Patrzę na ewidentnie zbyt wzdęty jak na moje oko brzuch Sol i nie wierzę w to, co widzę. Kurwa mać, dziewczyna jest w ciąży! I to jeszcze w dość późnym stadium. Ja piernicze, co ja gadam? Przecież to nie choroba, tak? To normalne...Kobiety zachodzą w ciążę- muszą, bo wszyscy byśmy już dawno wyginęli i tak dalej...Ale do cholery! ONA jeszcze nie tak dawno była dzieckiem!
-Jesteś w ciąży?!- Nie wiem jak mogłem zadać tak idiotyczne pytanie, po tym co powiedziała, jednocześnie patrząc na jej brzuch, ale musiałem się upewnić, że to co widzę to faktycznie TO, na co wszystko wskazuje.
-Bystry jak nigdy.
Musiałem zrobić sobie przerwę na jeden odrobinę głębszy oddech. Przydałby się wprawdzie jakiś jeden głębszy kieliszek, ale musiałem się zadowolić tym co miałem.
-To dziecko Rena, tak?
-Oczywiście! - Gdyby jej wzrok potrafił zabijać, pewnie byłbym już martwy. ..
-Przepraszam, kolejne głupie pytanie. Chciałem się upewnić, na wszelki wypadek....
-Teraz nie jestem pewna czy dobrze zrobiłam, że ci powiedziałam.- Tu skrzywiła się lekko, próbując wygodniej usadowić się na łóżku. Dość pokaźny brzuszek raczej jej w tym nie pomagał. Wydaje mi się, że jakieś dodatkowe kilka kilo do dźwigania raczej nie było dla dziewczyny o tak drobnej sylwetce zbyt małym wyzwaniem.
Za młoda...Stanowczo byt młoda...
-Więc jak długo chcieliście ukrywać przed wszystkimi coś takiego? Dziewczyno, przecież ty niedługo urodzisz dziecko!
Sol zmierzyła mnie badawczym spojrzeniem, a ja dostrzegłem w zielonych oczach cień strachu.
-Mam nadzieję, że jeszcze nie w najbliższym czasie. Nie wiem nic o wilkołaczej ciąży, bo wychowywałam się w ludzkiej rodzinie. Nikt tutaj nie ma takiej wiedzy, bo przekazuje się ją dopiero gdy zawrze się z kimś związek małżeński. Nie mam pojęcia czego się spodziewać. Potrzebuje pomocy.
-Ile dokładnie to już trwa?
-To trzeci...może czwarty miesiąc. Ciężko mi dokładnie powiedzieć.
-Nie mam pojęcia jak udało wam się tak długo to ukrywać. Dlaczego w ogóle mi o tym powiedziałaś?
-Nie wiem...Chyba dlatego, że ty też kiedyś zdradziłeś mi swoją tajemnicę...To nie ma znaczenia. Będziemy to trzymać w tajemnicy, dopóki nie znajdziemy jakiegoś rozwiązania.
Westchnąłem, lekko zdezorientowany. I co ja mam teraz, kurwa zrobić? Sol potrzebuje opieki. Ja nie jestem żadną pierdoloną położną, a Ren chyba nie do końca wie co robi. Po co ja się w ogóle pakowałem w jakąś przyjaźń, do cholery?!
-Jak mogę ci pomóc?-Wydusiłem w końcu.
-Czuję się coraz gorzej, a brzuch jest z każdym dniem bardziej widoczny. Nie mogę wychodzić na zewnątrz, zresztą Ren by się wściekł... Potrzebuję...towarzystwa?
-Pewnie.- tyle jestem w stanie z siebie dać.- Ale musisz mi coś obiecać.
-Słucham.
-Przestaniecie się z tym ukrywać. Powiesz to przynajmniej Faith, może ona znajdzie kogoś, kto jakoś ci pomoże. To nie jest zabawa. Uważam, że zostało ci niedużo czasu do końca ciąży...
-Dobrze. Porozmawiam z Faith.
-Dziękuję.-Jakoś mi ulżyło, że ktoś jeszcze oprócz mnie zostanie wciągnięty w cały ten chaos.
To przerażające. Wciąż pamiętam Sol jako małą dziewczynkę, a teraz...patrzę na kobietę, która spodziewa się dziecka. I to jeszcze najprawdopodobniej najważniejszego dziecka, jakie w ogóle może przyjść teraz na świat. Mam nadzieję, że się mylę, ale w kościach mam przeczucie, że syn lub córka Rena Fostera może sporo namieszać w i tak już zagmatwanej historii potomków Rady...
(ktokolwiek?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz