Nie reagowała. Zmarszczyłem brwi z niezadowoleniem, licząc na to, że jej nie zabiłem i za chwilę jakoś wróci jej świadomość.
Rzuciłem jeszcze raz okiem na istotę leżącą bezwładnie w moich ramionach. Wyglądała niewinnie. Mogła mieć co najwyżej czternaście lat. Rude włosy w nieładzie opadały jej na ramiona i kontrastowały z jasną skórą. Ubrana była w jakieś szmaty, które w sumie ciężko nazwać "ubraniem", zwłaszcza, że zasłaniały może 1/3 jej ciała. Nie wnikam.
Bardziej zastanowił mnie mało dyskretny szelest w krzakach, z których chwilę później wyłonił się biały koń ze skrzydłami.
Widziałem już takie, ale jeszcze nigdy żaden nie był tak blisko. Świetnie...A więc ta dziewczynka przyjechała tutaj na tej bestii, Uroczo.
Westchnąłem zrezygnowany, obserwując jak koń beztrosko spaceruje po łące i ma zupełnie w dupie to, że jego prawdopodobna właścicielka leży właśnie bez znaku życia na rękach u obcego faceta, bo właśnie zaliczyła bliskie spotkanie z ziemią.
Podjęcie decyzji zajęło mi jakieś trzy sekundy.
-Dobra, mała, Widzę, że nie masz zamiaru odzyskać przytomności, więc zabieram cię na wycieczkę do jaskiń, Mam tylko nadzieję, że nie jesteś wrogiem...- Przyznaję, że dziwnie czułem się, gadając do kogoś, kto nie wykazywał znaków życia.- Twój konik obejdzie się bez ciebie.
(Julie?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz