-Ice, nie patrz tak na mnie...- wyszeptałam chrapliwie, kiedy nie byłam już w stanie znieść atmosfery panującej w pomieszczeniu. Bałam się tego co wisiało w powietrzu, choć wiedziałam, że jest to irracjonalne, co najmniej dziecinne. Jakbym spodziewała się, że spod łóżka zaraz wyjdzie potwór albo zza szafy wypełźnie jakaś szkarada. Jesteś jak dziecko, Hebi. Nawet nie wiesz co cię przeraża. Przecież najgorsze już nadeszło. W tym wszystkim najbardziej nieznośny nie był wzrok Ice'a - jego smutne, błękitne oczy, tak jak cała jego postać, sprawiały, że mimo wszystko czułam się bezpiecznie. To cisza doprowadzała mnie do szaleństwa. - Nie jestem głupia.
Blondyn spuścił wzrok. Wyglądał jakby szukał odpowiednich słów. Ja też ich szukałam, ale czułam, że jedyne na co mnie teraz stać to płacz. Chciałam być silna. Chciałam przynajmniej udawać silną; dla Ice'a, dla Luc'a i dla Danielle.
Po chwili, w której Ice trzymał moją dłoń, blondyn w końcu przerwał milczenie.
-Luc jest twoim całkowitym odbiciem.- powiedział. Próbował się uśmiechnąć, ale z jego oczu wyczytałam, że wkłada w to dużo wysiłku - Jest silny i zdrowy, dostał dziewięć punktów...
-A Danielle?- spytałam nie mogąc się powstrzymać. Danielle urodziła się już po tym jak straciłam przytomność, nawet jej jeszcze nie widziałam - Widziałeś ją?
-Jeszcze nie. Niedługo powinni przywieźć ją z badań.
Kłamał. Czułam to. Ale posłałam mu słaby uśmiech, najwyraźniej mało przekonujący, bo po twarzy Ice'a przeszedł cień. Chciałam wierzyć w to, że dzieci są zdrowe i bezpieczne i już wkrótce wszyscy wrócimy do domu jako szczęśliwa rodzina, ale nie potrafiłam. Cholera, to wszystko nie tak miało być...
-Więc opowiedz mi więcej o Lucasie, proszę - powiedziałam tak cicho, że przez chwilę miałam wątpliwości, czy usłyszy.
-Jest maleńki, ale bardzo waleczny - Ice patrzył mi w oczy, zdziwił mnie swoim opanowaniem. Temat Luc'a musiał być dla niego najprzyjemniejszym ze wszystkiego o czym się dzić dowiedział - Stale rusza rączkami we wszystkie strony i krzywi się pod wpływem dotyku. Zaciska piąstkę na palcu i według pielęgniarek ciągle cicho sobie mruczy...- Miałam ochotę się rozpłakać, gdy wyobrażałam sobie tę małą kulkę szczęścia. Moją małą kulkę szczęścia. Moje dziecko. Mojego syna, którego nigdy nie będę w stanie przytulić. Ice musiał to zauważyć, bo przerwał. - Ma czarne włosy,
-Czarne...?- prawie się zakrztusiłam - Jesteś pewien, Ice? Czarne?
Ice zmarszczył brwi zaskoczony moją reakcją.
-Tak, czarne zupełnie jak twoje... Coś się stało? Wezwać pielęgniarkę?
-Nie.- odpowiedziałam, ale to była nieprawda. Od rana coś się dzieje, od rana coś jest nie tak. Mam wrażenie, że cały mój świat sypie mi się z rąk - Ice, obiecaj mi, że dasz sobie ze wszystkim radę. Że zajmiesz się bliźniakami bez względu na wszystko.
-Kochanie, wszystko...
-Ice, błagam, nic nie będzie dobrze.- Przerwałam mu. Nie mogłam już tego znieść, chciałam, żeby ten dzień jak najszybciej się skończył, chciałam zasnąć i nie budzić się, aż wszystko się nie ułoży, jakby to było możliwe. - Nigdy nie wstanę z łóżka, dobrze o tym wiesz. Po co udawać? Dzieciom nigdy nie przyda się matka, która nie jest w stanie nawet samodzielnie usiąść.
-Będziesz chodzić- Ice próbował mnie przekonać do czegoś, w co sam już nie wierzył. A może wierzył? Właśnie za to go kochałam; był jedyną osobą, która była w stanie wspierać mnie do samego końca, nawet w najcięższych chwilach. Zawsze był przy mnie gdy go potrzebowałam.- Dla człowieka to może być niemożliwe, ale nie dla nas, Hebi. Nie jesteśmy zwyczajni. Znajdziemy sposób, obiecuję. Wszystko się ułoży. Będziemy szczęśliwi. Ja, ty i bliźnięta.
Zapadło milczenie, jednak tym razem cisza mi nie przeszkadzała. Patrzyliśmy sobie w oczy i rozumieliśmy się bez słów. Ta chwila trwała zaledwie kilkanaście sekund, ale ja poczułam się jakby minęły całe lata, jakbym znalazła się w innym świecie, w którym wszystko się ułożyło i w którym jesteśmy szczęśliwi. Pierwszy raz poczułam, że wierzę, że to możliwe i uśmiechnęłam się szczerze. Ice podniósł moją dłoń do ust i ucałował ją.
-Kocham cię, He...
Idealny obraz świata, który powstał w mojej głowie rozsypał się jak stłuczone lustro.
W jednej chwili Ice patrzył na mnie spokojnie, a w drugiej jego źrenice rozszerzyły się do maksymalnego rozmiaru, podczas gdy ja obserwowałam cienką, karmazynową strużkę spływającą z jego lekko rozchylonych ust po brodzie, szyi i obojczyku chłopaka. Blondyn próbował coś powiedzieć, ale słychać było tylko ciche charczenie wydobywające się z jego gardła. Jego biała koszulka zaczerwieniła się od spływającej krwi, blond włosy przykleiły się do karku, piękne, błękitne oczy zaszły mgłą. Zachwiał się, a potem zsunął z blaszanego krzesła, które mu przyniesiono. Jego głowa opadła mi na kolana, a złociste loki rozsypały się delikatnie na śnieżnobiałej pościeli. Cały czas ściskał moją drobną, słabą dłoń w swojej większej odpowiedniczce, ale jego uścisk stawał się lżejszy z każdą setną sekundy.
To wszystko stało się w mgnieniu oka, miałam wrażenie, że wskazówki zegara przywieszonego na przeciwległej ścianie nawet nie drgnęły. Chciałam krzyczeć, płakać, wstać, podnieść go, przytulić, błagać, żeby się obudził, żebyśmy wzięli dzieci i jak najszybciej stąd uciekli...Ale nie mogłam. Nie mogłam się ruszyć, głos uwiązł mi w gardle, nigdy nie czułam się tak bezradna.
-Przykro mi, Ice...
Podniosłam wzrok, gdy usłyszałam kobiecy głos.
- Ty...- tylko tyle byłam w stanie wychrypieć na widok znajomej twarzy. Zmieniła się, ale nie tak, że nie byłam w stanie jej poznać.
Napotkałam jej wzrok. Współczuje mi? Ona? Wiem jak żałośnie musiałam wyglądać - zaczerwienione, podkrążone oczy, mokra od łez twarz, sine usta, brudne, rozczochrane włosy. Byłam obrazem nędzy i rozpaczy. Jednak to właśnie jej wzrok mnie rozwścieczył.
Ty przeklęta suko, miałam ochotę krzyczeć, ty mi współczujesz?! Ty mnie żałujesz?! Z nas dwóch to ty jesteś tą żałosną! Kochałaś go! Byłyśmy przyjaciółkami! Zdradziłaś nas wszystkich!
Jęknęłam, gdy poczułam ukłucie. Przeniosłam wzrok z jej twarzy na strzykawkę z powietrzem w jej ręku, która sekundę później boleśnie wbijała się w pulsującą żyłę w moim nadgarstku.
- Co mi...- próbowałam zapytać, ale tylko się zakrztusiłam.
- Przepraszam, Hebi...
Miałam ochotę uderzyć ją w twarz, gdy zobaczyłam jak jej oczy zaczynają się szklić. Nie waż mi się tu beczeć! Nie po tym co nam zrobiłaś!
Uderzył mnie przeszywający ból. Miałam wrażenie, że tysiące igieł wbija mi się w każdą część ciała, że coś zaraz rozsadzi mi serce. To było jak w jednym z tych koszmarów, w których próbuje się przed czymś uciec, ale nogi są zbyt ciężkie i nie wiadomo skąd wyrasta przepaść, w którą trzeba spaść. Różnica polegała na tym, że w tych koszmarach budzi się zaraz po uderzeniu w ziemię, a ja miałam dopiero zasnąć. Zrobiło mi się zimno, częściowo dlatego, że pomyślałam o dzieciach. Ogarnęło mnie przerażenie. Co z nimi? Co teraz z nimi będzie? Czy kiedy Ice opowiadał mi o Luc'u, on jeszcze żył? Co tak naprawdę działo się z Danielle? Wokół robiło się naprawdę zimno. I ciemno. Kiedy byłam mała zgubiłam się w lesie. Czułam się dokładnie tak samo. Przerażona, bezbronna i zmęczona. A mój biedny, dobry Ice nie mógł mi już pomóc, żadnemu z nas.
Czułam już tylko resztkę ciepła pozostałą w jego dłoni, wciąż splecionej z moimi bezwładnymi całkowicie już palcami.
- Alexius kazał ci przekazać - usłyszałam jeszcze zanim otoczyła mnie ciemność - że nie złamiesz klątwy. Nie w ten sposób.
Hej! Dlaczego? Kto to wogóle jest? Znaczy, domyślam się, ale... Lol xd No i zabiło i Ice'a i Hebi. Słabo. Z alf został tylko Ren i Mac fruwający sobie po świecie, nie widziany przez nikogo... Eh, niespodzianki, niespodzianki... ><
OdpowiedzUsuńKuźwa mać, Neko, nie wiem czy aż tak nie lubiłaś tych postaci, ale zdecydowanie chamskie są takie komentarze pod ich ostatnimi opowiadaniami ze względu na ich autorów. Nie każdy dostaje orgazmu na widok chinoli jak ty i (szok) nie każdy lubi postacie takie jak Nataniel, Hespe, czy kto tam jeszcze, a jednak nie pisze pod ich tekstami takoch durnych komentarzy. Nie chodzi tutaj dokładnie o ten, ale szereg innych. Komentarz u Ice'a był nawet gorszy.
UsuńTrochę ogaru, bo z tego co wiem to niespodzianki sie noe skończyły. /była pisząca
Chyba... nie wiem, o co chodzi *__________*
UsuńChodzi o twój kompletny brak taktu i szacunku w stosunku do tych ludzi. Bo wiesz, za tymi postaciami stoją ludzie. Może cię to przerasta, ale oni też mają uczucia i komentarze sprowadzające się do "i tak go nigdy nie lubiłam, więc co mnie to, że umarł" mogłabyś sobie darować. Nie lubienie postaci to jedno, ale hejtowanie ich to głupota./była pisząca
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWcale nie napisałam, ze "nigdy go nie lubiłam", tylko że nie był moją ulubioną postacią. I wcale go nie hejtowałam. Jeśli to tak odebrałaś, to przykro mi, ale ja odpowiadam za to, co napisałam, a nie za to, co inni przez to zrozumieli. Owszem, powinnam była wyrażać się jaśniej, ale to już inna sprawa. Pozdrawiam~
UsuńCo do hejtowania, to masz racje, ze nikogo nie hejtowałaś, ale jeśli chodzi o to, ze nie napisałaś "ze nigdy go nie lubilas" to autor powyzszego kom wyraźnie napisal, ze SPROWADZAJĄ się do takiego właśnie przekazu ;)
UsuńTyle że właśnie się nie sprowadzają, co już wcześniej wyjaśniłam *________*
UsuńZ tego co widzę, to Neko nikogo nie obraziła tym komentarzem. A wręcz przeciwnie. Miałam wrażenie, że to ty masz coś do tych tak zwanych chinoli (którzy są po pierwsze koreańczykam, a po drugie. To, że obrażasz ich pod opowiadaniem innej postaci nie znaczy, że ich to nie obraża. Ich i tej postaci :( / Kim
OdpowiedzUsuńNie wydaje mi się, żeby ktoś tutaj obraził chinoli. Chyba, że od dziś zdanie "Nie każdy lubi..." to hejt -.-
UsuńLudzie różnie odbierają komentarze. Taka sama sytuacja jak z Neko... Ona też nie hejtowała, a tak to zostało odebrane. I co miło?
UsuńOdnoszę dziwne wrażenie, że to nie Neko kogoś zhejtowała, tylko została zhejtowana przez osobę, która najwyraźniej nie ma pojęcia o "takcie i szacunku do innych osób". I nie rozumiem, co miała oznaczać kwestia, że "nie każdy dostaje..." itd. Co to wogóle ma do rzeczy?
OdpowiedzUsuńZgodzę się z Tobą... Proszę Was... Szanujmy pracę wszystkich. Zarówno starych autorów, jak i nowych :)
UsuńWiele ma do rzeczy :)
UsuńZresztą szacunek polega czasami na przemilczeniu niektórych rzeczy, dlatego w pewnym momencie nie wytrzymałam i napisalam co o tym myślę. A określenie "chinol" nie jest obraźliwe. /Była pisząca
Nie, wcale ;| Ale mniejsza o to, Hebi na pewno nie jest przyjemnie czytać te wszystkie komentarze pod swoim postem. Chyba powinniśmy skończyć tę bezsensowną dyskusję lub przenieść ją gdzie indziej xd
UsuńUspokójcie się już. Wszyscy.
OdpowiedzUsuńPo co to ciągniecie? Ludzie, peace and love itp. xD
OdpowiedzUsuńGratuluję, właśnie zginęły/przepadły jedne z dwóch najważniejszych postaci w NG, a Wy wywalacie 17 komentarzy o chinolach i komentowaniu :/ /Kil
OdpowiedzUsuńOni nie mogą umrzeć... ;-; Jak to są te niespodzianki, to ja dziękuję...
OdpowiedzUsuńNo to sie porobiło.
OdpowiedzUsuńMiał być dramat a powstał nam horror^^
Ej wciągające to, chce wiedzieć co dalej! Niecierpliwie czekam na dalsze losy.
Hebs a będziesz dalej pisać jako duch tak jak Mat?
Czy spotkacie sie? :)
No i czy mi sie wydaje czy Alexius chce po kolei powybijać nam alfy?
Będziemy musieli bronić Renie!
O kurde, bedzie sie działo ,a ja nawet jeszcze nie napisałem nic o spotkaniu z nim :/
Podsumowując, szkoda ,że umarliście, ale odrobiliście kawał genialnej roboty dodając w swoich opo ten dreszczyk emocji.
Pozdro /"chinol" Shazzy