebie pewnością. - Ale nie mam co do tego wszystkiego konkretnego zdania. I tak ostateczna decyzja należy do ciebie, Ren. Ja mogę ci tylko pomóc ją podjąć.
-Jeśli tutaj zostaniemy, może stać się wszystko. Mam za dużo do stracenia.
-Możemy ich ukryć.-jej tęczówki stały się ciemniejsze i bardziej lśniące.
-Kogo masz na myśli?- Uniosłem brew.
-Sol z dzieckiem. Dzisiaj się dowiedziałam.
Znieruchomiałem, czując jak narasta we mnie wściekłość na Sol.
-Nie możecie już dłużej tego ukrywać, Ren...-kontynuowała, widząc moją reakcję.- Dziecko urodzi się niedługo. To kwestia kilku tygodni. Może dwóch, trzech...
Sol poprosiła mnie o pomoc, a ja chyba znalazłam rozwiązanie. Znam wiedźmę, która może nam pomóc. Mieszka kilka dni drogi stąd. Zna się na lecznictwie, z tego co wiem nigdy nie chciała utrzymywać stosunków z Radą. Będzie potrafiła zadbać o Sol i nikt ich tam nie znajdzie. To najlepsze rozwiązanie. Ona nie może tutaj zostać, a teraz jest ostatnia szansa, żeby ją zawieźć w bezpieczne miejsce.
Patrzyłem na Faith, która z przejęciem tłumaczyła mi cały misterny plan i nie wiedziałem co robić.
Wizja Sol pozostawionej na pastwę losu u jakiejś starej wiedźmy sprawiała, że miałem ochotę wrzeszczeć. Musi być jakiś inny sposób, bo ja jej, kurwa, nie zostawię.
-Nie!- Warknąłem w końcu, sprawiając, że Faith cofnęła się o krok zaskoczona.- Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy, Faith! Nie chcę więcej o tym słyszeć. To nie jest twój pieprzony interes.
W tym momencie z odległości dwóch metrów rozległ się warkot. Oboje spojrzeliśmy w tamtym kierunku, gdy z cienia wyłonił się czarny wilk.
-Hoax!- Faith pobiegła w stronę ciemnowłosego chłopaka, w którego zmienił się wilk i rzuciła mu się na szyję. Hoax spiorunował mnie spojrzeniem z nad jej ramienia i pocałował dziewczynę w skroń, szeptając jej coś do ucha.
-Nie będę wam przeszkadzać, cieszcie się sobą póki możecie.
Chciałem się wycofać dopóki miałem na to szansę i pójść coś rozpierdolić, ale Hoax w porę zauważył, że mam zamiar iść.
-Czekaj, Ren. Mam dla ciebie kilka istotnych informacji.
Nie mogłem się powstrzymać od cichego warknięcia.
-W takim razie zapraszam. Za mną.
~Przepraszam, nie powinienem na ciebie krzyczeć, Fai...~ wysłałem jeszcze telepatyczną wiadomość do dziewczyny, zmieniając się w wilka. Muszę się przestać wyżywać na ludziach- chciała dobrze.
~Nie zabiło mnie to. Zastanów się jeszcze raz nad moją propozycją, gwoli przeprosin.
Skinąłem głową tak, żeby widziała i ruszyłem na przód.
Gniew wrócił, gdy moim oczom okazała się Sol- stojąca wraz z Ivalio na zewnątrz, daleko od groty, w której miała, do cholery, siedzieć.
Mam tylko nadzieję, że nasze dziecko nie będzie takim buntownikiem, jak jego rodzice....
(Sol, Faith, Ivalio, Hoax?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz