Czułem się wewnętrznie rozdarty. Stałem w jednym miejscu, mając do wybrania trzy drogi. Byłem niespokojny, ciągle węszyłem, kręcąc się niezdecydowanie w kółko.
Czemu wojna jest taka głupia, że trzyma nas ciągle w niepewności?
Grrrr... I jeszcze te orły. No dobra, dobra, fajnie, ma co patrolować teren, no ale żeby wypuścić stwory w powietrze, które sobie pofrunęły Bóg wie gdzie, obiecać mi chwilę na rozmowę i odejść?
Zmrużyłem ślepia.
Nie jej wina. Z resztą, chyba coś się z nią działo. Czy Ren zawsze był tak przewrażliwiony na punkcie Sol?
Zaczynam żałować, że nie wiem o Sol wszystkiego i nigdy nie będę wiedzieć.
Znowu powęszyłem.
Nezi, mój kochany Nezi, mój Nezuś, mój Nezumi, mój skarb.
Niespokojnie zatańczyłem w miejscu.
Kilka sekund temu Ice prosił bym wrócił, bo intruz wdarł się na nasze terytorium, ale ja nie mogłem... Ciągnęło mnie w zupełnie innym kierunku.
Ktoś zabrał mi Nezumiego!
Znowu kuło mnie w piersi. Bałem się o niego. Co się mogło stać mojemu Aniołkowi? A jak cierpi? Jak wyrwali mu skrzydła? Jak torturowali?
To prosta odpowiedź. Zajebię skurwysynów.
Wraz z tą myślą wyszczerzyłem zęby i zawarczałem.
A trzecim zapachem był po prostu zapach tych orłów. Poniekąd chciało mi się oddać zwykłemu, psiemu instynktowi, który kazał mi za nimi gonić, szczekając jak najgłośniej się da, by zapomnieć o problemach.
Nigdy nie zrozumiem tej swojej wilczej części siebie.
Zawalczyłem z samym sobą, odwróciłem się i pognałem w stronę domu.
* * *
Całkowicie nie w humorze pojawiłem się koło domów i przemieniłem w człowieka, od razu przybierając pozę ukazującą moje zirytowanie, wkurzenie i ogólnego doła emocjonalnego.
- Nie musimy czekać na resztę, damy sobie radę we dwójkę. Z resztą to będzie dobra okazja do sprawdzenia umiejętności walki moich tworów.- Już na wstępie do moich uszu dobiegł głos Eliz.
Sol jej nie lubi.
Stanąłem kilka kroków od niej, mierząc ją niechętnym spojrzeniem. Zauważyłem, że Ice przygląda się mi znad jej ramienia. Ten poważny Ice.
- Masz tu czekać.- Słychać było po nim, że jest zmęczony i to bardzo.- Za chwilę wrócę tu z poleceniami od Rena i nie chcę znowu być zmuszonym ratować tyłek kogoś, kto się przecenił. W końcu rada też ma doskonale uzdolnione wilki i nie zawsze będziemy z nimi wygrywać. Dlatego stój tu i nie waż się drgnąć.- Spojrzał na nią podminowany i pobiegł w swoją drogę.
Zerknąłem na szarobure niebo, a dokładniej na kołującego orła, starając się zabić go wzrokiem.
- O, cześć Ivo. Chodź, pogonimy go. We dwójkę na pewno damy radę.- Elizabeth była bardzo pewna siebie i wyrażała sobą zdeterminowanie, entuzjazm i całkowitą ekstazę.
- Jak chcesz. Ja będę człowiekiem, ty psem i pobawimy się w przynieś patyk. Będziesz miała co ganiać.- Burknąłem, pokazując jak bardzo jestem wkurzony.
Na twarzy Elizabeth odmalowało się zdziwienie.
- Coś się stało?- Widać było, że jest zmartwiona w dodatku lekko przechyliła głowę co mówiło mi, że coś robi.
Warknąłem, na chwilę nie patrząc na to, że Eliz jest sprzymierzeńcem, że zachowuję się jak wariat, że nie patrzę na jej uczucia i ogółem jestem jednym wielkim chamem, który normalnie jest cichy, nieaktywny i smutny.
Dookoła mnie zawirował śnieg, jak zwykle, gdy byłem wściekły. Na szczęście moc Elic była podobna i mogła uniknąć przypadkowych ciosów z mojej strony.
- Kim jest Nezi?- Spytała cicho. Widać było, że mi współczuje. Czy nie powinna współczuć Hebi? To ona straciła kogoś ważnego. Mnie tam lepiej zostawić w spokoju.
- Nie musisz nic wiedzieć.- Wywarczałem.
- Okej, okej. Chcę tylko pomóc.- Podniosła ręce, ukazując swe poddanie i nagle poczułem jak po mojej głowie przestają wirować niepotrzebne, rozpraszające mnie myśli.
- Won z mojej głowy.- Nie wiem kto to zrobił, ale ... gniew zniknął, a przynajmniej został przytępiony.- Przepraszam. Nie jestem sobą. Wybacz, Eliz.- Zeszło ze mnie wszystko i miałem ochotę walnąć się na twarz w śnieg i spocząć tam na wieki. Byłbym ładną wycieraczką?
- Po prostu... poczekajmy na resztę, dobrze? Nie śpię już którąś noc z rzędu i jestem wykończony fizycznie oraz psychicznie, więc mam huśtawki nastroju. W dodatku miałem ochotę przeprowadzić motywującą mnie rozmowę, która by nieco mnie uspokoiła, ale jak widać nici z moich planów. Wybacz.- Westchnąłem.
( Eliz? Reszta? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz