Nie orientowałam się co dzieje się wokół mnie, czułam się tak jakby coś wysysało ze mnie całą życiową energię, znów zebrało mi się na wymioty. Spróbowałam upiąć włosy, gdy ktoś zajrzał do mojego pokoju.
-Cześć, Mała.- Dev posłał mi przyjacielski uśmiech i przysiadł obok mnie.
-Ren znowu kazał ci mnie ochraniać?-Niekiedy bawiła mnie jego troska.
-Powiedzmy...- Zaczął mi się uważniej przyglądać, a mnie ogarnął lęk.
-Dobrze się czujesz?- Jego badawcze spojrzenie jeszcze raz przeleciało po moim ciele i wyraźnie zatrzymało się na większym niż normalnie brzuchu, objęłam się ramionami.
-Tak...Możesz iść.
-Nie wyglądasz za dobrze...- powiedział, wstając i posłał mi jeszcze jedno przyjacielskie spojrzenie.
-Powiedziałam, że wszystko jest okej. Dzięki za troskę, ale wolałabym zostać na chwilę sama. Nie gniewaj się, Devon.
-Dobrze, ale gdybyś jednak mnie potrzebowała...-Albo się łudzę, albo w jego głosie zabrzmiała nuta zmartwienia.
-Wiem. Będę wołać. -powiedziałam szybko. Nie chciałam, żeby dłużej ze mną zostawał, mogłabym powiedzieć za dużo. W końcu uważam go za przyjaciela...
Wyszedł i przymknął drzwi, opadłam na na posłanie i wtuliłam się w pościel, z wyraźną ulgą wciągałam w nozdrza zapach Rena.
Gdzie też on się tak długo podziewał, że zostawił mnie pod opieką Devona?
Ech... Tak bardzo chciałabym móc się z nim tym podzielić... Kiedyś to ja ujawniłam jego sekret, a teraz sama wiele przed nim skrywam... Devon zasługuje na szczerość.
Mimo, że niedługo i tak prawdopodobnie wszystko się wyda... Nawet jeśli nie przez mój wygląd, zbliża się dzień przyjścia dziecka na świat...
-Devon, możesz przyjść?
Zawahałam się, ale on już stał przede mną.
-Zmienne masz humorki.- zaśmiał się nieco zdezorientowany moim zachowaniem.
Udałam, że nie zauważyłam kpiny w jego głosie.
-Pogadasz ze mną?- zaproponowałam, a jego mina zrzedła.
-Co się stało?
Usiadłam na łóżku, a on przysunął się i usadowił na krześle tak byśmy rozmawiali twarzą w twarz.
-Nie uważasz, że ostatnio za dużo tajemnic w Niemych Górach?- spytałam nieśmiało- Jest nas coraz mniej i przestajemy sobie ufać, nigdy nie wiadomo czy przyjaciel nie pokaże swego drugiego lica...
-Tak, masz rację. Ale do czego zmierzasz?
-Myślę po prostu, że powinieneś o czymś wiedzieć... Zależy mi na tym byś nie czuł, że nasza przyjaźń straciła na wartości czy coś w tym stylu...
-Sol, zaczynam się bać.- zaśmiał się krótko.- Przestań owijać w bawełnę, po prostu powiedz to co chcesz powiedzieć.
-Pierw musisz obiecać, że zachowasz to dla siebie, nie chcę dla nich kłopotów..
-Dla nich? Dla k...
-Po prostu obiecaj- przerwałam mu.
-Obiecuję- posłał mi ten swój szarmancki uśmiech.
Zdjęłam dużą, luźną bluzę, pod którą miałam białą bokserkę, ściśle przylegającą do mojego zaokrąglonego brzuszka.
-Dla Rena i dla Dziecka...
(Dev, zaufałam Ci, nie spierdol tego )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz