czwartek, 26 lutego 2015

(Wataha Wody) od Hespe

Przyglądał mi się, a mój strach rósł coraz bardziej. W tamtej chwili miałam ochotę dalej uciekać, ale coś kazało mi zostać. Chłopak jednak nie odezwał się, tylko patrzył się na mnie, a ja z coraz większym niepokojem unikałam jego wzroku. Tak bardzo nie chciałam widzieć i czuć kolejnej dawki bólu.
- Unikasz wzroku. To oznaka fałszywości. – powiedział nagle, a ja przestraszyłam się jeszcze bardziej. Czy naprawdę takie odniósł wrażenie? Chciałam mu powiedzieć o co chodzi, ale nie wiedziałam jak. Czy mogłam mu na tyle ufać?
- Przepraszam… Ja… Nie Chcę… - próbowałam wyjaśnić, ale z moich ust wypływały pojedyncze jąknięcia, zmieniłam więc temat – Ja nie wiem jak się tu znalazłam.
W moim oku zakręciła się pojedyncza łza.
- Spokojnie. Nie gryzę – usłyszałam, a gdy podniosłam oczy na wysokość jego ust zobaczyłam pierwszy od dawna szczery uśmiech posłany w mą stronę – Jestem Ice – Alfa Wody. Pomogę ci wstać – przedstawił się, po czym wyciągnął w mą stronę rękę.
Przez dłuższą chwilę walczyłam z samą sobą. Podać mu rękę, czy nie? Szybko jednak podjęłam decyzję i ujęłam delikatnie i nieufnie jego dłoń, którą on z kolei ścisnął mocniej. Chwilę później stałam już przed nim na nadal drżących nogach. Mimo dzielącej nas przestrzeni wyczuwałam ciepło jego ciała i jego dłoń, która nadal spoczywała w mojej, ściskając ją lekko.
- Oh, mam na imię Hespe – przedstawiłam się nieśmiało i zamrugałam nerwowo. Był za blisko… zdecydowanie za blisko, więc gdy tylko otrzeźwiałam z nadmiaru emocji odsunęłam się od niego o krok i wyplątałam dłoń z uścisku.
- Jak się tutaj znalazłaś? – w moich uszach zadźwięczało kolejne pytanie, na które bałam się odpowiedzieć. Uniosłam jeszcze wyżej głowę z zaciekawieniem badając postać Alfy. Wyglądał na niewiele starszego ode mnie. Jego młodą, przystojną twarz okalały fale blond włosów, które nie były zbyt długie, ale też nie były krótkie. Trochę niżej, pod koszulką odbijały się zarysy umięśnionego torsu. Widok ten sprawił, że zaparło mi dech w piersi, a na mej twarzy wykwitł soczysty rumieniec. Mogłabym tak stać w ciszy całą noc, ale byłam świadoma tego, że muszę mu coś powiedzieć. Zebrałam się więc na odwagę i wydusiłam z siebie słowa, które od początku tej wędrówki leżały mi na sercu.
- Ja uciekłam – zaczęłam cicho, patrząc na jego reakcję. Widząc jednak, że słucha z uwagą ciągnęłam dalej na jednym tchu – Ujawniłam się przed jedną osobą, moim przyjacielem i wtedy wszyscy dowiedzieli się, że jestem… potworem. Nie mogłam tam dłużej zostać… A teraz nie wiem, gdzie jestem i gdzie powinnam pójść.
Po wypowiedzeniu ostatnich słów pierwszy raz odważyłam się spojrzeć w jego oczy, które okazały się lodowato niebieskie, z zielonymi refleksami, które z kolei dodawały ciepła jego spojrzeniu. Były hipnotyzujące, ale nie pozwoliłam, aby ich głębia mną zawładnęła i w ostatniej chwili ponownie spuściłam wzrok. Ice jednak cały czas patrzył się w moją stronę badającym i czujnym wzrokiem, co sprawiło, że speszyłam się jeszcze bardziej, a moje policzki znów przybrały czerwony odcień.
- Wydaje mi się, że mogę ci pomóc. Znam kilka takich „potworów” jak ty albo ja – usłyszałam ponownie jego dźwięczny głos. Znaczenie jego słów dotarło do mnie dopiero po dłuższej chwili, a gdy je sobie uświadomiłam podskoczyłam w duchu jednocześnie ze strachu jak i ze szczęścia.
- Naprawdę? – spytałam szeptem, nadal nie dowierzając jego słowom.
- Tak. Jeśli tylko chcesz, możesz być częścią naszej rodziny.
Częścią naszej rodziny…
Częścią rodziny…
Częścią…
Dźwięczało mi w głowie, a była to kojąca melodia. Czy mogłabym zostać częścią jego rodziny? Żyć pośród takich jak ja i on? Tyle pytań, a zero pewnej odpowiedzi.
Czy właśnie tego chcę i potrzebuję?
Musiałam to przemyśleć, ale byłam świadoma tego, że nie mam dużo czasu do namysłu. Zliczyłam, więc wszystkie „za” i „przeciw”, i już wiedziałam.
- Rodzina… - smakowałam to słowo – Częścią rodziny… Oczywiście, że chcę, ale nie wydaje mi się, żebyś był taki jak ja, żeby oni tacy byli. Ja jestem potworem, a ty …. A ty nie.
Ta prawda przeze mnie wypowiedziana, stała się przyczyną moich łez, które zaczęły mi spływać po policzkach.
- Nie płacz… - usłyszałam miękki głos blondyna, który popatrzył się na mnie z… troską? – Nie wiem kto i co ci zrobił, ale nie jesteś potworem.
Jego słowa dotarły do mnie, ale nie chciałam w nie wierzyć, jednak coś w wyrazie jego twarzy kazało mi myśleć inaczej, więc poddałam się i wtedy coś się stało. Poczułam piżmową woń, która uderzyła z wielką siłą w mój nos i wypełniła me płuca.
- Już… - wyszeptałam, nadal czując nieśmiałość w towarzystwie przystojnego chłopaka. Otarłam dłonią zbłąkane łzy i z odwagą uniosłam wzrok. Na mojej twarzy wykwitł pierwszy od dawna, delikatny uśmiech, który posłałam w stronę blondyna.
Gdy zobaczyłam jak wypuszcza powietrze, zaśmiałam się cichutko jak chochlik.
- Chodź za mną – odparł po dłuższej chwili i ruszył przed siebie, w biegu zmieniając postać. Ja próbowałam jak mogę, żeby go dogonić, ale nie dałam rady. Moje próby zmienienia postaci poszły na marne, a ludzkie nogi, kolejny już dzisiaj raz odmówiły mi posłuszeństwa, przez co boleśnie upadłam na ziemię, częściowo jeszcze pokrytą białym, zimnym puchem.
- Poczekaj!!!- zdołam zawołać pomiędzy łapczywymi wdechami i wtedy tak szybko jak wilk zniknął mi z oczu, tak ponownie pojawił się przede mną, taksując mnie wzrokiem.
- Ja nie dam rady – wyszeptałam – Nie mogę się zmienić… Ja nie wiem co się dzieje.
Patrzyłam z bezradnością na zwierze, które pochyliło się nade mną i trąciło moją rękę pyskiem, którą z kolei położyłam na jego grzbiecie. Zaczęłam się podpierać i ostatkami sił stanęłam na nogach, które nadal obolałe, były jak z waty.
Alfa popatrzył na mnie wielkimi oczami,  z powagą kiwnął łbem i osunął się na ziemię, dając mi tym samym do zrozumienia, że mam na niego wsiąść. Nadal nieufnie okrążyłam go i gdy już byłam gotowa, wspięłam się na jego grzbiet. Gdy wstał, poczułam pierwszą falę strachu, więc wtuliłam się w niego, aby poczuć się chodź trochę bezpieczniej i wtedy ruszył. Biegł bardzo szybko, a ja przez całą podróż miałam zamknięte oczy.
 Po kilku minutach zatrzymał się i ponownie opadł na ziemię, tym razem po to, abym mogła zejść. Dotknąwszy ziemi nogami, zachwiałam się lekko, ale już po chwili stanęłam wyprostowana o własnych siłach.
- Dziękuję – powiedziałam do Alfy, po czym niepewnie wtopiłam dłoń w jego miękką sierść i przesunęłam ją z ucha na grzbiet i z powrotem – Naprawdę … Dziękuję.
Po tych słowach oderwałam wzrok od zwierzęcia i rozejrzałam się dookoła. Widok, który zobaczyłam zaparł mi dech w piersi. Przed moimi oczami tańczyła gęsta, mlecznobiała mgła, która zakrywała drzewa prawie do połowy pni. Słońce prześwitywało przez nią, pieszcząc mą twarz pojedynczymi promieniami.
- Witaj na terenie Watahy Powietrza – usłyszałam nagle głos chłopaka, który stał teraz koło mnie w ludzkiej postaci.
- Bardzo tu pięknie… - wyszeptałam z zachwytem, nadal podziwiając krajobraz.
- Chodź – odchrząknął Ice i skierował się w dół doliny.
Trochę pewniejszym krokiem poszłam za nim, jednak nie przeszłam długiego odcinka, gdy nagle świat zawirował przed moimi oczami, które po chwili zaszły mgłą. Cała moja sylwetka uniosła się centymetr nad ziemię, powietrze rozwiało moje włosy, a ręce ułożyły się w otwartym powitalnym geście. Jeszcze przez chwilę mogłam dostrzec niewyraźną sylwetkę blondyna, który ze strachem spojrzał w moją stronę.
I wtedy przed oczami pojawiła się ciemność, a z ust wypłynął potok słów, które wypowiedziane melodyjnym głosem rozbrzmiały niesione, jak echo przez wiatr.
Powietrze to już nie będzie powietrze, nie odpędzi złych myśli
A woda to już nie będzie woda, nie ukoi twych zbolałych ran
A ogień to już nie będzie ogień, nie ogrzeje cię
A ziemia to już nie będzie ziemia, nie poniesie cię
A cierpienie to już nie będzie cierpienie, nie wyzbędziesz się go
A miłość to już nie będzie miłość, nie będziesz już jej pewny
A DUCH TO JUŻ NIE BĘDZIE DUCH, NIE OBUDZI CIĘ Z MARTWYCH!!!


( Ice? Wataha? ) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz